8 grudnia 2015

#BookAThon Zima 2015 Podsumowanie

 Hej!
Dwie booktuberki, Ewelina Mierzwińska i Anita z Book Reviews, jakiś czas temu zorganizowały akcje BookAThon, czyli tydzień z wyzwaniami książkowymi. W tej edycji i ja postanowiłam wziąć udział, a to moje małe podsumowanie!

Poniedziałek, 30.11.2015
Książka z czymś czerwonym na okładce
Jaye Wells - Rudowłosa
 
Wtorek, 01.12.2015
Przeczytaj książkę z listy 100 tytułów BBC
Antoine De Saint-Exupery - Mały Książe

Środa, 02.12.2015
Szkolna lektura, której nie przeczytałeś
---

Czwartek, 03.12.2015
Tytuł, który zdobył nagrodę literacką
---

Piątek, 04.12.2015
Przeczytaj książkę, która wybrała dla Ciebie inna osoba
Aneta Jadowska - Złodziej dusz

Sobota, 05.12.2015
Przeczytaj książkę polskiego autora
Aneta Jadowska - Wilk w owczej skórze

Niedziela, 06.12.2015
Przeczytaj w czasie BookAThonu co najmniej 1500 stron.
W tej edycji przeczytałam "zaledwie" 981 stron, ale w każdej kolejnej będzie tylko lepiej!


Mówiąc w skrócie.
Wszystkie książki, jakie chciałam, przeczytałam. Trafiłam znakomicie, bo wszystkie mi się podobały.
Jak zwykle jestem w tył z recenzjami, ale w przyszłym tygodniu nadrobię.
A jak wam poszło?

1 grudnia 2015

"Rudowłosa" Jaye Wells #BookAThon

Tytuł: Rudowłosa
Seria (tom): Sabina Kane (1)
Autor: Jaye Wells
Tłumaczenie: Mirosław P. Jabłoński
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 348
Gatunek: fantastyka
Rok wydania: 2010

Hej Nat!
      Od dawna chciałam wziąć udział w BookAThonie, lecz dopiero teraz miałam czas i motywację. Jako pierwsze wyzwanie była książka z czymś czerwonym na okładce. Jak widać, czerwone są włosy kobiety, co kwalifikuje książkę do przeczytania właśnie w ten dzień. Nie wiem jak, ale znalazłam czas i przeczytałam ją!

      Sabina Kane to pół wampir pół mag, a do tego zabójca, co czyni z niej kompletnego wyrzutka. Do tego jej babka, to jest przywódczyni wampirów, daje jej wręcz samobójczą misję. Ma robić za szpiega u Clovisa Trakiya, by dowiedzieć się, co ten planuje. I właśnie dzięki temu odkrywa wielką sieć intryg i dodatkowo nowe informacje o sobie i swojej rodzinie. Jako towarzyszy ma kota-demona, przystojnego i tajemniczego maga oraz świrniętą wróżkę, która jest pijana od samego cukru. Drużyna wybuchowa, z pozoru amatorska, lecz to na jej barkach leży kruchy pokój między wampirami i magami.

      Sabina, kobieta wygadana, ambitna, lojalna, bezczelna i pewna siebie, czyli taka, jaką najbardziej lubię. Bez sprzeciwu zabiła swojego przyjaciela, co mnie niestety zabolało. Miałam nadzieję zapoznać się jeszcze z nim, ale cóż... Taki jego los. Ale główna bohaterka... Po prostu zdobyła moje serce. Miała przed sobą tyle przeszkód, tyle problemów, a jednak ze wszystkim dała sobie radę. Przez cały czas pomagał jej Giguhl, kot-demon, a prywatnie mój ulubieniec. Przez większość scen z nim uśmiech nie schodził mi z ust. Zawsze, gdy się pojawiał, wiedziałam, ze zdarzy się coś zabawnego! Podobną postacią była Vinca, szurnięta wróżka, która była prawdziwą przyjaciółką. Mimo swojego wariactwa szczerze wspierała Sabinę i była jej oddana. Podejrzewam, że z nią nie dało się nudzić!
Na sam koniec zostawiłam sobie Adama, czyli naszego Pana Tajemniczego. Od początku mi się spodobał i czułam do niego pociąg. Jego zachowanie intrygowało, czasami denerwowało i wkurzało, ale tolerowałam je. Zdecydowanie podbił moje serce. Nie tylko swoim zachowaniem, ale i stosunkiem do Sabiny i całej sprawy. Odpowiedzialny, troskliwy, ale i uparty. Wybuchowa mieszanka, która przy podobnej osobie może przemienić się w niezłą kłótnię.

      Historia sama w sobie ma potencjał. Widać, że był pomysł, który mógł zostać jeszcze bardziej rozbudowany. Bolało mnie to, ze znalazłam kilka niedociągnięć, ale cała reszta historii skutecznie to nadrabiała. Podobał mi się ten brak oczywistości. Niby wszystko było dobrze, aż tu nagle BUM i nowe fakty, które odwracają świat Sabiny do góry nogami. Całą tą historię umacniała babcia, która dodawała takiego mrocznego akcentu. Pochłonęłam ją w kilka godzin! To już o czymś świadczy. Z każdą stroną czułam coś na kształt ekscytacji z powodu odkrywania kolejnych przygód Sabiny. A do tego w autobusie prawie zaczęłam się śmiać czytając o Giguhlu! Emocje towarzyszyły mi na każdej stronie i w każdej chwili, za co po prostu uwielbiam tą książkę.

      Podsumowując, mówię 3 razy tak i książka przechodzi dalej! Jak najbardziej polecam i już nie mogę się doczekać kolejnych części. Boli mnie jedynie ten śnieżnobiały papier, który boli. Tak po prostu boli. Ale fabuła jest znakomita, więc mimo to, będę czytała!
Ściskam
Aga

29 listopada 2015

BookAThon Edycja Zima 2015

Tak, dobrze widać! Chcę wziąć udział w BookAThonie!
Link do wydarzenia znajdziecie tutaj: KLIK

Niestety wiem, że nie dam rady przeczytać 7 książek, dlatego mój stosik wygląda następująco:
1. Książka z czymś czerwonym na okładce - Jaye Wells - Rudowłosa
2. Przeczytaj książkę z listy 100 tytułów BBC - Antoine De Saint-Exupery - Mały Książe
3. Przeczytaj książkę, która wybrała dla Ciebie inna osoba - Aneta Jadowska - Złodziej dusz
4. Przeczytaj książkę polskiego autora - Aneta Jadowska - Wilk w owczej skórze
Z planowanych 1500 jedyne 981 stron.

Skoda, że tak mało czasu na czytanie :(
Mam nadzieję, że mi się uda, ponieważ planowałam te książki przeczytać już jakiś czas temu, ale nie wyszło.
Tym razem mam większą motywację! Start już jutro!
Nie mogę się doczekać!

24 listopada 2015

"Happy Sally" Sara Stridsberg

Tytuł: Happy Sally
Autor: Sara Stridsberg
Tłumaczenie: Beata Walczak-Larsson
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Liczba stron: 222
Gatunek: biografia, autobiografia, pamiętnik
Rok wydania: 2006

Hej Nat!
      Dokładnie wiesz, że moje pójście do księgarni nie kończy się dobrze dla mojego portfela. Za każdym razem kupię jakąś książkę. Albo dwie. Ewentualnie więcej. I właśnie na jednej z takich wypraw znalazłam ją. Książkę z okładką tak okropną, tak beznadziejną, tak odrzucającą i odtrącającą, że aż ją kupiłam. I do teraz nie mam pojęcia dlaczego. Może dlatego, ze bałam się, że nikt inny jej nie kupi i książka nie znajdzie swojego domu. Nie wiem.

      "Happy Sally" to fikcyjny pamiętnik trzech kobiet: Sally Bauer, która, jako pierwsza osoba ze Skandynawii, pokonała wpław kanał La Manche, Ellen, która chce powtórzyć ten wyczyn, oraz córka Ellen, która chce zrozumieć pewne wydarzenie sprzed kilkunastu lat. Na kolejnych stronach poznajemy kawałek historii, a dokładniej to jej poszczególne fragmenty, które z pozoru się nie łączą.

      Wszystkie trzy bohaterki łączy jedno. Obsesja. Dla dwóch z nich obsesją było pływanie, dla ostatniej zrozumienie wydarzeń. Nie obchodziło ich nic innego, jedynie odniesienie sukcesu. Z jednej strony to zrozumiałe, ale z drugiej zbyt często to była przesada. Praktycznie cały czas czytałam, że chcą, pragną i muszą pływać. Najgorsze było to, że dość często nie wiedziałam kto jest narratorem w danej chwili. Postacie mi się myliły, ponieważ były tak bardzo do siebie podobne! Wszystko krążyło wokół wody i pływania. Nie dowiedziałam się co lubią kobiety, jakie mają pasje, jedynym tematem było pływanie i mały "romans". Miałam ochotę walić głową w ścianę gdy czytałam, że matka wolała pływać niż być ze swoimi własnymi dziećmi. To naprawdę dziwne!

      Och, tak bardzo byłam wściekła na tą książkę. Praktycznie przy niej usypiałam. Owszem, miała swój urok, ale była tak przeraźliwie nudna... Jak dla mnie, to wszystko nie było zbyt spójne. Nie wiedziałam, czy odstęp miedzy tymi wydarzeniami wynosił dzień, tydzień, rok, czy więcej. Po prostu zostały opisane urywki z życia. Masakra jakaś! Nawet nie miałam jak się wciągnąć, ponieważ po kilku stronach o pływaniu były... Kolejne strony o pływaniu, ale z innymi uczuciami, i nie wiedziałam, czy to jest jakiś czas później, czy kolejna narratorka. Do tego styl pisania... Widać było, że w zamyśle to miało być wyniosłe, pełne czegoś głębokiego i fascynującego. Niestety wyszła kompletna nuda

      Mówiąc ogólnie, miałam nadzieję na coś fascynującego. Na coś, co mnie do siebie przyciągnie. Niestety, dostałam małego gniotka, który mnie usypiał. Raz chyba naprawdę zasnęłam. No i podróż autobusem jeszcze nigdy mi się nie dłużyła tak jak z tą książką. Nie mogę uwierzyć, że tak długo czytałam coś tak małego. Jedynie 2 tygodnie. To była męka! Aż się nie mogłam doczekać, żeby przeczytać coś innego. Polecam Ci tą pozycję jedynie jako usypiacz, kiedy masz problemy ze snem. W innym przypadku - nawet tego nie tykaj!
Ściskam
Aga

16 października 2015

Rozmowa z... Alkiem Rogozińskim

Rozmowa z... to nowa seria na moim blogu. Będą to zapisane rozmowy (odbyte osobiste, przez chat bądź inne tego typu komunikatory) z osobami, które są blisko związane z książkami (nie tylko pisarze). Na pierwszy ogień poszedł Alek Rogoziński, a chat odbył się na facebooku na stronie "Książka zamiast kwiatka". Niestety z przyczyn technicznych zadałam tylko 3 pytania, ale i tak jestem zadowolona.

