27 maja 2018

10 książek z matkami, które wpłynęły na fabułę/historię bohatera

Dzień Matki za nami, a ja z powodu jego świętowania nie zdążyłam zrobić posta. Ale nic straconego!
Właśnie w związku z Dniem Matki mam dla was 10 książek z matkami, które wpłynęły na fabułę/historię bohatera. Zaczynajmy!

1. "Harry Potter" J. K. Rowling
Bądźmy szczerzy, gdyby Lily nie poświęciła się dla Harry'ego, ten by umarł będąc dzieckiem, a przyszłość byłaby kiepska. Tak samo to jej miłość chroniła go przed dotykiem Voldemorta aż do Turnieju Trójmagicznego.


2. "Replika" Marylin Kaye
Tutaj też sprawa jest jasna. Gdyby nie matka Amy, dziewczynka by zginęła w pożarze, albo jej przyszłość byłaby pełna eksperymentów.


3. "Dary anioła" Cassandra Clare
Clary myśli, że jest człowiekiem. A to wszystko przez to, że jej mama ukrywa przed nią jej dziedzictwo krwi anioła. I właśnie przez to reaguje jak reaguje na "prawdziwy|" świat. Gdyby nie zachowanie jej mamy, gdyby nie jej wybory,  to życie Clary byłoby spokojne i nudne.


4. "Cykl Inkwizytorski" Jacek Piekara Po przeczytaniu pierwszej części mogę śmiało powiedzieć, że matka miała duży wpływ na życie Mordimera. Gdyby nie ona, chłopak nie otrzymałby należytego wykształcenia oraz nie zostałby naznaczony. Dodatkowo nie zostałby sam, przez co nie znalazłby go przyszły mistrz. Jedno marzenie kobiety, a tyle ze sobą przyniosło.


5. "Acheron" Sherrilyn Kenyon Gdyby nie wybór matki i jej chęć ratowani8a syna, ten by nie trafił do łona innej kobiety, przez co jego dzieciństwo wyglądałoby inaczej, a co za tym idzie, Acheron nie byłby tym samym człowiekiem co teraz. Wielka miłość matki do dziecka sprawiła, że wszystko się skomplikowało, i chociaż dziecko przeżyło, to nie miało łatwego życia.



6. "Błękitnokrwiści" Melissa de la Cruz
W tej serii znowu rola matki jest naprawdę jasna. Gdyby matka Schuyler nie sprzeciwiła się prawu swojej rasy, dziewczyna w ogóle by nie istniała. No i przez ten występek rodzicielki dziewczyna była inaczej traktowana od innych.


7. "Ostatnie dni Królika" Anna McPartlin
Kobieta, którą nazywali królik, ma córkę, której ojciec teoretycznie jest nieznany. Niestety jej walka z rakiem powoli się kończy, jednak jej finisz znajduje się w hospicjum. Tam wraz z rodziną wspomina stare czasy, w tym swoją pierwszą miłość. Najpiękniejsze jest to, że stara się przyszykować córkę na nieuniknione. Ta miłość sprawia, że pożegnanie z rodzicielką może być łatwiejsze.



8. "Nocna tęcza" Claire Kin
Samotna matka wychowuje córkę w małej wiosce we Francji i sobie z tym nie radzi. Dodatkowo cierpi na depresję po stracie męża, a jej córka wymyśliła sobie siostrę. Niby zwykłe życie, jednak matka bardzo wpłynęła na los dziecka, ponieważ dziewczynka stawia sobie za cel uszczęśliwienie swojej matki.



9. "Czarne Kamienie" Anne Bishop
Tutaj nie matka, a matki miały wpływ na bohaterów. Saetan zawdzięcza to, że nie jest apodyktycznym tyranem, tylko ma serce i troszczy się o poddanych. Lucivar dzięki matce nie dostał matczynej miłości, co niestety miało na niego zły wpływ. Daemon podświadomie pamiętał nauki i troskę matki, dzięki czemu nie popadł w obłęd. Surreal dzięki matce umiała się bić i zabijać, a do tego pałała rządzą mordu do jednego mężczyzny. A Jaenelle dzięki matce wierzyła, że nie jest prawdziwą czarownicą. Tyle kobiet, tyle rodzai miłości, a tak wiele wpływów.


