5 maja 2020

Ugrzeczniony zabójca? czyli Arrow sezon 2

Nazwa: Arrow
Tytuł oryginalny: Arrow
Rok produkcji: 2013
Gatunek: science fiction, akcja
Odcinki: 23x42 min
Reżyseria: David Nutter, Guy Norman Bee, John Behring
Kraj oryginalnej premiery: USA

Drugi sezon zaczyna się niedługo po akcji w pierwszy. Gates zostało zniszczone, ludzie, w tym Tommy, przyjaciel Olivera, nie żyje, a świat toczy się dalej. Na horyzoncie pojawiają się naśladowcy Kaptura, w mieście odbywają się wybory na burmistrza, a Moira Queen czeka na rozprawę sądową. Niby wszystko idzie do przodu, jednak znowu w mieście pojawiają się złoczyńcy, więc Oliver musi wrócić z "wakacji" na wyspie. Sprawa jest o wiele grubsza, ale i jednocześnie prostsza, niż się wydaje.

Oliver po tragedii w Starling City próbuje się zmienić. Ma dość zabijania, widzi swoje błędy i szuka celu w swoim życiu. Wyspa, na której kiedyś utknął, mu pomaga, jednak Kaptur jest potrzebny w mieście, a Oliver rodzinie. To początek serialu, ale i moment, w którym zmienia się całe postępowanie Olivera jak i funkcjonowanie całego miasta. Na początku fabuła skupia się na Gates, gdzie rozegrała się tragedia. Dosłownie wszystko do tego nawiązuje. Nie tylko zachowania bohaterów, ale życie mieszkańców Starling City. Wszyscy politycy nawiązują do tego wydarzenia, kandydaci na stanowisko burmistrza wykorzystują tę tragedię, by mieć przewagę nad innymi. I to jest dobre podejście do całej sytuacji, ponieważ fabuła nie skupia się tylko na Oliverze i Kapturze, ale na życiu mieszkańców. Kolejną sprawą, która mnie kupiła, była akcja z Mirakuru. Po prostu fenomenalne użycie cudownego środka, by stworzyć praktycznie niemożliwych do pokonania przeciwników, a jednocześnie pokazać jak rząd potrafi działać w trudnych momentach. Tutaj z mojej strony wielkie brawa za to jak została poprowadzona fabuła. Nikt nie szedł na łatwiznę, zostało postawionych wiele przeszkód, a jeszcze więcej rzeczy się nie udało, ale dzięki temu wyszło naprawdę dobre widowisko.
Dodatkowy plusik? Flash! Wreszcie dowiedziałam się jak Barry i Oliver się poznali! No dla mnie to spotkanie było kwintesencją ich osobowości! Tak bardzo różne osoby, zupełne przeciwieństwa! Idealnie skomponowane w całość.

W tym sezonie Oliver ma o wiele więcej na głowie. Nie tylko te kilka lat na wyspie, ale również wydarzenie w Gates. Próbuje się odseparować od wszystkiego, ale nie może, bo miasto go potrzebuje. Jest rozerwany pomiędzy chęcią zlikwidowania złoczyńców, a niezabieraniem życia innym. Tutaj było duże pole do popisu na temat moralności jak i priorytetów Olivera jako człowieka, a nie tylko maszyny do zabijania "stworzonej" na wyspie. Miałam wrażenie, że Arrow chciał działaś bardziej samodzielnie, by nie narażać swojego zespołu. To było zrozumiałe, patrząc na to jak skończył jego przyjaciel. Tu zaszła w Oliverze zasadnicza zmiana. Nie był już Mścicielem. Ten rozdział już zamknął. Stał się Obrońcą. To słowo idealnie odzwierciedla jego stan, moment i miejsce, w którym się znalazł. I widać, że zmienił się pod wpływem wydarzeń. Dojrzał, zaczął doceniać życie jak i rodzinę. Jest progress, a nie tylko stała linia.

Team Arrow? Nadal na miejscu! John Diggle dalej jest sobą, pomaga Oliverowi i chroni życie innych. Tutaj był najmniejsza zmiana jeśli chodzi o zachowanie. Fakt, miał kilka trudnych decyzji do podjęcia, jednak nadal był odważnym, dążącym do celu facetem. Miał mały epizod z wojskiem rządowym, co było początkiem do nowych możliwości dla Olivera.
Co do Felicity Smoak, pokazano jej inną twarz. Do teraz była głównie superinteligentną i technologicznie sprytną kobietą, a tutaj po prostu wpadła po uszy po poznaniu Bary'ego. Tak! Był wątek miłosny, któremu kibicowałam! Rozwinął tę postać pod kątem osobowości i człowieczeństwa, stała się kimś z życiem, a jedynie pracownikiem.
Dobrze było widzieć, że pozostałe postacie nie zostały zmarnowane. Thea wydoroślała, tak samo jak jej facet, chociaż wątki z jej udziałem były bardzo nastoletnie. Wzloty, upadki, miłość, problemy w miłości. Można było trochę tutaj pokombinować, ale mimo wszystko Thea to nadal nastolatka z przejściami. Dziewczyna stanowiła niezły kontrast, tworząc problemy życia codziennego i miłosnego na tle ratowania miasta czy świata przed nienawistnym mężczyzną.
Mówiąc ogólnie, każdy z bohaterów "dorósł", przeszedł metamorfozą zależną od jego przeszłości. Nie ma postaci, która zostałaby taka sama jak w pierwszym sezonie. Ewolucja to coś normalnego, naturalnego, coś, czego oczekujemy po jakichkolwiek zdarzeniach. I właśnie do otrzymałam! Czy to Moira Queen, Felicity Smoak, czy też klasyczny John Diggle. Za to szanuję ten serial. Pokazuje, że wszystko jest przemyślane, ma swój cel, nic nie jest zbędne, a świat i jego dzieje po prostu kształtują człowieka.

Drugi sezon oglądało mi się o wiele przyjemniej niż pierwszy. Może to zasługa gościnnego występu Barry'ego Allena? Może fakt, że już coś o świecie wiedziałam i nie miałam natłoku informacji, tylko stopniowe rozłożenie? Nie wiem. Ale jedno muszę przyznać. Pojawienie się niektórych postaci, których bym się nie spodziewałam, sprawiło uśmiech na mojej twarzy. Mniej więcej wiem co się będzie działo w dalszych sezonach, bo lubię sobie spoilerować cokolwiek czytam czy oglądam, ale nadal jestem ciekawa jak potoczą się niektóre wątki, co zrobią bohaterowie i co się stanie z Theą. Naprawdę polubiłam tę dziewczynę! Do tej pory serial szedł w dobrym kierunku, mam nadzieję, że nie spierdzielą mi go w dalszych częściach. Oby trzymali poziom!