Jak sam o sobie pisze na owym facebooku:
"Urodziłem się w czasach, kiedy cały nasz kraj żył na kredyt, władzy nikt nie kochał (a i tak jedyna słuszna partia zdobywała 99% głosów w "wyborach"), ale ludzie byli dla siebie o wiele bardziej serdeczni niż teraz. Wychowałem się na samych tylko niedozwolonych lekturach. Gdy inne - normalne! - dzieci czytały "Abecadło" i obowiązkową lekturę "Timur i jego drużyna", tudzież oglądały w telewizji "Przygody Bolka i Lolka", ja zaczytywałem się w powieściach Joanny Chmielewskiej i Agathy Christie, w kucki z przedpokoju (żeby rodzice nie wiedzieli, choć mam wrażenie, że i tak podejrzewali, że tam jestem) podglądałem kolejne odcinki serialu "Ja, Klaudiusz...", nakręconego na podstawie znakomitej powieści Roberta Gravesa, a potem, już w latach 80., chodziłem na wagary do kina "Moskwa" na "Pokój z widokiem" Jamesa Ivory czyli ekranizację genialnie napisanej książki E.M. Forstera. Obejrzałem ten film kilkanaście razy (kiedyś repertuar zmieniał się w kinach o wiele rzadziej niż dzisiaj!), ale to i tak nie jest mój rekord, bo więcej razy widziałem "12 prac Asterixa" i "Powrót do przyszłości". Dzisiaj nadal mam w sobie wiele z dzieciaka. Znakomicie bawię się na komediach (i to, niestety, nie tylko tych Woody'ego Allena, co jeszcze jako tako by uszło w oczach intelektualistów), chętnie wracam do komediowego cyklu powieści śp. Sue Townsend o Adrianie Mole'u albo pamiętnika Bridget Jones, no i niezmiennie od czasu, gdy miałem 12 lat kocham Madonnę (pewnie mi już nie przejdzie). I nadal - tak jak w czasach młodości - moim idolem jest dobry wojak Szwejk. A ponieważ jestem zodiakalnym Wodnikiem, więc mam też i drugą - bardziej ponurą stronę natury, która kocha mroczne powieści historyczne, twórczość Petera Greenaway'a i melancholijną muzykę barda francuskiego variete - Jean-Louisa Murata. To tyle. I tak wyszło tego zdecydowanie za dużo..."

A jak o nim piszą na portalu Lubimy czytać?
Alek Rogoziński z wykształcenia filolog, z zawodu dziennikarz, z pasji kryminalista... to znaczy - twórca kryminałów. Przez lata związany z mediami. Karierę zaczynał w połowie lat 90. w kultowej już dzisiaj Rozgłośni Harcerskiej, potem pracował m.in. w Radiu Plus i warszawskim Radiu Kolor. Od 2007 roku jego macierzystą bazą jest magazyn Party. Jest stałym gościem programów telewizyjnych (m.in. "Na Tapecie" w SuperStacji i "Magiel towarzyski" w TVN Style).
Ma dwa życiowe hobby: muzykę (kocha Madonnę, a za swoich idoli uważa Jima Morrisona i The Doors oraz Kate Bush) i podróże. Jego marzeniem jest objechać cały świat, a na stare lata zamieszkać na jednej z wysp Morza Śródziemnego. A tam już tylko pisać, i pisać, i pisać, i pisać…"


J: Kiedy zaczął Pan pierwszy raz w życiu myśleć o napisaniu książki?
AR: Pierwszą książkę - nota bene tez kryminał - napisałem mając 12 lat. Miała 20 stron i uśmierciłem w nim panią wychowawczynię z kolonii, która nie pozwalała nam kraść winogron z sadu obok budynków kolonijnych. Niedawno przy przeprowadzce znalazłem to wiekopomne dzieło. To najzabawniejsza książka, jaką napisałem ;)

J: Czy jest Pan rozpoznawalny? Jeśli tak, to jaka była najzabawniejsza sytuacja z czytelnikiem?
AR: Nie, na szczęście nie. Mimo występów w telewizji, nikt mnie nie rozpoznaje (widać mam tam dobrą charakteryzację), a sytuację zabawną miałem raz, lata temu, jak jechałem autokarem do Paryża i od początku patrzyły na mnie dwie panie, starsza i młodsza. I wreszcie na którymś przystanku podeszły do mnie i powiedziały: "Chciałyśmy powiedzieć, ze oglądamy pana w telewizji i podziwiamy PANIE MARIUSZU". I okazało się, że wzięły mnie za pana Szczygła ;)

J: Spotkałam się z mężczyznami, którzy po prostu uwielbiają literaturę kobiecą. Czy zalicza się Pan do tej grupy?
AR: Tak, procentowo czytam 40%-60% z przewagą literatury teoretycznie dla płci pięknej. Kurczę, może nie powinienem się przyznawać do takiego dżenderyzmu?

Zapraszam do zapoznania się z książkami tego przemiłego mężczyzny, a ja mam tylko nadzieję, że w przyszłości mój komputer i internet się nie zbuntują i będę mogła zadać więcej pytań.

14 października 2015

"Tydzień w Korei Północnej. 1500 kilometrów po najdziwniejszym kraju świata" Christian Eisert

Tytuł: Tydzień w Korei Północnej. 1500 kilometrów po najdziwniejszym kraju świata
Autor: Christian Eisert
Tłumaczenie: Bartosz Nowacki
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 376
Gatunek: literatura faktu
Rok wydania: 2013

Hej Nat!
      "Tydzień w Korei Północnej..." to zapis podróży Christiana i Thanh po wspomnianym kraju. Gdy Christian był małym dzieckiem uczęszczał do Szkoły Przyjaźni między Niemiecką Republiką Demokratyczną i Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną, dzięki której miał (mały, bo mały, ale jednak) dostęp do filmów i gazet o Korei Północnej. To właśnie w jednej z takich gazet, a raczej jej kawałku, jego uwagę przykuła zjeżdżalnia w kolorach tęczy. Jako dorosły mężczyzna postanowił odbyć podróż, by przekonać się, czy ta zjeżdżalnia naprawdę istniała. Będąc swego rodzaju dziennikarzami, on i jego przyjaciółka, mieli utrudniony wjazd do tego socjalistycznego państwa, przez co musieli nakłamać o swojej tożsamości. W przypadku Thanh nie było większego problemu, ponieważ była Niemką o wietnamskim pochodzeniu, dzięki czemu posiadała dwa imiona. Problemem był Eisert, który wręcz modlił się, żeby nie odkryli jego prawdziwego zawodu (niestety musiał posłużyć się swoimi prawdziwymi danymi osobowymi). To, jak każdy postrzega Koreę Północną, jest wiadome. Oni jednak chwieli zobaczyć prawdę na własne oczy.

      Eisert oraz Thanh wielokrotnie łamali przepisy (chociażby wniesienie iPoda na pokład samolotu, czy robienie zdjęć w zabronionych strefach), byli dociekliwi (zadawali te same pytania, chociaż ich przewodnicy bezczelnie zmieniali temat) tylko po to, by dowiedzieć się prawdy. Już na początku postanowili oddzielić się od innych turystów, więc dostali osobnych przewodników, pana Ryma i pana Chunga. Mężczyźni Ci bardzo wesoło i serdecznie (czasami aż za bardzo) oprowadzali dwójkę turystów po kraju, pokazując najwspanialsze dzieła swoich rodaków.

      Czytając wyjaśnienia autora nie mogłam wyjść z podziwu, jak bardzo pomysłowy i dziwmy jest ten kraj! Metro sprowadzone z Niemiec nazywali swoim własnym dziełem (wymyślonym i wyprodukowanym w Korei - oni w to naprawdę wierzyli!), albo też mieli ograniczoną ilość fryzur, które mogli robić fryzjerzy. Od dawna wiedziałam, że Korea Północna jest specyficznym krajem, ale nie wiedziałam, że aż tak bardzo! Ludzie wychowani na kłamstwach historycznych, bez dostępu do internetu (zwykli mieszkańcy go nie mieli, jedynie Ci "wyżsi rangą", ewentualnie turyści w hotelu, lecz pod ścisłą kontrolą"), zabijani za oglądanie seriali z innego państwa... Dla mnie to po prostu chore, lecz dla nich to codzienność. Z niektórych miejsc aż biła sztuczność (szczęśliwa rodzinka i machający chłopczyk). Wszelkie przewodniczki (tak, zawsze były to kobiety - nie liczę mnicha z oczywistych powodów) wychwalały zmarłych przywódców mówiąc, jak bardzo byli wspaniali, jak bardzo zmienili ten kraj. To byłoby miłe, gdyby nie stawianie ich na pozycji Boga.

      Eisert jednak w pewnym momencie wpada w panikę. Ciągle ma wrażenie, że jest śledzony i podsłuchiwany. W każdym miejscu, gdzie nocują, szuka ukrytych kamer i mikrofonów, a jeśli ich nie znajduje, to się nie zraża i dalej twierdzi, że ich monitorują. W każdym jedzeniu widzi truciznę, a każdy żołnierz, który jest blisko, na pewno chce go aresztować! Jedynie to zachowanie było irytujące w całej książce, chociaż poniekąd go rozumiem.

      Co do samej książki, pochłonęła ją w dwa dni (ach te podróże, tak wiele czasu mi dają). Okraszona jest sytuacyjnym humorem i ciętym językiem Thanh, który jest miłą odmianą od opisów miejsc. Całość została opisana w sposób sarkastyczny i zabawny. Nie dostaliśmy tu samych czystych faktów o Korei Północnej, lecz dość ciężką opowieść o tym państwie z dodatkowymi ciekawostkami i wyjaśnieniami. Niestety nie mam pojęcia jak ta książka reprezentuje się na tle innych z tego gatunku, ponieważ jest to moja pierwsza pozycja należąca do literatury faktu. Zachęcam Cię jednak do przeczytania, chociażby z ciekawości.
Ściskam
Aga

1 października 2015

Stosik Tak Czytam w 99%

Nigdy nie chciałam robić stosików z konkretnego miesiąca, ponieważ wiem, że niejednokrotnie bym o tym zapomniała, albo mój stosik zawierałby oszałamiającą ilość książek w liczbie 1. Tak więc postanowiłam pokazywać wam co jakiś czas książki, które kupiłam, bądź wygrałam, pod warunkiem, że zbierze się ich przyzwoita ilość. Dzisiaj pokażę wam książki, które pojawiły się w mojej biblioteczce od początku sierpnia.

Tę piękną torbę dostałam od przyjaciela. Uwielbiam Harrego Pottera, więc jest idealna dla mnie. Materiał solidny, wykonanie dobre, więc brać i nie marudzić :D
KLIK

Tak prezentuje się mój mały stosik. Ale po kolei...

Jako pierwsza przyszła do mnie "Projekt Babilon" Andreasa Wilhelma (dobrze odmieniłam?), którą wygrałam u Rude Recenzje. Od dawna chciałam przeczytać tę książkę, a teraz wreszcie mogę!
Jadąc na projekt wakacyjny wstąpiłam do księgarni. Moim celem było jedynie zobaczenie, co jest ciekawego. Skończyło się to na kupnie 4 książek. Pierwsza z nich to druga część serii "Kitty Norville". Pierwszą przeczytałam w tamtym roku, lecz prawdopodobnie wrócę do niej.
Cena: 5zł
"Pocałunek śmierci" kupiłam to jedynie dla okładki. Po powrocie do mieszkania okazało się, że to druga część, wiec muszę polować na pierwszą. Ale jestem zadowolona.
Cena: 2,50zł
Od jakiegoś czasu na mojej liście do przeczytania jest seria "Mrok" Christine Feehan. W księgarni dorwałam trzecią i piątą część. I teraz pytanie, można te części czytać nie po kolei?  Czy muszę kolejno?
Cena (3 część): 6,35zł
Cena (5 część):  3,90zł
Pierwszą część "Sabiny Kane" dostałam od przyjaciółki, a kilka dni po jej skończeniu znalazłam drugą. Już niedługo wezmę się za jej czytanie! Już nie mogę się doczekać!
Cena: 4zł
Tak! Dobrze widzicie! Książki o batmanie! Nie wiem dlaczego je wzięłam. Chyba z ciekawości. No i mała cena. To wszystko sprawiło, że po prostu wzięłam. Trochę się tego boję, ale kiedyś je przeczytam.
Cena: 2,50zł każda
Przyznam się szczerze, że kompletnie nie mam pojęcia dlaczego wzięłam "Starów z Brighton". Opis nie powalił mnie, okładka tak samo. Dziwię się sama sobie, że ją mam. Nie zmarnuje się, przeczytam, ocenię, może komuś oddam. Zobaczymy.
Cena: 3,50zł
"Happy Sally" to okładka tak brzydka, tak beznadziejna, tak odpychająca, że aż ją kupiłam. Jestem w trakcie czytania. Jedyne co mogę powiedzieć, to, że nie bardzo mi się podoba. Ma swój urok, ale... Zobaczymy jak się to rozwinie.
Cena: 3,70zł
Skoro wygrałam pierwszą część "Projektu", to postanowiłam kupić drugą. Naprawdę byłam przekonana, że jest to właśnie druga część. Wszystko pękło, kiedy wróciłam do mieszkania. Otóż kupiłam trzecią część! Ale... I tak bym ją kupiła, więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Cena: 7,90zł
"Opętanego demona" jako jedynego nie kupiłam w księgarni, ale w zwykłym sklepie, a dokładniej to w Auchanie. Stan nie jest jakoś wybitnie dobry, okładka jest lekko zniszczona, ale mi to nie przeszkadza. Znowu trzecia część serii (i znowu mam pierwszą, a drugiej nie. To jakaś klątwa, fatum czy po prostu szczęście?), ale nie mogłam się doczekać, żeby ją mieć.
Cena: 10zł
I właśnie tak prezentuje się mój mały stosik. Jestem z niego zadowolona, a mój portfel nie jest aż tak zdołowany. Książki w zdecydowanie niższych cenach niż w Empiku, czy podobnych księgarniach.
Tak więc polecam wszystkie księgarnie Tak Czytam!