10. "Saga o ludziach lodu" Margit Sandemo
Tutaj seria jest opowieścią o sadze rodziny, więc matek jest wiele. Jednak jest ta jedna, pierwsza matka, która zapoczątkowała to wszystko, która sprowadziła ukochanego do ludzi, by z nim rozpocząć życie. Silje, córka Arngrima, to kobieta silna, waleczna, uparta, a zarazem kochana, troskliwa i lojalna. Dzięki swojej miłości do Tengela pokonała przeciwności losu i zapoczątkowała nowy ród. Co jest najpiękniejsze w niej, chociaż wiedziała, że jedno z jej dzieci może być przeklęte, nie poddała się i kochała wszystkich jednakowo. A temu oznaczonego klątwą chciała pomóc.




Jak widzicie, matki mają wielki wpływ na bohaterów. Wystarczy jedna decyzja kobiety, jeden wybór, i już życie bohatera może potoczyć się inaczej. Albo może go w ogóle nie być. Nawet wychowanie bohatera, które on sam nie pamięta, sprawia, że kształtuje mu się charakter, dzięki czemu jest taki, jakiego go kochamy. Czy też, jak w ostatnim przypadku, miłość matki do swojej rodziny, do swoich dzieci sprawia, że żadnego nie potępia, a chce dla nich jak najlepiej. Że pomimo wszystkiego nadal jest dla niej rodziną.

Za pomoc dziękuję Angie, Palcio, Różowa Muffinka, Nat, Gabi, Oksi, Inga, które pomogły mi, kiedy brakowało mi książek do listy, i na które mogę zawsze liczyć <3

8 maja 2018

Przysłowiowy TAG książkowy

Ostatnim czasy znalazłam bardzo fajny tak na blogu Czytam, piszę, recenzuję, polecam. Stwierdziłam, że też go zrobię ponieważ dlaczego nie? A więc zaczynamy!


1. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, czyli książka jednotomowa, której kontynuację chętnie bym przeczytała.
Potraktuję to pytanie troszkę inaczej, a mianowicie seria, której jeden tom został przetłumaczony, a chciałabyś przeczytać więcej. Są takie dwie książki. Bogini Nocy, P.C. Cast oraz Szalone życie wampira. Obie książki wprost uwielbiam i naprawdę, ale to naprawdę chciałabym przeczytać więcej.

2. Co za dużo, to niezdrowo, czyli kontynuacja, która była gorsza od pierwszej części.
Ojej, prawdopodobnie czytałam taką serię, jednak musiało to być dawno temu, ponieważ kompletnie nie pamiętam.

3. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, czyli książka, którą mogę czytać wielokrotnie.
Jest ich wiele. Całą seria "Miłość na kołku", "Mroczny łowca", jednak moim numerem jeden w tej kategorii to seria "Czarne Kamienie" Anne Bishop. Po prostu uwielbiam i czytałam je wielokrotnie.

4. Stary, ale jary, czyli ulubiona książka z dzieciństwa.
Powiem szczerze, że nie pamiętam jakie książki czytałam w dzieciństwie. Znaczy jedyną jaką pamiętam jest "Pinokio" i "Toy Story", ale nie były one moimi ulubionymi.

5. Nie taki diabeł straszny, jakim go malują, czyli książka, która mnie miło zaskoczyła
"Złodziej Dusz" Anety Jadowskiej. Byłam sceptycznie nastawiona do polskich autorów, więc nie spodziewałam się niczego ciekawego, jednak mile się zaskoczyłam. Pisałam o tej książce recenzję, którą możecie zobaczyć tutaj.

6. Nie chwal dnia przed zachodem słońca, czyli książka, która rozczarowała mnie swoim zakończeniem.
"Wilczy trop" Patricii Briggs. Coś mi brakowało, coś było nie tak. Był piękny plan, by było inaczej. A przynajmniej taki plan miałam w głowie. Znaczy zakończenie było dobre, naprawdę dobre, ale po powtórnym przeczytaniu stwierdzam, że lepsze byłoby inne zakończenie. Argh!

7. Wyśpisz się po śmierci, czyli książka, w którą tak się wciągnęłam, że mogłabym zarwać przy niej nockę
Zdecydowanie wszystkie części cyklu "Czarne Kamienie" od Anne Bishop. W sumie to przez nie zarwałam kilka nocy!

8. Mowa jest srebrem, a milczenie złotem, czyli książka z najlepszymi dialogami
Seria "Miłość na kołku", a przynajmniej pierwsze tomy. Dialogi są lekkie, zabawne, wzruszające i je kocham.