28 września 2015

"Irena" Małgorzata Kalicińska, Basia Grabowska

Tytuł: Irena
Autor: Małgorzata Kalicińska, Basia Grabowska
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 416
Gatunek: literatura piękna; literatura obyczajowa
Rok wydania: 2012

Hej Nat!
      Od jakiegoś czasu Empik daje promocje do -70, albo -75%, i właśnie na jednej takiej promocji wypatrzyłam tą książkę. Skusiły mnie polskie autorki i okładka, która jest naprawdę śliczna. Przeczytałam ją już jakiś czas temu, lecz do teraz nie mogłam się zebrać, żeby do Ciebie o niej napisać.

      O autorkach nie wiedziałam kompletnie nic. Nie wiedziałam nawet, czy to ich jedyna książka, czy też nie. Stwierdziłam "raz kozie śmierć, 4 złote mnie nie zbawi".

      "Irena" to powieść obyczajowa o trzech, zupełnie różnych kobietach. Jagoda, najmłodsza z nich, jest osobą bardzo zorganizowaną. Ma plan na życie, którego się kurczowo trzyma. Chce sama kierować swoim życiem i zdecydowanie odsuwa od tego swoją matkę. Dorota, matka Jagody, to kobieta, która przez większość swojego życia była po prostu żoną. Dopiero od kilku lat zajmuje się sklepem internetowym i jest z tego powodu bardzo dumna. Chce, by jej córka miała idealne życie, to jest była bardziej dziewczęca, miała męża, dzieci i mniej pracowała. Nie rozumie, że ktoś może mieć inny pomysł na życie. No i jest jeszcze tytułowa bohaterka, a mianowicie Irena. Jest to przyszywana babcio-ciocia, dama jakich mało w obecnych czasach. Za wszelką cenę stara się pogodzić obie kobiety, dokonując przewrotnych intryg. Dumna, lecz pełna ciepła i miłości, potrafiąca powiedzieć prawdę i szczerze skrytykować. Kobiety tak różne, a tak podobne, zmagają się z codziennością, którą zakłóca echo ukrywanego sekretu. Od lat skrywany sekret niszczy relację rodzinną oraz oddala od siebie matkę z córką i tylko szczera rozmowa może to wszystko uratować. A do tego wszystkiego Jagoda chce naprawdę się zakochać. W jej życiu od jakiegoś czasu obecny jest mężczyzna, którego traktuje raczej jak przyjaciela z dodatkiem, niż kolegę z pracy.

      Książka sama w sobie nie ma konkretnej fabuły. Jest to po prostu codzienne życie owych kobiet, które, przez jedną tajemnicę, ulega pogorszeniu, a kontakty między bohaterkami powoli zanikają. Jak w innych książkach zawsze jest jakiś cel, jak pokonanie zła, odzyskanie dziecka, czy uwolnienie się z haremu, tak tutaj tym celem jest... pogodzenie się? Dla mnie to nie jest cel tej książki, ponieważ, mówiąc szczerze, nie ekscytowałam się tym tak bardzo. To jest, nie obgryzałam paznokci i nie podskakiwałam myśląc, czy oni się pogodzą, czy też nie, chociaż z ciekawością czytałam kolejne strony chcąc wiedzieć, czy wszystko będzie dobrze i czy Jagoda dowie się całej prawdy. Historia sama w sobie była naprawdę przyjemna i urocza, idealna na jesienne wieczory. Brakowało mi jednak Ireny, ponieważ jej jest najmniej w rej książce (z tych bohaterek, które wymieniłam) oraz momentów z kopem, które tchnęły by w fabułę jakieś ekstremalne emocje.

      Trudno mi jest opisać tą książkę, chociaż bez wątpienia należy ona do moich ulubieńców. Już od samego początku polubiłam główne bohaterki za ich osobowość. Każda z nich miała własny system wartości, własne zdanie, którego uparcie się trzymał. Przyznaję się, że porównywanie bohaterek było dla mnie zabawne. Wyobrażałam sobie, co matka/córka mogłaby zrobić na tym miejscu, jakby się zachowała, a sceny powstałe w mojej głowie były przekomiczne! Nie mogłabym sobie tego wyobrazić, gdyby nie wyraźne charaktery, które autorka nadała kobietom.

      Całą historię mogę opisać jednym zdaniem, a mianowicie: "codzienność kobiet, gdzie ukrywana tajemnica prawie rozbija rodzinę, a Jagoda ma problemy sercowe". I tyle. Nie wiem czy dlatego, że to moja pierwsza powieść obyczajowa, czy po prostu ta książka taka jest, ale inaczej nie potrafię o niej powiedzieć. Jednak zdecydowanie kiedyś jeszcze do niej wrócę, by przeczytać ją od nowa, a może wtedy znajdę jakiś ukryty sens? Tak więc polecam Ci tą książkę, jako odskocznię od problemów i od szarówki jesieni, lecz nie oczekuj od niej zbyt wiele.
Ściskam
Aga

2 września 2015

Tag Czas letniego szaleństwa!

Lato się skończyło, więc przedstawiam wam tag na zapamiętanie tych gorących dni.
Podpatrzyłam je u Majka bloguje i od razu chciałam wykonać!

Pokaż letnią okładkę, np. słońce, plaża, okulary, etc.

Nie mam za wiele książek z takimi okładkami...Ba! W ogóle nie mam, ale... Znalazłam dwie, które kolorystycznie przypominają mi lato. Co najlepsze, jeszcze żadnej z nich nie przeczytałam.
Wybierz książkowe miejsce, które byłoby idealnym miejscem na wakacje

Zdecydowanie obóz herosów z serii "Percy Jackson". Mimo wakacji uczyłabym się walczyć, zagłębiłabym się w tajniki mitologii greckiej, którą kocham, biesiadowałabym podczas ognisk. Tak, to idealne miejsce dla mnie.

Masz zamiar wybrać się letnie wakacje, ale chcesz przeczytać książkę, którą skończysz czytać przed wylądowaniem na miejscu. Jaką książkę wybierasz?

Ouch... To ciężkie pytanie. Prawdopodobnie byłaby to "Dom Hadesa", albo "Krew Olimpu" Ricka Riordana. Uwielbiam wszystkie książki z tej serii, więc jestem wręcz pewna, że pochłonęłabym je w czasie trwania lotu. Nawet turbulencji bym nie zauważyła!

Jesteś przygnębiony, ponieważ letni czas wakacji się kończy. Jaką książkę wybierzesz, która sprawi, że pojawi się uśmiech na Twojej twarzy?

Dowolny tom serii "Miłość na kołku" Kerrelyn Sparks. Uwielbiam humor zawarty w tych książkach i za każdym razem, gdy je czytam, na moich ustach pojawia się szeroki uśmiech.

Siedzisz na plaży, jakiego fikcyjnego bohatera wybierasz by ci towarzyszył?

Lucivar Yaslana! Wredny, arogancki, zbyt pewny siebie osobnik gatunku męskiego. Ale szczery i inteligentny. Albo spędzilibyśmy miło czas na konwersacji, albo skończylibyśmy na nauce walki.

Chcesz wybrać ulubione lody w rożku, ale potrzebujesz pomocnika! Którego fikcyjnego bohatera wybierasz?

Cat z "Nocnej łowczyni" Jeaniene Frost. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia. Ale to byłoby ciekawe spotkanie. Mam nadzieję, że nie napadłby nas nikt, bo wtedy byłabym zła.



To tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że spodobały wam się moje odpowiedzi. Do tagu nominuję Rude recenzje oraz każdego chętnego. Podsyłajcie linki z tym tagiem, albo dajcie odpowiedź w komentarzach!

29 sierpnia 2015

"Dragonswan" Sherrilyn Kenyon

Tytuł: Dragonswan
Seria (tom): Mroczny łowca (2)
Autor: Sherrilyn Kenyon
Wydawnictwo: Jove Books
Liczba stron: 86
Gatunek: fantastyka, romans paranormalny
Rok wydania: 2013

Hej Nat!
      Dość niedawno przeczytałam "Fantasy lover", o którym Ci napisałam. Teraz nadszedł czas na drugą książkę z tej samej serii.

      Po zapoznaniu się z kilkoma książkami Sherrilyn Kenyon wyrobiłam sobie opinię o jej stylu i, mówiąc szczerze, mam co do jej dzieł pewne oczekiwania. Z ciekawością wzięłam do łapek tą książkę.

      "Dragonswan" to opowiadanie z serii "Mroczny łowca". Zawiera w sobie historię Sebastiana, mężczyzny pochodzącego z odległych lat, który, dzięki przynależności do magicznej rasy, może podróżować w czasie. Przenosi się do czasów teraźniejszych, poznaje Channon i... idzie z nią do łóżka. Jednak wszystko się komplikuje, gdy ona okazuje się tą jedyną, którą zesłał dla niego los. Sebastian ma jedynie dwa wyjścia, wziąć ją do swoich czasów i być szczęśliwym, jednak to może się kobiecie nie spodobać, albo opuścić ukochaną ze świadomością, że już nigdy nie będzie żadnej kochał. Podczas tego wyboru musi pamiętać o problemach, które czekają na niego w domu, oraz liczyć się ze wściekłością kobiety.

      Muszę przyznać, że od początku polubiłam "Dragonswan". Historia z pozoru banalna, wręcz nieambitna, lecz naprawdę przyjemna. Tak przyjemna, że pochłonęłam ją w godzinę. Autorka wykreowała całkiem fajnych i sympatycznych bohaterów, których zachowania są wyraźne. Doskonale przedstawiony spór głównego bohatera z samym sobą to coś, co naprawdę mi się spodobało. Aż sama zaczęłam rozważać wszelkie "za" i "przeciw" takiej podróży. Akcja dzieje się szybko, bo i stron jest mało. Od razu wielka miłość i seks, ale rozumiem ten brak wstępu do akcji. Historia po prostu pędzi, nie bardzo dawała mi czas na oddech, bo znowu coś się działo, spotkałam coś nowego.

      Co do samych bohaterów, to uwielbiam ich! Sebastian jest taki uroczy i lojalny, ale nie ciapowaty. Widać, że za wszelką cenę troszczy się o swoich bliskich. Czytając kolejne słowa wręcz nabierałam na niego ochoty. Przystojny, dobrze zbudowany, a do tego ta drapieżność, która go otacza. Byłam wręcz dumna z niego, że nie posłuchał od razu swojego męskiego ego i choć trochę pomyślał nad skutkami przeniesienia Channon do swoich czasów. No i to jak dbał o swoją ukochaną. Ach, żeby tak ktoś zadbał o mnie...

      A Channon? Kobieta stanowcza, pracowita i w pełni oddająca się sprawie. Dniami przesiadywała w muzeum, by poznać historię gobelinu, który tam wisiał. Zwykle nie ulega chwili, lecz przy spotkaniu z Sebastianem poddaje się uczuciom, które w niej rozwalił owy mężczyzna. Mogłam poczuć te wszystkie emocje, które nią targały. Weszłam w jej skórę i nie chciałam wyjść! Podziwiam ją za to, że potrafi zrozumieć każdą sytuację, w której się znajduje. W krytycznych chwilach i podczas problemów nie poddaje się uczuciom, lecz spokojnie i racjonalnie analizuje wszelkie "za" jak i "przeciw", by na końcu podjąć odpowiednią decyzję. Kocham jej charakter i oddanie dla Sebastiana, a zwłaszcza jej waleczną stronę osobowości.

      Czuję pewien niedosyt spowodowany zbyt małą ilością stron. Autorka mogła z tego zrobić naprawdę dobrą książkę, a tak, to skróciła o około 60%. Chciałabym poznać dalsze losy bohaterów, to, jak budowali swój związek, czy opierał się głównie na seksie, czy też nie. Brakuje mi tego. Ale cóż, to, czego nie wiemy, możemy sobie sami dopowiedzieć. Niestety okładka nie zachęca zbytnio do czytania, ale nie przejęłam się tym. Przecież nie powinno się oceniać książki po okładce, prawda? Nie czekaj, tylko bierz tą serię w łapki i czytaj!
Ściskam
Aga

19 sierpnia 2015

"Girl Online" Zoe Sugg

Tytuł: Girl Online
Seria (tom): Girl Online (1)
Autor: Zoe Sugg
Tłumaczenie: Olga Siara
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 368
Gatunek: literatura młodzieżowa
Rok wydania: 2014

Hej Nat!
      Piszę do Ciebie, ponieważ wreszcie przeczytałam książkę, którą wygrałam w maju w konkursie u Wercenzentki.

      Od dawna na wielu blogach z recenzjami mogłam zauważyć tą książkę. Wiele osób ją chwaliło, lecz moi znajomi stwierdzili, że jedyna opcja, to spalenie jej! Ale skoro ją wygrałam, to wypadałoby chociaż zaglądnąć i dowiedzieć się o czym to jest. Wiedziałam jedynie, że autorką jest blogerka i vlogerka modowa Zoe Sugg, która od dawna marzyła o napisaniu książki. Nie spodziewałam się czegoś ambitnego, więc nie mogłam się zawieść.

      Na stronach tej książki obserwowałam życie Penny, która pod pseudonimem Girl Online prowadzi bloga. Dzięki swoim wpisom staje się popularna, a w czasie opisywanych zdarzeń ma aż kilka tysięcy obserwatorów. Dziewczyna w wolnym czasie pomaga swojej mamie w salonie ślubnym, który organizuje również przyjęcia. Kilka lat wcześniej Pen, wraz z rodzicami, miała wypadek, przez co cierpi na ataki paniki. Właśnie przez jeden z nich staje się pośmiewiskiem szkoły, a za sprawą swojej przyjaciółki o jej wpadce dowiedzieć się można w internecie. Na szczęście mama Peny dostaje zlecenie urządzenia ślubu w Nowym Jorku, na co się zgadza. W nowym mieście dziewczyna poznaje chłopaka, Noah, wnuka Sadie Lee, kobiety od cateringu. Od tego spotkania życie dziewczyny się zmieniło. Z jednej strony ma Noah, który pokazuje jej, że życie nie jest takie straszne, a z drugiej Elliota, zazdrosnego przyjaciela, który boi się, że straci Pen. Dziewczyna musi uporać się z problemem, który przyniósł jej blog, i z osobami, które zatruwają jej życie niczym śliwka popita mlekiem zatruwająca organizm.

      Gdy przeczytałam całą książkę, miałam w głowie jedną myśl, a mianowicie: "Ooo, słodkie". Tak właśnie mogę podsumować całą książkę. Powiem szczerze, że mnie nawet wciągnęła. Przeczytałam ją w niecałe 4 godziny (ach te pociągi). Sama historia była całkiem przyjemna, lecz przeznaczona głównie dla nastolatek. Główna fabuła nie była zbyt głęboka, ot problemy blogerki. Mimo wszystko spodobała mi się. Nie trzeba przy niej myśleć, to zdecydowanie na plus, szczególnie w czasie upałów, które były jeszcze kilka dni temu. Może nie weszłam w nią jakoś głęboko, to spodobała mi się na tyle, że "jarałam się" podczas opisów romantycznych chwil. Niestety mój mózg wyjechał na wakacje, więc nie ekscytowałam się tak bardzo, jak przy innych książkach (chociażby "Czarne Kamienie" Anne Bishop).

      Co do bohaterki, to polubiłam ją. Pen to nastolatka, która anonimowo prowadzi bloga. Tylko tam może wyznać całą prawdę czując się zrozumianą (nie liczę tu jej przyjaciela, ponieważ on wie o niej wszystko). Dziewczyna jest dość niezdarna, głównie przez stres, przez co w ważnych chwilach się potyka, a w rozmowie z chłopakiem, który jej się podoba, powie jakąś głupotę. Jej największą wadą, oprócz niezdarności, która czasami byłą słodka, było brak asertywności. Nie potrafiła przestać przyjaźnić się z Megan, która poniżała ją oraz ośmieszała publicznie, a nawet traktowała jak osobę na najniższym szczeblu drabiny społecznej.  Dziewczyna, widząc zainteresowanie Olliego Pen, postanowiła wepchać się do środka. Mimo tego wszystkiego główna bohaterka nazywa Megan swoją przyjaciółką. To nie jest normalne. To jest złe i krzywdzące. Podobało mi się jednak to, że zachowywała się jak normalna nastolatka, nie była ani zbyt dorosła, ani zbyt dziecinna. Byłam na nią wściekła za wszystko, co dotyczyło Megan, lecz w duchu jej kibicowałam, żeby wreszcie utarła jej nosa! No i współczułam jej przy tych atakach paniki. Człowiek w takich chwilach wręcz dusi się otoczeniem, jego ciało nie chce ruszyć się chociażby na milimetr, a mózg jakby przestaje myśleć. Jestem naprawdę szczęśliwa, że nigdy nie miałam takiego ataku.

      Co do Noah, to jestem nim zauroczona. Został przedstawiony niczym ideał. Naprawdę nie mogłam doszukać się jego wad. Romantyczny, pomysłowy i miły. W 100% dżentelmen. Robił wszystko, by zaimponować Pen. Po prostu ideał wśród ideałów, który skrywa sekret. Z wdziękiem sprawił, że wpadki dziewczyny był zabawne, a nie śmieszne. Najbardziej spodobały mi się jego oryginalne pomysły, jak piknik czy przewrót przez kamień. Był słodki, a zarazem męski. Naprawdę chciałabym poznać faceta takiego jak Noah!

      Książka ta, według mnie, jest skierowana głównie do nastolatek. Słodki romans z nutą problemów i małym kryzysem to jest to, czego chcą nastolatki. Czyta się ją szybko i przyjemnie. A do tego ta śliczna okładka, która zupełnie pasuje do treści, ponieważ Pen interesuje się fotografią. Polecam Ci tą książkę jako coś bardzo lekkiego do poczytania w upalny dzień.
Ściskam
Aga

17 sierpnia 2015

"Anielski ogień" Courtney Allison Moulton

Tytuł: Anielski ogień
Seria (tom): Anielski ogień (1)
Autor: Courtney Allison Moulton
Tłumaczenie: Paweł Marek Kruk
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 453
Gatunek: fantastyka
Rok wydania: 2011

Hej Nat!
      Co u Ciebie? Przeczytałaś ostatnio coś ciekawego? Bo ja niedawno skończyłam książkę, o której mam dwojakie uczucia.

      Sięgnęłam po tą książkę, ponieważ spodobała mi się jej okładka, gdy byłam w księgarni. Nie dość, że wygląda tajemniczo, to jeszcze ta ruda kobieta mnie zaintrygowała. No i ten miecz! Sam tytuł nie przekonał mnie do końca, lecz postanowiłam spróbować.

      Książka ta jest o Elizabeth, w skrócie Ellie, którą od dawna prześladują koszmary. Odkąd zobaczyła pod szkołą Willa, jej życie się zmieniło. Z dnia na dzień z normalnej nastolatki stała się dziewczyną, od której zależy przyszłość świata. Musi pogodzić dotychczasowe życie z nowymi obowiązkami, a nie pomaga w tym napięta atmosfera w domu. Od Willa dowiaduje się, że to jej kolejne wcielenie, przez co musi sobie przypomnieć własną historię, która liczy kilka tysięcy lat. Ellie bowiem od bardzo dawna strzeże ludzi przed kosiarzami, którzy to zjadają ludzi, a ich dusze porywają prosto do piekła. Bastian, główny antagonista tej książki, znajduje jednak sposób, by całkowicie wyeliminować dziewczynę z tego świata.

      Historia sama w sobie jest naprawdę dobrze przemyślana. Akcja rozwija się powoli, stopniowo, a początek wręcz wieje nudą. Przyznam się szczerze, że były momenty, kiedy chciałam tą książkę po prostu zostawić. Niektóre fragmenty były takie beznadziejne, że aż wręcz mnie usypiały! Jednak autorka zreflektowała się tym, że końcówka była całkiem dobra. Nie ukrywam faktu, że to całkowicie mnie zaskoczyło! Dosłownie przez kilka minut wpatrywałam się w jedno zdanie, ponieważ nie wierzyłam w to, co przeczytałam! Mimo wszystko mogę powiedzieć, z ręką na sercu, że czytało się to dosyć szybko. Chociaż historia nie wciągnęła mnie na tyle, żebym jakoś przeżywała losy bohaterów.

      A co do nich... Na początku poznałam Ellie. Wydawała mi się normalną dziewczyną, która lubi chłopców i imprezy. Miła, całkiem sympatyczna, dobrze wychowana. No po prostu ideał. Prawie. Ja rozumiem, że nagła praca obrończyni ludzkości to spore wyzwanie, ale wybieranie imprezy zamiast ćwiczenie do obrony świata? Ok, życie prywatne jest ważne. Rozumiem to. Ale skoro wiem, że ode mnie zależą losy świata, to nie idę na imprezę, tylko przygotowuję się do tego! No i dobiły mnie jej umiejętności typu "Nie wiem jak to zrobiłam, ale zrobiłam to idealnie!". Ja rozumiem, ma to we krwi, czy raczej w duszy, ale jak potrafiła to wykonać bez treningu?

      No i jest jeszcze Will, czyli facet tajemniczy i idealny. Prawie do końca nie wiadomo gdzie mieszka, co robi w wolnym czasie, ani czym się interesuje. Wiemy za to, że doskonale walczy, co jest oczywiste, i jest tak przystojny, że wszystkie dziewczyny do niego wzdychają. Ale oczywiście on nie podrywa żadnej, za co ma u mnie plusa. Od setek lat towarzyszył Ellie w jej bitwach ze złem, był wierny i przy każdej jej reinkarnacji, on był obok. Wkurzało mnie to, że zawsze pojawiał się w idealnym momencie. Ellie potrzebuje pomocy? Już jest, niech się nie martwi! To było naprawdę dość denerwujące.

      Ogólnie traktowałam tą książkę jako swego rodzaju odmóżdżacz i powód do zrelaksowania się. Owszem, odpoczęłam, ale moje myśli, zamiast błądzić między chmurami, zastanawiały się, jak to wszystko było możliwe. Jakim cudem Ellie potrafiła walczyć nie trenując, jakim cudem Will zawsze wiedział kiedy się pojawić i jakim cudem nastolatka wolała imprezę od ratowania ludzkości. Niestety, jestem zawiedziona tą pozycją. Chociaż okładka naprawę przyciąga człowieka, to treść już nie bardzo. Jestem wściekła, że momentami aż musiałam się zmuszać do czytania, ponieważ liczyłam, że coś się rozwinie. Jedynie zakończenie ratowało całą sytuację od kompletnej klapy i niektóre sceny, które przewijały się pomiędzy nudą. Gdybym musiała oceniać, dałabym 4 na 10.
Ściskam
Aga

27 lipca 2015

"Fantasy Lover" Sherrilyn Kenyon

Tytuł: Fantasy Lover
Seria (tom): Mroczny łowca (1)
Autor: Sherrilyn Kenyon
Wydawnictwo: St. Martin's Press
Liczba stron: 338
Gatunek: fantastyka, romans paranormalny
Rok wydania: 2002

Hej Nat!
      Od dawna zbierałam się, żeby napisać recenzję tej książki. Jak widzisz, wreszcie się udało!