9. Raz na wozie, raz pod wozem, czyli książka, która miała dużo zwrotów akcji.
Może to będzie klasyk, ale dla mnie taką książką jest "Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna.

10. Pierwsze koty za płoty, czyli książka, przez której początek nie mogłam przebrnąć.
"Osiemdziesiąt dni żółtych" Viny Jackson. Recenzja już niedługo na blogu, a teraz już mogę powiedzieć, że jak przebrnęłam przez początek, to potem było lepiej.

11. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, czyli książka, którą zna prawie każdy.
"Harry Potter". Klasyk. I moja miłość.

12. Co ma wisieć, nie utonie, czyli książka, której zakończenie przewidziałam, będąc w trakcie czytania.
Wszelkie romanse paranormalne. Przecież to oczywiste, że oni będą razem. Mimo wszystko uwielbiam je czytać.

13. Od przybytku głowa nie boli, czyli ulubiona powieść licząca ponad 400 stron.
"Harry Potter i Zakon Feniksa" oraz "Córka krwawych". Nie dziwi mnie to.

14. Wszystko co dobre szybko się kończy, czyli ulubiona książka licząca mniej niż 200 stron.
"Mój anioł zemsty". Szybka, romantyczna, erotyczna, a lubię do niej wracać. Właśnie dlatego, że jest taka krótka!

15. Być kulą u nogi, czyli książka w której występuje trójkąt miłosny.
"Zmierzch". Tak, przyznaję się, lubię tę serię. Jest niewymagająca, lekka, odmóżdżająca i można przy niej odpocząć. A czasami człowiek potrzebuje takich książek!

16. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, czyli autor, którego przeczytałam więcej niż jedną książkę i mi się podobała.
Aneta Jadowska i Katarzyna Berenika Miszczuk. Akcent polski i bardzo dobrze. Kobiety piszą genialnie <3

17. Darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, czyli bohater, który czuje się niekomfortowo w sytuacji, jakiej się znalazł.
Wydaje mi się, że Percy Jackson od Ricka Riordana. Jakby nie patrzeć, był bardzo młody, kiedy dołączył do obozu, i praktycznie od razu musiał udowodnić, że to nie on skradł piorun Zeusa.

18. Co cię nie zabije, to cię wzmocni, czyli bohater, który pod wpływem różnych czynników dorośleje.
Sabina z cyklu "Sabina Kane" Jaye Wells. Zmienia się, jednocześnie pozostając sobą. A to wszystko dlatego, że cały jej świat wariuje i się zmienia. Wychodzi jej to na dobre.

Tak, wiem, często krążyłam wokół jednych tytułów w odpowiedziach, ale to nie moja wina, ponieważ one od razu same pchały się pod palce i idealnie pasowały do odpowiedzi.
To był długi tak, pełen przemyśleń, ale jestem zadowolona ze swoich odpowiedzi.
Oj tak.

6 maja 2018

"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk / 12 zdań

Tytuł: Szeptucha
Seria (tom): Kwiat paproci (1)
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 352
Gatunek: fantastyka
Rok wydania: 2016


Od dawna słyszę o tej książce, że jest dobra, że nowe spojrzenie na mitologię, że warto, więc postanowiłam sama sprawdzić. Fabuła skupia się na Gosi, która musi udać się na praktyki po medycynie do szeptuchy, by w przyszłości móc wybrać czy chce zostać lekarzem czy jednak szeptuchą.

Co do fabuły to jestem naprawdę zaskoczona i to pozytywnie, było trochę akcji, jak i spokojnych chwil. Wszystko fajnie, pięknie, cudnie, powoli kieruje się ku finałowi, zaskakując co czym jest. Największym minusem był moment, kiedy książka się skończyła. Zazwyczaj poszczególne tomy książek są niczym części serii filmów, tutaj jednak porównałabym do odcinka serialu. Zamiast zamknąć akcję w jedynym tomie, jednocześnie otwierając drogę ku ciągu dalszemu, tutaj mamy wielki znak "ciąg dalszy za tydzień", a akcja zatrzymała się w połowie, gdzie normalnie zatrzymać się nie powinna, czyli normalnie jak w serialu.