      Z Sherrilyn Kenyon zapoznałam się podczas czytania jednej z książek z serii "Mroczny łowca". Żałuję, że w Polsce przetłumaczone zostały tylko 4 tomy, chociaż seria liczy ich ponad 30. A co najlepsze, wydawnictwo Mag nie wybrało pierwszych tomów do tłumaczenia.

      Nie wiem dlaczego wcześniej nie wpadłam na pomysł sprawdzenia na oficjalnej stronie pisarki listy tytułów z tej serii. Zrobiłam to ostatnio i... załamałam się. Okazało się, że zaczęłam czytać od 3 tomu! Na szczęście nie miałam większych problemów z wejściem do świata wykreowanego przez autorkę.

      "Fantasy Lover" to historia Grace i Juliana. Jest ona dość nietypowa, ponieważ Julian został uwięziony w książce wiele lat temu i, jako jej więzień i niewolnik, musiał oddawać się każdej osobie, która go przywołała. Konsekwencje braku seksu były nieprzyjemne, więc nie powstrzymywał się. Grace natomiast od dłuższego czasu nie miała mężczyzny. Za namową swojej przyjaciółki, Seleny, postanowiła wezwać mitycznego kochanka, chociaż nie wierzyła, że to w ogóle zadziała. Jak się okazało, zadziałało. I to naprawdę konkretnie. Od tego magicznego wieczoru Grace miała pod swoim dachem niewolnika seksu. Julian mógł się uwolnić jedynie dzięki kobiecie Aleksandra, a tak się złożyło, że nasza bohaterka na nazwisko ma akurat Aleksander. Jako, iż Grace naprawdę chciała pomóc Juliusowi, to musiała się powstrzymać od seksu z nim. Jak już wspomniałam, konsekwencje braku współżycia były dość nieprzyjemne, więc to zadanie było naprawdę trudne. Do tego, jak to w romansie, zaczęło rodzić się uczucie, które komplikowało całą sytuację.

      Historia z pozoru banalna, lecz intrygująca. Niby wiadomo, że wszystko będzie dobrze, to jednak czytając nie jesteśmy pewni, czy to się uda. A przynajmniej ja nie była pewna. Humor autorki nie jest naciągany, żarty są wplatane w sposób naturalny i przyjemny, więc niejednokrotnie uśmiechałam się do siebie. Jako, iż jest to książka erotyczna, nie zabrakło scen seksu. Nie były one wulgarne. Co to, to nie! Jednak były na tyle dokładne, że z łatwością mogłam sobie wyobrazić nie tylko ich razem, ale też to, jak się czuli przy sobie. No cóż... Pisarka nie ograniczyła się do opisania samego aktu, lecz też do gamy uczuć, które targały bohaterów. I dzięki temu o wiele łatwiej mogłam "wejść" w skórę Grace i wraz z nią odczuwać tą całą skomplikowaną, z jej punktu widzenia, i dziwną historię.

      Muszę przyznać, że pisarka naprawdę genialnie kreuje swoich bohaterów. Tak różnorodnych, a tak pasujących do siebie. Grace, stonowana kobieta, która wie, czego chce. W jej życiu królowała monotonia i nuda. Jako seksuolog była w każdym calu profesjonalna. Jednak przy Julianie poddawała się temu pragnieniu bliskości, ignorowała świat, który znajdował się dookoła, i skupiała się na mężczyźnie, który był idealny. Podobał mi się jej wewnętrzny spór, gdzie z jednej strony pragnęła Juliana, a z drugiej, przez swój charakter i naturę, była powściągliwa i nieśmiała. No i Julian. Seksualny niewolnik zaklęty w księgę. Po "wyzwoleniu" z księgi widać było, że robił to wielokrotnie. Od razu chciał zabrać się do rzeczy i był wielce zdziwiony, że Grace chce czegoś innego. Fascynowały go nowości w świecie, takie jak telewizor, co było naprawdę zabawne. Uwielbiałam momenty, kiedy już prawie zaciągnął Grace do łóżka, a ona nagle mówiła nie. To jego zmieszanie i niedowierzanie, że ktoś mu odmówił! Ogólnie Juliana jako postać uwielbiam! To wręcz idealny mężczyzna! Zaopiekuje się kobietą, sprawi jej przyjemność, a do tego nie jest śmierdzącym leniem. Tak, zdecydowanie ideał. Jego poczucie obowiązku było godne podziwu. Miał swoją godność, której nie utracił, mimo bycia niewolnikiem i wręcz popychadłem. Przez wieki usługiwał kobietom, co go zahartowało i wyrobiło pewnego rodzaju brutalność w jego charakterze. Niejednokrotnie współczułam mu tego, co przeżył i dziwiłam się, że nadal jest dość normalny.

      Co do samej książki, to zdecydowanie zakochałam się w niej. Historia napisana w sposób lekki, przyjemny, a do tego dość humorystyczny. Wiedziałam już jaki styl posiada autorka i nie zawiodłam się! Pochłonęłam ją w jeden dzień i żałowałam, że tak szybko się skończyła. Z wypiekami na twarzy i niecierpliwością czytałam chcąc dowiedzieć się, czy Julian zostanie uratowany i wreszcie będzie mógł wieść na pozór spokojne życie z ukochaną. No bo jak można żyć spokojnie będąc antycznym wojownikiem w XXI wieku? Żałuję, że Sherrilyn nie napisała, jak Julian poznawał nowy świat, nowinki technologiczne i wynalazki XX i XXI wieku. To byłoby coś genialnego. Ale zamiast tego mam cudowny romans paranormalny, który rozbawia, ale i pobudza! Zdecydowanie polecam!
     
Ściskam
Aga

26 lipca 2015

"Pięćdziesiąt twarzy Greya" E. L. James

Tytuł: Pięćdziesiąt twarzy Greya
Seria (tom): Pięćdziesiąt odcieni (1)
Autor: E. L. James
Tłumaczenie: Monika Wiśniewska
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 608
Gatunek: romans, erotyka
Rok wydania: 2012

Hej Nat!
      Od dawna słyszałam o pewnej książce, Opinie były różne, jedne lepsze, drugie gorsze. Jednak stwierdziłam, że nie będę bazowała na recenzjach innych i... Sama postanowiłam ją przeczytać.

      Cóż mogę powiedzieć... Wiedziałam na co się piszę. Wiedziałam co mogę tu zastać. Ale nie wiedziałam, że aż w takim stopniu. Mimo wszystko dotrwałam do końca.

      O tej książce zrobiło się naprawdę głośno za sprawą filmu, który został wyreżyserowany właśnie na jej podstawie. To miała być książka, która rozbudzi moje zmysły, przez którą nie będę mogła spać. Niestety, przeliczyłam się. I to bardzo.

      Mówiąc w skrócie, jest to historia Any i Christiana. Anastasia, w zastępstwie za swoją przyjaciółkę, jedzie poprowadzić wywiad do pana Christiana Greya, który, nie dość, że jest obrzydliwie bogaty i jest szefem firmy, finansuje uczelnię, na której studiują obie dziewczyny. Aby było zmysłowo, jak to mówią, tę dwójkę ciągnie do siebie od pierwszych sekund, licząc w to wpadkę przy wejściu Any. Jak to w romansach bywa, flirt i namiętność pojawia się wszędzie. Christian próbuje zdobyć Anę, a Ana próbuje zrozumieć Christiana. Pojawiają się wspólne wyjścia, drogie prezenty i szpiegowanie Anastasi. Do tego wielka zazdrość i możemy czytać o "pięknych" scenach w wykonaniu naszych bohaterów. Do całej historii miesza się przyjaciółka Any, Kate, ktora zakochała się w bracie Christiana, Elliocie. Christian, jako ten mroczny i władczy, wprowadza Anę w nieznany dotąd gatunek seksu, jakim jest BDSM. Większość historii polega na przekonywaniu Any, by jednak spróbowała w to wejść, oraz pokazywaniu jej, że to jest fajne i przyjemne.

      Jedno mogę przyznać szczerze. Czyta się to szybko. Co do samej historii... Autorka po prostu przesadziła. Myślałam, że już w drugim rozdziale wyskoczą mi z książki i zaczną uprawiać przede mną seks. To by było dziwne. Poza tym, ja rozumiem, że ktoś nie lubi wprowadzenia do fabuły, do akcji, ale, jakieś powinno być! Tutaj zaś nie było go w ogóle. Ledwie się spotkali i już się w sobie zakochali / mieli na siebie ochotę. Przyznaję się bez bicia, że niektóre sceny były fajne, jak ta, gdzie Christian martwi się o Anę, gdy jest pijana w klubie, i zjawia się po nią, albo ratuje dziewczynę przed rowerzystą. Słodkie też było to, kiedy przyjechał do niej do mieszkania po tym, jak napisała, że chciałaby, by on był obok. Ale całą książkę mogę opisać  kilku scenach: namawianie do seksu, seks, płacz, rozmyślanie o tym, jaki wspaniały i tajemniczy jest Grey i wszystko od nowa.

      Co do samych bohaterów, to jestem zawiedziona. Anastasia Steel, kobieta z, prawdopodobnie, roztrojeniem jaźni. Jest ona, czyli niezdecydowana dziewczyna, która nie wie czego chce. Z jednej strony pragnie Christiana i zrobi dla niego wszystko, a z drugiej nie chce zrobić nic, bo się boi. Rozumiem ten dylemat, ale skoro się boi i przez niego płacze, a jego świat wręcz ją odrzuca, to dlaczego się zgadza? Jest jeszcze wewnętrzna bogini, która chyba kocha wszystko, co dziwne. Milknie przy Christianie i wręcz ekscytuje się, gdy wspomniany mężczyzna choć spojrzy na nią. Do tego macha pomponami niczym cheerleaderka i jest napalona praktycznie cały czas. A ostatnią częścią zawiłej osobowości Anastasi jest jej podświadomość, którą uwielbiam najbardziej. Praktycznie cały czas odnosi się z sarkazmem i kpi sobie z bohaterki i z jej postępowania. Całokształt tej kobiety prezentuje się wręcz fascynująco. Niezdarna, niezdecydowana, pragnąca czegoś "więcej", ale sama nie wiedząca czego. Do tego zakochała się w panie Greyu i jest gotowa zrobić dla niego wszystko, lecz na własnych zasadach, które nijak mają się do oczekiwań mężczyzny. Z jednej strony to pozytywne, z drugiej wie, że tym samym narazi się na gniew swojego "Pana", co z jej strony jest głupotą. Jej ulubioną czynnością jest przygryzanie wargi (owszem, można to robić nieświadomie, ale praktycznie cały czas? Nie wyobrażam sobie tego).

      Jest jeszcze Christian. Apodyktyczny, zimny drań, który chce sprawować kontrolę nad wszystkim. Ponad wszystko pragnie, by Anastasia stała się jego Uległą. Czuje się dziwnie, gdy odkrywa, że chce czegoś "więcej", niż to, czego oczekiwał do teraz od innych swoich partnerek seksualnych. Pragnie kupować swojej "kobiecie" drogie prezenty "bo może" i nie chce słyszeć sprzeciwu. Uwielbia karać i sprawiać ból. Przyjemność sprawia mu również szpiegowanie Any oraz zaskakiwanie jej swoją obecnością w różnych miejscach. Do tego zdecydowanie ma te pięćdziesiąt twarzy. Co sekunda inny humor, zupełnie jak kobieta. W jednej chwili żartuje, jest rozluźniony, a w następnej całkowicie poważny chce kogoś ukarać. Bycie tak nieprzewidywalnym jest niebezpieczne, nie tylko dla siebie, ale i dla otoczenia.

      Jedynymi znośnymi postaciami w całej książce byli Taylor oraz Kate. Taylor to był wojskowy i ktoś w rodzaju służącego Christiana. Cichy, lojalny i miły. Sama nie wiem czym podbił moje serce. A Kate? Kobieta wybuchowa, namiętna i nie bojąca się powiedzieć prawdy. Niejednokrotnie krzyczała na Greya, za co ją po prostu pokochałam! To, jak mu dogryzała i dopiekała było genialne! Sądziłam, że każdy będzie traktował Greya jak jakiegoś boga, a tu niespodzianka! Kobieta, która klnie na niego, jako wybawienie w tym całym gniocie! Miałam ochotę ją wycałować, ale zrobił to za mnie Elliot.

      Cała ta książka była dla mnie komedią. Śmiałam się praktycznie cały czas. Czytając pierwsze strony miałam wrażenie, że ktoś podmienił mi książkę i czytam jakieś "dzieło" 13latki! Przez większość książki "odkrywałam" jaki to Christian jest wspaniały, przystojny i seksowny, jak Ana chce się z nim kochać, ale się boi. Ona chce być uległą, ale nie chce. Oddaje mu się, a potem płacze. A potem znowu oddaje. I znowu płacze. Błędne koło! Jej rozmyślania robiły mi z mózgu papkę. Były momenty, że nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać. Tego nie da się do końca wypowiedzieć słowami. To jest zbyt dziwne, by można było rozłożyć na czynniki pierwsze. A jeszcze te sceny łóżkowe! Czytałam lepsze w książkach, które erotykami nie są! Tutaj wszystko było... dziwne! Tak po prostu dziwne! Nie chodzi mi, że BDSM, lecz opisanie tego wszystkiego. Jakby autorka na siłę chciała pokazać, że jest w temacie, kompletnie nie rozumiejąc wszystkiego dookoła.

      Jeśli chcesz poczytać dobrą literaturę erotyczną, bądź pikantniejszy romans, nie bierz się za to! Moje zmysły miały zostać rozbudzone, ale zamiast tego dostałam dość sporą ilość śmiechu. Nie warto sięgać po tą książkę. Zdecydowanie nie. Mój mózg krwawił i dość często nie mógł się pozbierać.
Ściskam
Aga

29 maja 2015

"Anioł" Dorotea de Spirito

Tytuł: Anioła
Autor: Dorotea de Spirito
Tłumaczenie: Agata Kowalczyk
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 304
Gatunek: fantastyka
Rok wydania: 2010

Hej Nat!
      To już kolejny list do Ciebie, a ja kolejny raz nie wiem jak zacząć. Muszę o tym poczytać. Jednak nie dowiem się tego z książki, o której chcę Ci napisać.

      Dorotea de Spirito to pisarka, która swoją pierwsza książkę wydała w wieku 16 lat. Jednak "Anioł" to jej druga książka, napisana na wzór Romea i Julii.

      Książka zawiera w sobie losy dwójki bohaterów, Vittorii oraz Guglielma. Vittoria to anielica urodzona bez skrzydeł. Jej największym strachem było to, że nigdy się nie zakocha. Jednak pewnego dnia spotkała JEGO. Mężczyznę, który zawrócił jej w głowie. Z pozoru zwyczajny człowiek, który przyjechał do miasta wraz z ciotką, w rzeczywistości ktoś o wiele gorszy. Lecz czy na pewno? Możemy tu spotkać życie codzienne głównej bohaterki. Chodzenie do szkoły, przyjaciele, problemy typowej nastolatki. Życie w mieście przewraca się do góry nogami, kiedy ginie dziewczyna, anielica. Jedynymi stworzeniami zdolnymi zabić anioły są demony. Panika wywołana faktem, że przedstawiciel tejże rasy żyje wśród nich jest uzasadniona. I tutaj Vittoria ma wielki dylemat. Zaufać swojej intuicji i być z Guglielmo, czy jednak posłuchać innych i trzymać się od niego z daleka.

       Bohaterowie dosłownie jak z Romea i Julii. Ona delikatna, nieśmiała, on ten stanowczy, co walczy o związek. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby nie to, że czasami charaktery tych postaci były... Mdłe. Nie zawsze, ale jednak. Chociaż doceniam Vittorię za to, jak wspierała swoich przyjaciół, czy to podczas ich związku, czy wtedy, kiedy mieli kłopoty. A Guglielmo? Chciał chronić Vittorię, lecz jednocześnie chciał chronić siebie i swoją ciotkę. Nie jest to jakaś szczególna para, ot młodzi, którzy się zakochali... Oprócz tego, że pochodzą z różnych ras, nie wyróżnia ich nic szczególnego (no, jeszcze to, że Vittoria to anielica bez skrzydeł, o czym napisałam Ci wyżej).

      Co do samej historii, to jest całkiem przyjemna. Czasami nudnawa, ale jednak przyjemna. Dłużyło mi się czytanie, zwłaszcza po 1/3 książki, ale dotrwałam do końca. Banalna historia miłości z morderstwem w tle (jakoś mnie ono nie ruszyło). Rozczarowałam się. Spodziewałam się czegoś... wybitnie dobrego. Czegoś, co mnie wchłonie do reszty. A nawet nie zżyłam się z bohaterką i bez żalu skończyłam książkę. Może dlatego, że to dopiero druga książka pisarki. Albo dlatego, że wymagam zbyt wiele. Sama nie nie wiem. Ale... Nie napiszę, że polecam z całego serca, ponieważ miejscami wiało nudą. Moja opinia jest... neutralna. Ani to zbyt dobre, ani zbyt złe. Takie przeciętne. Mam nadzieję, że autorka wyrobi sobie styl, a następne jej książki, po które sięgnę, będą lepsze.
Ściskam
Aga

22 kwietnia 2015

"Honor Kobiety" Touria Tiouli

Tytuł: Honor kobiety
Autor: Touria Tiouli
Tłumaczenie: Maria Kowalska
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 122
Gatunek: literatura piękna
Rok wydania: 2007

Hej Nat!
      Czy czytając jakąś książkę miałaś kiedyś wrażenie, że część tekstu jest tam włożona na siłę, aby tylko zapchała strony? Doświadczyłam tego ostatnio. I mam dla siebie samej przesłanie. Nigdy więcej! Owszem, mogłam ją odłożyć, ale miałam nadzieję, że jednak coś się zmieni. I właśnie dlatego piszę do Ciebie. Chcę Ci opowiedzieć o pewnej małej, niepozornej książce.

      Honor Kobiety autorstwa Tourii Tiouli to spisana przez nią samą jej własna historia. Z opisu wynikało, że dostanę ciekawą powieść, która będzie trzymała mnie w napięciu, ale... Jak ja się myliłam! Gdybym sama miała to kupować, nie wydałabym ani grosza. Ale skoro to był prezent, to jednak się skusiłam. Najgorszy tydzień w moim życiu!

      Jak już wspomniałam, Touria opisuję historię, którą sama przeżyła.Ą teraz wyobraź sobie... Naiwna i bardzo ufna kobieta wychodzi do klubu. Tam spotyka mężczyzn, którzy ją zaczepiają. Gdy tylko dowiadują się, że owa kobieta pracuje w ambasadzie, przestają ją dręczyć. Kobieta wychodzi z klubu i widzi owych mężczyzn, którzy proponują, że podwiozą ją do domu. Nasza naiwna bohaterka zgadza się, a po chwili orientuje się, że została porwana. Nieznajomi wywożą ją i gwałcą, a właściciel domu, przy którym to się działo, kompletnie ją olał. Sprawę zgłosiła na policję i postawiono jej zarzut seksu pozamałżeńskiego. W tej chwili zamiast ofiarą stała się oskarżoną. Dodam jeszcze, że sprawcy tego czynu byli bogaci oraz z tak zwanej bogatszej części miasta.

      Historia sama w sobie straszna, bo przecież jak kobieta, dopiero co zgwałcona, może się nie załamać, gdy wisi nad nią wizja aresztu, albo czegoś gorszego, a do tego nie może opuścić kraju, ponieważ nie posiada własnych dokumentów, a za granicą czeka na nią rodzina, w tym małe dziecko. Do tego w krajach arabskich kobiety mają zdecydowanie mniejsze prawa niż mężczyźni, o ile w ogóle mają. Wszyscy starali się "pomóc" bohaterce, w wyniku czego kompletnie nie wiedziała co robić. Próbowała skontaktować się z byłym pracodawcą, czyli konsulatem, ale nagle, jakimś cudem, okazało się, że konsulat nie chce mieć z nią nic do czynienia, nawet w wielu swoich wypowiedziach informował, ze Touria u nich nie pracowała. Co najlepsze, wiele organizacji oraz osób, które kompletnie nie pomogły autorce, na sam koniec chwaliło się jak to oni się napracowali, by jej pomóc. No po prostu śmiać mi się chciało. Niby kraj rozwinięty, ale mentalność to z dalekich czasów, gdzie mężczyzna niczym jaskiniowiec miał jedyny głos w domu, a kobieta była tylko dodatkiem, by mu usługiwać.

      Niestety, to tylko połowa książki. Druga połowa to historia Emiratów Arabskich. Ja rozumiem, trzeba zapoznać czytelnika z kulturą, obyczajami i prawem w tym regionie, ponieważ są one specyficzne, ale pisanie całej historii? To było tak bardzo nudne, że prawie przy tym zasypiałam. Nie raz miałam ochotę wywalić tą książkę przez okno i czekać, aż jakiś pies ją dorwie i zrobi sobie z niej zabawkę. Na nieszczęście te dwie części były przeplatane między sobą, więc nie mogłam przekartkować historii państwa, by dostać się do głównego wątku. A szkoda, bo mi się naprawdę spodobał. Miałam wrażenie, że ta część informacyjna jest tylko po to, by książka nie była za cienka. Ma zaledwie 122 strony, ale, jak już wspomniałam, połowa z nich to informacje, w których około połowa jest niepotrzebna.

      Co do głównej bohaterki, to miałam mieszane uczucia. Z jednej strony jej współczułam, a z drugiej sądziłam, że była sama sobie winna. Opisywała siebie jako ufną i naiwną, co niestety się sprawdziło. Jak można wsiąść do samochodu dopiero co poznanych facetów, gdzie to właśnie oni jeszcze jakiś czas temu nas obrażali? No jak?! Dla mnie to po prostu nie do pomyślenia. Miała swoje chwile słabości, ale chyba każdy by miał, jakby był na jej miejscu. Jednak miałam ochotę potrząsnąć nią i krzyknąć, żeby wzięła się w garść. Rozumiem, że niewiele mogła zrobić, ale jednak czasami przesadzała. I nie chodzi tu o to, że nie potrafię się wczuć w jej osobę, bo nie potrafię. Nie zdarzyło mi się takie coś i nie wiem jak bym reagowała, jednak... To nie jest moja pierwsza książka tego typu, lecz pierwsza, jeśli chodzi o bohaterkę, która mnie denerwowała.

      Jeśli chcesz poczytać historię Emiratów Arabskich, to śmiało bierz to w łapki. Jeśli jednak chcesz zapoznać się z tragiczną historią kobiety, która z ofiary stała się oskarżoną, to niestety musisz być nastawiona specyficznie. Nie jest to łatwa książka, z trudem przez nią przebrnęłam i wiem, że nigdy do niej nie wrócę. Mam nadzieję, że kolejne takie książki będą lepsze.
Ściskam
Aga

2 kwietnia 2015

"Tajemnice starego dworu" Margit Sandemo

Tytuł: Tajemnice starego dworu
Autor: Margit Sandemo
Tłumaczenie: Lucyna Chomicz-Dąbrowska
Wydawnictwo: Pol-Nordica
Liczba stron: 150
Gatunek: literatura piękna; romans
Rok wydania: 2013

Hej Nat!
      Nigdy nie wiem jak zacząć do Ciebie pisać. Cholera, jednak listy to naprawdę trudna rzecz. Ale(!) nie piszę go bez powodu! Mam zamiar pomęczyć Cię dzisiaj z kolejną książką!

      Jest to "Tajemnice starego dworu" Margit Sandemo. Margit to norweska pisarka, z której twórczością pierwszy raz spotkałam się przy czytaniu "Sagi o Ludziach Lodu". Oprócz tego zapoznałam się z niektórymi pozycjami, wchodzącymi w skład "Opowieści Margit Sandemo". I właśnie "Tajemnice..." to jedna z tych pozycji!