Gosię pokochałam od razu, ponieważ była odporna na wszelkie wierzenia i zabobony w świecie, gdzie mitologia jest żywa, a wszelkie stwory są dosłownie wszędzie, a do tego miała swój charakter. Do tego Mieszko komplikuje wiele rzeczy, rozprasza dziewczynę i staje się na tyle tajemniczy, że i my, i Gosia coś podejrzewamy. Ale cóż poradzić, spodobał mi się od samego początku, chociaż nie zasłużył na miano mojego książkowego męża (nie ma w sobie tego czegoś, co mnie pociąga), to jednak był na swój sposób specyficzny i do końca książki nie wiedziałam, czy go lubić, czy też nie (nie muszę bohatera lubić, żeby mi się spodobał).

Książkę czyta się szybko, bardzo szybko, nie męczy, nie wymaga przerw, po prostu się przez nią płynie. Całość jest miła i przyjemna, a do tego lekka, co jest zdecydowanie na plus, tak samo jak humor w niej zawarty, więc zdecydowanie polecam!

4 maja 2018

Kimi ni Todoke

Tytuł: Kimi ni Todoke
Tytuł oryginalny: Kimi ni Todoke
Gatunek: Romans, komedia, szkoła, shoujo
Kraj produkcji: Japonia
Rok produkcji: 2009
Ilość odcinków: Pierwsza seria: 25, druga seria: 12
Źródło: manga
Studio: Production I.G


Kreska

To było moje pierwsze anime z tak wyraźnym pokazaniem, że jest to typ shoujo manga. To znaczy, że jest dużo różnych "zmiękczeń" i dodatkowych kształtów takich jak bąbelki czy pięciokąty. Wszystko po to, by było bardziej "kawaii" (tłum. uroczy/urocze). Uważam, że rzeczywiście tak jest. Oprócz tych słodkich momentów, jest też sporo scen, kiedy główna bohaterka czegoś nie rozumie, zostaje przedstawiona w inny sposób, jak dla mnie to tylko potwierdza główny nurt tego typu mangi. O ile główna bohaterka jest pięknie narysowana, tak główny bohater przypomina Luffy'ego z OnePiece (manga i anime One Piece - może kiedyś napiszę o tym). Drugoplanowi bohaterzy również nie są bardzo piękni, ale dzięki temu nie przywiązujemy się do nich. Kolory bardzo odpowiadały aurze całej tej produkcji.
Kresce daje 8/10.

Znalezione obrazy dla zapytania Kimi ni Todoke

Fabuła

Fabuła opowiada o dziewczynie, która jest outsiderką. Zakochuje się w niej najbardziej popularny chłopak w szkole. Przez to, że fabuła jest dość rozciągnięta w czasie, znaczy żadne z nich nie podejmuje znaczących kroków w stosunku do drugiego, bardzo długo czekamy na moment, aż oboje powiedzą sobie: "Kocham Cię".
Oceniam fabułę na 8/10

Znalezione obrazy dla zapytania Kimi ni Todoke

Moja ocena

To anime, jak zwykle ten rodzaj, oglądam jednym tchem, to znaczy, że jak zacznę, to od razu muszę skończyć. Uwielbiam romanse, zwłaszcza animowane, gdyż fabuła skupia się tylko na połączeniu dwójki bohaterów. Od początku kibicowałam tej parze (nie zawsze to robię), czekałam, aż zaczną ze sobą rozmawiać, jak się przytulą, jak się pocałują, jak powiedzą sobie "suki desu" co oznacza "Kocham Cię". Autorzy powoli, ale to bardzo powoli, dodawali nam nowych wrażeń. Gama emocji, które pokazywało to anime, udzielała się również mi. Kiedy z zawstydzenia nie mogli ze sobą rozmawiać. Kiedy ona odkrywała nowe uczucia i starała się je nazwać. Bardzo nie chciałam, żeby to anime się skończyło.
Ogólna ocena anime 8/10.

3 maja 2018

Alexa & Katie sezon 1


Nazwa: Alexa i Katie
Tytuł oryginalny: Alexa & Katie
Rok produkcji: 2018
Gatunek: komedia, sitcom
Odcinki: 13x30 min
Twórca programu: Heather Wordham
Producenci wykonawczy: Heather Wordham, Matthew Carlson

Dość często czuję się masochistką, ponieważ biorę się za oglądanie seriali młodzieżowych, których bohaterowie to w 90% głupiutkie dziewczynki. Tak właśnie myślałam, gdy włączałam pierwszy odcinek Alexy i Katie na Netflixie. Chciałam się zrelaksować, odmóżdżyć, a że "plakat" był naprawdę ładny i jasny, to kliknęłam.