      Jest to historia Cathariny, która już od dziecka była zaręczona z Malcolmem Jarncroną, dziedzicem Markanas. Jednak szkopuł w tym, że zna go jedynie z listów, które do niej wysyłał. Mężczyzna wielokrotnie przekładał swoje wizyty, aż wreszcie wysłał do swojej narzeczonej list, w którym zwalniał ją z danego słowa. Załamana kobieta przed nikim nie przyznała się do tego, ukryła list i wyruszyła do swojej ciotki, by następnie udać się do posiadłości Markanas i dowiedzieć się, dlaczego zaistniała taka, a nie inna sytuacja. Powodem tej wyprawy jest nie tylko ciekawość, ale również sympatia, którą bohaterka zaczęła czuć do Malcolma, oraz fakt, że jest najstarszą córką swoich rodziców i dopóki ona nie wyjdzie za mąż, nie mogą zrobić tego też jej młodsze siostry.

      Chciałabym Ci opowiedzieć o bohaterach, więc zacznę od Cathariny. Jest to córka właściciela kopalni. Z wyglądu różni się od swoich pięknych i pełnych temperamentu sióstr. Jest ciekawska i uparta. Kocha swoją rodzinę i nie chce jej martwić zerwaniem zaręczyn, więc wymyśla plan, by jednak mieć narzeczonego. Spodobała mi się tym, że postanowiła walczyć. Pojechała w nieznane, by odzyskać faceta, którego nawet nie widziała na własne oczy. To trochę dziwne, ale romantyczne. Wkurzające było to, że zakochała się w swoim byłym narzeczonym jak tylko go spotkała. Ja rozumiem, znała go z listów, ale to chyba nie wystarczy do prawdziwej miłości! A do tego pojechała tam pod innym nazwiskiem i praktycznie od razu wygadała mu się kim jest! Czy ona nie mogła poczekać? Ja rozumiem, to krótka książka, praktycznie harlekin, ale żeby być aż tak niecierpliwym?

      No i jeszcze nasz bohater. Malcolm to dziedzic Markanas. Dobrze wychowany, dba o swoich ludzi, troszczy się o nich. Do tego przystojny i wyrozumiały. Zerwał z Cathariną, by uchronić ją przez klątwą, która rzekomo została rzucona na jego posiadłość oraz rodzinę. W skrócie mogę opisać go jako ideał faceta, za którym poszłaby prawie każda kobieta.Chociaż mogę powiedzieć, że wydawał mi się zbyt idealny. Przechowywał wszelkie listy od swojej byłej narzeczonej w osobnym pokoju, ponieważ były dla niego niczym skarb. Romantyczne i tak bardzo nie w stylu dzisiejszych mężczyzn. Ale cóż się dziwić, przecież historia rozgrywa się w dawnych czasach, gdzie kobiety były tymi bezbronnymi osóbkami, które trzeba było bronić.

      Co do samej książki, jak na harlekina przystało, była krótka. Bardzo krótka. Skończyłam czytać w godzinę. Ale czego ja się spodziewałam, przecież widziałam jak "duża" jest ta książka. Jednak ta godzina była całkiem przyjemna. Nie nudziłam się czytając, a nawet mnie to wszystko zaciekawiło! Nie mogę jednak powiedzieć, że ekscytowałam się tak bardzo, jak przy moich ukochanych książkach. Po prostu... Przyjemnie się czytało i w sumie to tyle.Więc jeśli chcesz na chwilę oderwać myśli od problemów, to śmiało możesz sięgać po tą pozycję!
Ściskam
Aga

4 marca 2015

Albo Albo Tag

Cześć!

Dawno nie pisałam żadnej recenzji, zbyt mało czasu i w ogóle. No i od kilku dni męczę się z jedną książką. Postanowiłam sobie, że zrecenzuję tutaj każdą przeczytaną książkę i jestem do tyłu jakieś 4 pozycje, więc...
Żeby nie było tu tak pusto odpowiem na pytania z Albo Albo Tagu.
Tak więc... Miłego czytania!

1. Wolisz czytać tylko trylogie czy tylko powieści jednotomowe?
Zdecydowanie trylogie. Jeden tom to dla mnie za mało! Uwielbiam wchodzić w świat wykreowany przez autora i wraz z bohaterem przeżywać jego przygody.

2. Wolisz czytać tylko autorki czy tylko autorów?
Hmmm... Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale patrząc na moją biblioteczkę zdecydowanie przeważają kobiety (ach ta moja miłość do romansów).

3. Wolisz kupować tylko w Empiku czy tylko na stronach internetowych.
Strony internetowe! Empik jest strasznie drogi! No chyba, że mam możliwość kupna na pchlim targu, antykwariacie, albo bardzo taniej księgarni, to wybieram te ostatnie opcje ;)

4. Wolisz, żeby wszystkie książki zostały zekranizowane czy żeby przekształcono je w serial?
Nie. Nie, nie, nie, nie, nie! Kilka moich ulubionych książek zostało zekranizowanych i to były klapy! Ale jeśli bym musiała wybierać, to serial. Mniejsze prawdopodobieństwo, że coś z tych książek zostanie wyciętych.

5. Wolisz czytać 5 stron dziennie czy 5 książek tygodniowo?
5 książek tygodniowo <3! Zdecydowanie!

6. Wolisz być profesjonalnym recenzentem czy autorem?
Tutaj nie ma żadnej dobrej odpowiedzi dla mnie. Kocham pisać i kocham opowiadać o książkach, więc nie potrafię wybrać.

7. Wolisz czytać 20 ulubionych książek w kółko czy sięgać po nowe pozycje?
Sięgać po nowe pozycje. Rzadko kiedy wracam do przeczytanych już książek (zazwyczaj robię to, gdy wychodzi nowy tom serii, żebym sobie przypomniała o co chodzi). Ale myśl, że miałabym nie wrócić do Mrocznych łowców, czy Czarnych kamieni napawa mnie smutkiem.

8. Wolisz być bibliotekarzem czy sprzedawcą książek?
Bibliotekarz. Wtedy jedna książka ma okazję trafić do wielu domów, do tego sama mogę coś pożyczyć do przeczytania ;) Poza tym, czy widzieliście te wielkie, piękne biblioteki? Tyle książek *_*

9. Wolisz czytać tylko ulubiony typ literatury czy wszystko poza ulubionym typem literatury?
Tylko ulubiony typ literatury. Do nowych przekonuję się naprawdę długo i nie zawsze warto.

10. Wolisz czytać tylko książki fizyczne czy tylko e-booki?
Jeśli jestem we własnym pokoju - tylko fizyczne. Jeśli jestem w innym miejscu niż mój dom - e-book.


Pozdrawiam miłośników książek!

12 lutego 2015

"Koniec i Początek" Nora Roberts

Tytuł: Koniec i początek
Autor: Nora Roberts
Tłumaczenie: Maria Głowacka
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 192
Gatunek: literatura piękna; romans
Rok wydania: 1998

Hej Nat!
      Koniec sesji to najszczęśliwszy dzień w roku akademickim! Sama wiesz o tym doskonale. Wreszcie mogłam zabrać się za czytanie. W moje łapki wpadła książka Nory Roberts "Koniec i Początek", czyli romans. Tak, wiem, nie lubisz tego gatunku, ale ja go uwielbiam! I dość często będę o nim pisała. Zdecydowałam się na tą pozycję, bo nie jest to długa książka, ma zaledwie 192 strony, a potrzebowałam czegoś na zrelaksowanie się bez konieczności myślenia.

      Z tego, co się orientuję, Nora Roberts jest jedną z lepszych pisarek romantycznych. Jakby nie patrzeć, napisała ponad 230 książek w tej tematyce! Miałam już okazję spotkać się z jej twórczością, więc nie wahałam się nad tą właśnie książką.

      Jest to historia Olivii Carmichael, która ma za sobą ciężkie życie. Nieudane małżeństwo i śmierć synka znacząco wpłynęły na jej zachowanie i traktowanie innych ludzi. Przez mężczyznę, którego kiedyś kochała, a który wielokrotnie ją zdradzał, dzieli mężczyzn na tych bezpiecznych, którzy na pewno jej nie zranią, i niebezpiecznych, którzy mogą sprawić, że będzie cierpiała z powodu złamanego serca. W telewizji krajowej (ma siedzibę w tym samym budynku co telewizja naszej bohaterki) pracuje T.C. Thorpe, mężczyzna zakochany w Liv odkąd tylko ją zobaczył. Na kartach tej książki obserwujemy zmianę jaka zachodzi w Olivii, jak zmienia swoje podejście do mężczyzn, jak otwiera się na świat. Przełamuje się do końca w momencie, gdy Thorpe'owi zagraża śmierć. I w sumie tyle mogę powiedzieć o fabule.

      Autorka nie opisuje scen erotycznych w sposób sztampowy czy tani. Przedstawia je jako wyjątkowo głębokie, emocjonalne doświadczenia bohaterów. Język książki jest prosty, nawet fabuła niezbyt skomplikowana. Może to dlatego, że Nora napisała to na początku swojej kariery (książka napisana została w 1984 roku). Jednak powiem, że nie mogłam się od niej oderwać. Wciągnęła mnie całkowicie i z zapartym tchem czytałam kolejne strony. Nat, żebyś Ty widziała jak się ekscytowałam! Wielokrotnie miałam w głowie myśl, że, tak jak Liv, stoję gdzieś w pracy i podchodzi do mnie ON, facet, przy którym miękną mi nogi, i całuje mnie namiętnie. Chyba mam zbyt wybujałą wyobraźnię... Ale wracając do historii, to muszę przyznać, że zaczynam podziwiać autorkę. Niby tylko romans, niby żadnej akcji ani tajemnicy, niby nic ciekawego, ale naprawdę wciąga!

      Byłabym zapomniała. Muszę Ci opowiedzieć o bohaterach! Są po prostu niesamowici!
Olivia Carmichael, w skrócie Liv, córka sławnego właściciela ziemskiego, to komentatorka lokalnej telewizji. Jej widzowie mogą poznać ją jako perfekcjonistkę. Na antenie nigdy nie ulega emocjom, wszelkie informacje przekazuje z kamienną twarzą i w całości poświęca się pracy, co możemy zauważyć w książce - wielokrotne wyjazdy i długotrwałe wyczekiwanie pod różnymi siedzibami / budynkami tylko po to, by uzyskać kilka zdań komentarza do dziejących się wydarzeń.  Wydarzenia, o których wspominałam Ci wcześniej, pozostawiły po sobie trwały ślad, dlatego Olivia postanowiła, że nigdy ponownie nie wyjdzie za mąż. Jest uparta, nie poddaje się w dążeniu do celu i pilnie strzeże swojej prywatności. Spodobała mi się kobieta, bo, mimo swoich uprzedzeń do facetów, nie zamknęła się całkowicie na uczucia. Opowiadając swoją historię nawet zrobiło mi się jej żal. W wieku zaledwie 28 lat doświadczyła rozwodu i śmierci dziecka. To naprawdę wiele jak na tak młodą kobietę. Jednak! nie poddała się i twardo żyła dalej.

      No i jest jeszcze T.C. Facet, który jednocześnie mnie wkurzał, i którego uwielbiałam. W pracy poważny, wręcz sztywny, perfekcyjny do bólu, w życiu prywatnym romantyczny i wesoły. Jego postawa wobec Liv była momentami wręcz komiczna. Ta pewność siebie wręcz krzyczała "Za pół roku będziesz moją żoną!" albo "Nie chcesz mnie? Wiem, że jest zupełnie odwrotnie. Pocałuję Cię i zobaczysz, że mi się nie oprzesz". Wielokrotnie zdarzało mu się całować ją bez uprzedzenia, bo taką miał akurat potrzebę, a nawet tylko dlatego, że po prostu chciał. Ale uwielbiam go za to. To nie było tak, że on nic nie robił. Facet walczył o nią, ale miał na to własną taktykę. Wiedział, że Liv mu ulegnie, tylko musiał nad tym popracować. T.C. jest przenikliwy, co nieraz udowadnia łącząc fakty i odkrywając drugie dno wypowiedzi innych ludzi. A jego odwaga... No leci koleś w centrum niebezpieczeństwa, bo jest reporterem, więc chce mieć dobry materiał. Głupota? Wcale, że nie, bo zdaje sobie sprawę z zagrożenia, ale mimo wszystko dalej chce być w środku zdarzeń! No i ta jego cierpliwość... Który facet czekałby tyle na kobietę? Który działałby tak wolno i mimo momentów "prawie-prawie" powstrzymałby się, bo to ona powiedziałaby nie? Rzadko który! A on to zrobił. To było takie słodkie...