Katie i Alexa to przyjaciółki-sąsiadki, które znają się od dzieciństwa, dzięki czemu są jak siostry. Obydwie mają braci, Alexa starszego Lucasa, a Katie młodszego Jacka. Dziewczyny przez ostatnie kilka lat marzyły o pierwszym dniu w nowym liceum. Nie zdawały sobie sprawy, że ten dzień może nie być taki idealny, ponieważ... Alexa zmaga się z białaczką. Ze szpitala wychodzi zaledwie kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego, jednak jej dobry humor znika, kiedy zauważa, że zaczynają jej wypadać włosy. Pod wpływem impulsu ona i Katie golą sobie głowy na łyso. Trzeba jeszcze dodać fakt, że Alexa nie chce być w szkole "tą chorą dziewczyną", a jedynie normalną nastolatką, co nie do końca im się udaje.


Jak na sitom przystało, ich rodziny to jeden wielki chaos. Rodzice Alexy to nadopiekuńcza matka Lori oraz wiecznie zabiegany ojciec, który kocha swoją pracę, Dave. Katie też nie ma lekko, ponieważ mieszka jedynie z mamą, która szuka oszczędności gdzie tylko się da. Do tego wspomniani bracia. Lucas jest swego rodzaju Narcyzem, który kocha swój wygląd, a Jack... Cóż... Dość często to on powoduje problemy w domu.
Na pierwszy rzut oka to typowa młodzieżówka, gdzie losy bohaterek ograniczają się do życia szkolnego i domowego. Poniekąd to racje, ale jest jeden kluczowy szczegół. Choroba Alexy. Jak dla mnie, to właśnie ona napędza ten serial. Wiele sytuacji stworzonych jest przez nią, to właśnie oka komplikuje na pozór spokojne życie rodziny i to właśnie ona sprawia, że życie układa się na nowo. Co najfajniejsze, białaczka nie jest tutaj pokazana powierzchownie, to znaczy "ojej, ona jest chora, zapomnijmy o tym na prawie cały serial, wykorzystując chorobę tylko w niektórych momentach", lecz jest pokazana prawda. Przez cały czas każdy powtarzał Alexie, że nie może się przemęczać, że musi na siebie uważać i to nie było czcze mówienie, ale wręcz przymuszanie jej do odpoczynku. Kolejnym plusem była przewrażliwiona matka. Dlaczego? Ponieważ która kobieta nie jest przewrażliwiona, kiedy jej dziecko może umrzeć? Chyba żadna. I właśnie mając taką postawę genialnie wykorzystali tą matczyną miłość. Był epizod, gdzie Alexa sprawdzała na jak wiele może może sobie pozwolić, a reakcja i wytłumaczenie Lori były tak rzeczywiste, że aż chwyciły mnie za serce. Naprawdę.


Jeśli chodzi o główne bohaterki, to jestem nimi oczarowana. Znaczy się, owszem, są głupiutkie, nieodpowiedzialne i robią rzeczy, które normalni ludzie by nie zrobili, ale z drugiej strony mają swoją osobowość, mają charakter, nie są płaskie. Alexa jest typem sportowca, który koc ha koszykówkę i chciałby się załapać do drużyny szkolnej, a Katie to raczej mózg tej paczki. Te przeciwieństwa sprawiają, że na problemy patrzy się z dwóch różnych perspektyw, nie mamy przedstawionego tylko jednego toku myślenia. Tak samo więź między dziewczynami jest pokazana prawdziwie. Nie zawsze się ze sobą zgadzają, czasami robią coś wbrew drugiej, mając na celu jej dobro, ale koniec końców i tak się rozumieją, wiedzą, dlaczego postąpiły tak, a nie inaczej. I to jest piękne.