      Powiem Ci, że polecam tą książkę na rozluźnienie. Krótka, wciągająca i można puścić wodzę fantazji. Tak więc jeśli będziesz chciała ją przeczytać, wiesz gdzie mnie szukać.
Ściskam
Aga

4 lutego 2015

"Odcień fioletu" Jeri Smith-Ready

Tytuł: Odcień fioletu
Seria (tom): Odcień fioletu (1)
Autor: Jeri Smith-Ready
Tłumaczenie: Ewa Ratajczak
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 320
Gatunek: literatura piękna; fantastyka; romans paranormalny
Rok wydania: 2011

Hej Nat!
      Nawet nie wiesz jak bardzo brakowało mi czytania podczas ostatnich dni! Ciągle tylko nauka, nauka i nauka! Całe szczęście, że już niedługo koniec. Jednak (!) udało mi się wyskrobać trochę czasu (ach te kolejki) i wreszcie przeczytałam jakąś książkę. Tym razem był to "Odcień fioletu" autorki Jeri Smith-Ready. Dostałam ją od Ciebie już jakiś czas temu, ale dopiero teraz znalazłam czas na nią. Muszę przyznać, że trafiłaś w mój gust. Romans, romans, trochę fantastyki i romans - właśnie tak mogę to podsumować. Ale od początku.

      Książka opowiada historię dziewczyny o imieniu Aura. Jej życie z pozoru nie jest zbyt szczególne, uczy się, ma dobre oceny, nie ma rodziców, a wychowuje ją ciotka. Już na początku książki dowiedziałam się też, że ma ona faceta. Genialnego, ukochanego, utalentowanego Logana, który ma nawet zespół muzyczny o nazwie Keeley Brothers! W urodziny tego chłopaka odbywa się ich koncert. Wszystko idzie jak po maśle, instrumenty działały bez zarzutu, facet nie stracił głowy, a przedstawicielom wytwórni się podobało. Niestety wszystko się komplikuje. Wiadomo, para, jak to para, po udanym dniu chce "wypocząć" w zaciszu swojego pokoju. Jednak nie udaje im się to, ponieważ... Logan umiera. I nie, to nie jest spoiler. Można to wyczytać z tyłu książki! Aby wszystko skomplikować przed koncertem KB do szkoły dochodzi nowy chłopak, który od razu interesuje się Aurą i stara się z nią spędzać jak najwięcej czasu, chociaż bohaterka wyraźnie się przed tym broni. Och, i najważniejsza rzecz. Aura widzi duchy. Jest Poprzemienną, osobą urodzoną w dniu zimowego przesilenia. Dniu, w którym niewyjaśnione zdarzenie zmieniło życie wielu. Wszystko byłoby spoko, gdyby nie to, że te biedne duchy nie widzą siebie nawzajem i są rozżalone. Chcą każdemu, naprawdę każdemu, powiedzieć, jakie to straszne i niesprawiedliwe życie mieli.

      Co do samych bohaterów to Aura nie do końca mi się podobała. Byłą trochę niezdecydowana. Z jednej strony wiedziała, że lepiej będzie, jak Logan odejdzie, ale z drugiej naprawdę chciała mieć go obok. Trochę ją rozumiem, no bo dlaczego miałabym się dziwić? Kochali się, a tu nagle koniec. Naprawdę chciałabym Ci coś o niej napisać, ale... Dla mnie nie była aż tak wyrazista, żebym zapamiętała jej charakter aż tak dobrze. Wiem jedynie, że była bystra, inteligentna i nie denerwowała mnie aż tak.

      Mogę Ci jednak opowiedzieć coś o Loganie. To facet w stylu "Kocham cię i nawet śmierć nas nie rozdzieli. Umarłem? Co z tego! Dalej jesteś moja, bo widzisz mnie jako ducha. Spotykasz się z kolegą? Jestem zazdrosny, bo jesteś moją dziewczyną, chociaż umarłem". Trochę mnie wkurzał swoim zachowaniem i zazdrością. Wypytywał się o każde spotkanie z Zacharym, tak, jakby jeszcze żył i miał do tego prawo. Nie raz mówiłam do książki "Halo! Logan! Umarłeś! Nie żyjesz! Nie ogarniasz?". Szkoda, że mnie nie słyszał. Jednak mimo śmierci kochał Aurę i w tym momencie u mnie zapunktował.

      No i został nasz Zachary. Tajemniczy, intrygujący i uparty jak osioł. Ciągle zachowywał się jakby podrywał Aurę, ale powtarzał, że wie, że kocha Logana, że to dla niej za wcześnie, że on jej nie podrywa, że są tylko przyjaciółmi... Bla, bla, bla... Naprawdę niesamowicie ucieszyło mnie, kiedy postawił sprawę jasno i wyznał swoje uczucia. Mało mówił o sobie i swojej przeszłości. Zrozumiałam dlaczego dopiero w dalszej części. Jednak to było wkurzające! Chcesz się czegoś o nim dowiedzieć, ale nie! Nie powie Ci! No bo po co?

      Do tego poznałam kilka bohaterów drugoplanowych. Zapamiętałam jedynie przyjaciółkę Aury, Megan. Wspierała naszą bohaterkę, robiła wszystko, by tylko jej pomóc, chociaż sama miała problemy.

      Mogę to wszystko określić bardzo krótko: Aura ma dylemat, czy dalej napawać się miłością do Logana, bo przecież "żyje" teraz jako duch, czy może pozwolić mu odejść i być z żywym facetem. Przynajmniej dla mnie taki był główny wątek. I nie, nie marudzę. Lubię takie książki. Wciągnęłam się niesamowicie szybko, czytało mi się naprawdę przyjemnie. Nawet płakałam 3 razy, przy czym raz podczas śmierci Logana. To nie jest jakaś głęboka książka, ale autorka naprawdę potrafi pisać wzruszające momenty. Do tego swoim prostym językiem potrafi przekazać niesamowite rzeczy, a granie na emocjach czytelników prawdopodobnie ma opanowane na perfekt. Chociaż jest jeden malutki minus. Jeśli nie wczujesz się w postać Aury, to ta książka Cię wynudzi!

      A tak na marginesie... Ta książka dała mi do myślenia co do ślubów. "I, że cię nie opuszczę aż do śmierci". W tej książce to chyba tak nie do końca działa, skoro niektóre osoby widzą duchy. A chciałabym przeczytać takie "20 lat później" jakiegoś małżeństwa... Ale przede mną jeszcze drugi tom tej serii. Już niedługo w moich łapkach!
Ściskam
Aga

19 stycznia 2015

"Bogini oceanu" P. C. Cast

Tytuł: Bogini oceanu
Seria (tom): Wezwanie Bogini (1)
Autor: P.C. Cast
Tłumaczenie: Katarzyna Malita
Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 408
Gatunek: fantastyka; romans; romans paranormalny
Rok wydania: 2011

Hej Nat!
      Doskonale wiesz, że przerwy między zajęciami dość często są nudne. Ostatnio zabrałam ze sobą książkę, a dokładnie "Boginię Oceanu" P. C. Cast. No cóż... Przeczytałam ją całą i to dość szybko. Jest to pierwsza część serii "Wezwanie bogini", jednak jako jedyna przetłumaczona na język polski. Szkoda, bo chętnie sięgnęłabym po dalsze części. Wzięłam do ręki tą książkę, ponieważ znalazłam ją na przecenie. Stwierdziłam, że skoro kiedyś już miałam z nią do czynienia, to dlaczego miałabym jej powtórnie nie przeczytać, zwłaszcza, że podobała mi się.

      Możemy poznać historię Christine Canady, dziewczyny, która w swoje dwudzieste piąte urodziny wypowiada zaklęcie mające zmienić jej życie. Od tego właśnie momentu nic już nie było normalne. W związku ze swoją pracą (jest sierżantem amerykańskich sił powietrznych) Christine musi wyruszyć w podróż. Najzabawniejsze jest to, że ma lęk wysokości. Tuż przed wylotem CC ma pewne obawy co do tej podróży. Okazuje się, że słusznie, ponieważ samolot rozbija się nad oceanem. Gdyby nie pewna syrena, Christine zapewne umarłaby. Za sprawa magii owa syrena zamienia się ciałem z główną bohaterką. I tak od tej chwili nasza Christine znana była jako Undine, córka Gai i Lira, czyli mniej więcej z sierżanta stała się księżniczką. Niby jak w bajce, gdyby nie pewien tryton, który zakochany w prawdziwej Undine pragnie się z nią ożenić nie bacząc na zdanie dziewczyny. W międzyczasie poznajemy mężczyzn, którzy będą się starali o nią. Jednak problem jest taki, że, aby uciec od pewnego natrętnego trytona, Christine ponownie staje się człowiekiem i żyje na lądzie. Jednak co jakiś czas musi wrócić do morza, ponieważ czuję ogromną tęsknotę za wodą. No i tutaj rozkręca się książka. Życie człowieka w tamtym świecie i w tamtych czasach nie było proste. A już tym bardziej życie kobiety.

      Według mnie postacie były dopracowane, miały charakter. Nawet polubiłam główną bohaterkę! No i jej kochanka. Były momenty, że czytałam ignorując świat zewnętrzny oraz takie, gdzie mi się dłużyło, ale tak chyba jest w większości książek. Trudno mi pisać tą recenzję, ponieważ nie jest to lekka książka, chociaż z pozoru może na taką wyglądać. Mimo to jest napisana prostym językiem, który przyjemnie się czyta. Muszę jednak wspomnieć Ci o opacie, którego szczerze nienawidzę! To jest tak wredny człowiek, ze aż mam go dość. Był stworzony genialnie i właśnie dlatego go nienawidzę! Jego przekonania o tym, że kobiety to zło i tylko kuszą mężczyzn były niczym ze średniowiecza! Do tego ciągłe doszukiwanie się grzechów w CC. Jestem pewna, że z wielką ochotą chciałby udowodnić, że Christine była grzesznicą.

      No i jeszcze Andreas... Był odrobinę lepszy od opata, ale nadal mnie odstraszał! Ślepo wierzył wszystkiemu, co mówił kościół, a jego głównym celem było znalezienie żony, która byłaby posłuszna, pobożna i nie miała własnego zdania. A wszystko to po to, by przedłużyć swój ród i nie zostać wyklętym przez kosciół.

      A Dylan... Słodki, zakochany Dylan... Tak, jego polubiłam. Wierny, cierpliwy i kochany. Zrobiłby wszystko dla CC. Czekał codziennie w wodzie, by tylko ujrzeć swoją ukochaną. Czy to nie romantyczne? No powiedz mi, nie chciałabyś takiego faceta, który stałby pod Twoim oknem dzień i noc wyczekując Twojego wyjscia z domu? Dobra, zabrzmiało to trochę jak opis stalkera… Ale uwierz mi, Dylan taki nie jest.

      Jednak zabrakło mi tutaj ciętego języka, który uwielbiam w postaciach. Książka nadrabia czymś, co po prostu uwielbiam, a mianowicie mitologią. Owszem, pani Cast nawiązała do mitologi, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna, ponieważ, w moim przypadku, nawet najmniejszy jej element poprawia status książki. Powiem Ci, że końcówka... O mamo... Miałam ochotę udusić kobietę za to, co zrobiła. Naprawdę. Ale...! Koniec końców nie wyszło tak źle. Po ostatnich zdaniach byłam nawet zadowolona takim obrotem spraw. No, może nie do końca, ale już nie miałam ochoty na morderstwo.

      Wiem, że nie lubisz tej pisarki, ale ta książka jest inna, niż Dom Nocy, który pisze wraz z córką. Tutaj jest pełno tajemnic, magii, czujesz się jak w innym świecie, gdzie możesz zrobić dosłownie wszystko. Romans, magia i mitologia. No czego chcieć więcej? A no tak, sarkazmu i ciętych uwag. Ale mimo tych małych braków polecam Ci tą książkę. Mam nadzieję, że tak jak i ja, tak i Ty ją polubisz
Ściskam
Aga