Sam serial jest dla mnie jak najbardziej na plus i warto go obejrzeć. Czasami był aż za bardzo przerysowany, ale dało się to znieść. Wynagradzało mi to przedstawienie choroby, o czym wspomniałam wyżej. Szczerze? Jak najwięcej młodych osób powinno obejrzeć ten serial by mieli minimalne pojęcie o białaczce, ponieważ wiele ludzi nic o niej nie wie, nie wie jak się zachować wobec takiej osoby, nie wie na co chora może sobie pozwolić i na co uważać. A skoro jest to w luźny sposób przedstawione, to może młodzi by się czegoś nauczyli? Chciałabym. Mówiąc szczerze, mam te ćwierć wieku i do teraz czułam się nieswojo w myślą o jakiejkolwiek odmianie raka. Nie lubię naukowego bełkotu (zignorujmy, że przez 5 lat uczyłam się tylko naukowego bełkotu, to była matma, a nie biologia czy medycyna!), dlatego ten serial był dla mnie szokującym odkryciem, który pokochałam. Tak sobie myślę, że współczesne seriale dla nastolatek są dość płytkie, ich przesłania skupiają się głównie na "Uwierz w siebie/marzenia! Dojdziesz daleko!", "Prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko" czy też "Nie poddawaj się!" co można podpiąć pod każdy serial, nawet najdurniejszy, a tutaj trafiłam na coś głębokiego, a zarazem przyjemnie podanego. Jak już usiadłam do oglądania, to cały sezon podszedł w jeden dzień. Dzięki Ci tato za Netflixa! Nie wynudziłam się ani chwili, wręcz przeciwnie! Spędziłam naprawę bardzo, ale to bardzo miły czas. I co najważniejsze, nie robiłam nic innego, tylko oglądałam. To ważne, ponieważ seriale zazwyczaj oglądam przy pracach domowych jak sprzątanie, prasowanie czy obieranie ziemniaków. Tak więc serial zdecydowanie warto obejrzeć.

Kami-sama hajimemashita / Jak zostałam Bóstem

Tytuł: Jak zostałam Bóstwem / Kamisama kiss
Tytuł oryginalny: Kamisama hajimemashita
Gatunek: Romans, bóstwa japońskie, nadprzyrodzone, komedia, fantastyka, anime
Kraj produkcji: Japonia
Rok produkcji: 2012
Ilość odcinków: I seria 13 odcinków, II seria 12 odcinków, Kako-hen: 4 odcinki
Źródło: manga
Studio: TMS Entertainment





Kreska

Znów zacznę od oceny typu. Shoujo manga jest to manga dla dziewczyn, więc powinno być dużo scen "kawaii" czyli słodkich, uroczych. Bohaterowie powinni być pięknie narysowani. W tym anime jest to widoczne, ale nie każda scena jest zrobiona na uroczą, czym się cieszyłam, bo nie było przesady w kresce. Główni bohaterowie są narysowani pięknie. (Nawet do dziś jak jest mi smutno oglądam rysunki Tomoe! ;p).
Kresce daje 10/10.

Znalezione obrazy dla zapytania kamisama hajimemashita  

Fabuła

Fabuła skupia się na dziewczynie, która zostaje bez domu. Wtem spotyka człowieka, który oferuje jej zamieszkanie w swojej... świątyni, ale nie za darmo, w zamian musi się opiekować ta świątynią, ale nie jako zwykła kapłanka. Spotyka tam sługę poprzedniego bóstwa lisa Tomoe i zaczynają się...   kłócić, ale wiadomo, kto się lubi ten się czubi. Historia jest zabawna i bardzo romantyczna, czyli to co lubię najbardziej. Akcja jest wartka, nie czułam przeciągania fabuły "na siłę" (kiedy manga odnosi sukces komercyjny często kontynuuje się ją, co jest już nudne, a przede wszystkim powstaje więcej sprzeczności) i po obejrzeniu wszystkiego czułam "depresję pofabularną" (to uczucie gdy skończysz coś czytać/oglądać, a dalej siedzi to w twojej głowie i cały czas o tym myślisz i dopowiadasz sobie, co mogło być dalej). Całe dostępne anime obejrzałam jednym tchem. Nie mogę się doczekać kolejnych odcinków, gdyż nie została zekranizowana cała manga.
Fabule daje 10/10.

Podobny obraz 

Moja ocena

Mimo, że od pierwszego odcinka wiedziałam jak skończy się to anime i wcale mnie nie zaintrygowało, to pokazane emocje, i te emocje, które czułam podczas oglądania, są nie do opisania! Czułam złość, kiedy musiałam iść do pracy, czułam wielką radość, gdy był mróz na dworze, a ja siedziałam sobie pod kołderką z kubkiem ciepłej herbaty w dłoniach i oglądałam mojego kitsune Tomoe i Nanami. Będę z pewnością powracała do tego anime.
Nie pożałuje jak dam 10/10.