15 lutego 2023

Nadmiar rozmyślań szkodzi, czyli "Królestwo ciała i ognia" Jennifer L. Armentrout

Tytuł: Królestwo ciała i ognia
Seria (tom): Krew i popiół (2)
Autor: Jennifer L. Armentrout
Tłumaczenie: Jerzy Malinowski
Wydawnictwo: Muza / You&Ya
Liczba stron: 608
Gatunek: fantastyka
Rok wydania: 2022

      Jak tylko skończyłam pierwszy tom, prawie natychmiast wzięłam się za drugi. Zakończenie było tak dobre, że nie mogłam czekać. Na szczęście i ten tom był dostępny na Legimi.

      Nie było pytań. Nie było oświadczyn. Casteel podjął decyzję, że Poppy wyjdzie za niego. Do tego nasi bohaterowie chcą dostać się do Atlanti, a Poppy zaczyna odkrywać w sobie nowe moce. A wszystko dookoła mogło w każdej chwili zacząć się walić.

     Ten tom zaczyna się praktycznie od razu po pierwszej części, więc nie tylko nie ma odczuwalnego przeskoku czasowego, lecz do tego nie trzeba wyjaśniać czegoś, co się odbyło poza kartami książki. I naprawdę bardzo się z tego cieszyłam. Pierwszy tom zaskoczył mnie takim zakończeniem, że już teraz musiałam przeczytać co dalej. Jednak tutaj przez pierwszą część fabuły akcja zwolniła, bardzo zwolniła. Przez to nie mogłam się wgryźć, ani wczuć w fabułę. Za dużo mówienia, za dużo uzewnętrzniania, za mało działania. I jasne, nie można napakować sześciuset stron czystą akcją, ale wynudzenie pierwszej części też nie pomaga przy czytaniu. Zbyt łatwo można się zniechęcić. Ale jak już najgorsza część minęła, poszło wszystko z górki. Niestety nie przez tyle akcji co bym chciała, lecz przez emocje pomiędzy bohaterami, relacje, które się powoli kształtują i normują. Bo tak, ten tom skupia się głównie na rozwoju postaci, ich zmianach, nawiązywaniu relacji jak i trochę większym zapoznaniu nas ze światem. Szkoda, że to, co mnie przyciągało do tej książki to ostatnie 20% stron.
     Ja jestem zwolenniczką rozmów między postaciami, bo nie tylko napędzają fabułę, ale też potrafią napsocić przez nieporozumienie. Dodatkowo rozwijają postacie, dają pogląd na ich zachowanie. Ale jeśli ktoś wsadza mi multum bezsensownych dialogów, to mnie szlag trafia. Gdyby je wyciąć, objętość mogłaby zmaleć nawet o sto stron. Jeszcze do tego zostało dowalone wracanie w przemyśleniach do jednych tematów i kręcenie się dookoła nich. One nie wnosiły kompletnie nic do akcji. Nic. Zero. Null. To mogłoby pomóc w poznaniu Poppy i jej sposobie myślenia, ale było zbyt irytujące, by mogło pomóc. Miałam z tym wielki problem, chciałam kartkować kolejne strony, by tylko laska przestała nakręcać się wokół tego samego.

      Jednak największy plus zauważyłam w postaciach. Ewoluowały. Poppy nie była już nieśmiałą, niepewną panienką, która chce wypełnić wolę bogów. Starał się pewna siebie, waleczna, odważna. Całkowita przemiana na podstawie doświadczeń, których przeżyła. Z przyjemnością obserwowałam jak dziewczyna dosłownie dorasta. Z niewinnego dziecka staje się kobietą, która podąża do swoich celów, niszcząc narastające przeszkody. Bywały momenty, kiedy krzyczałam “Do boju dziewczyno!” podczas czytania. Ale, tak jak wspomniałam, niemiłosiernie irytowało mnie ciągłe wracanie myślami i rozważaniami do jednych i tych samych tematów, jakby laska momentami nie potrafiła pójść dalej.
     Co do Hawka, który okazał się księciem, a do którego w poprzedniej części byłam sceptycznie nastawiona przez jego toksyczność, tutaj trochę się już ogarnął. Szanował czyjeś zdanie, nie był samolubnym, aroganckim dupkiem, powoli stawał się “względnie normalny”, ale nadal pociągający. Całkowicie kupił mnie tym jak dbał o swoich ludzi, troszczył się o Poppy i po prostu był dla nich księciem. Ale też w tym tomie pokazał się z nieco innej strony, jako ten wrażliwy, pełen emocji, wręcz ludzki. Może właśnie to sprawiło, że dałam mu drugą szansę. I nie zmarnował jej! Na kolejnych stronach pokazywał, że warto zainwestować czas w czytanie, by nie tylko poznać go lepiej, ale też przekonać się do czego jest zdolny.
      Standardowo, jestem zachwycona postaciami pobocznymi, tymi, których poznałam w poprzednim tomie - oni nadal są sobą, nie zmienili się nagle ot tak, jak i nowymi, którzy przynieśli powiew świeżości. Niektórych pokochałam, do niektórych podeszłam sceptycznie, jestem ciekawa co nabroją w następnym tomie.

     Ten tom pochłonęłam równie szybko co poprzedni i, mimo irytujących i dłużących się części, bawiłam się przednio. Mam wrażenie, że gdyby całe to szersze pokazanie świata odbyło się w poprzednim tomie, to byłoby za dużo. Tutaj jednak jakby nastał tego czas. Ale mimo wszystko dominuje tutaj budowanie więzi, pociąg pomiędzy głównymi bohaterami jak i dużo, naprawdę dużo scen erotycznych. Brak pomysłu na fabułę, czy autorka chciała podkreślić zażyłość ich związku? Nie wiem. Ale w tych momentach męczyłam się. Tutaj sprawdza się powiedzenie “co za dużo, to niezdrowo”.
     Największa bomba to zakończenie. O cie panie. Jakby ktoś rzucił we mnie głazem. Siedziałam dobre pół godziny i czytałam w kółko, próbując zrozumieć co tam się właśnie stało. Armentrout do perfekcji opanowała sztukę używania cliffhangera. Z tomu na tom jest coraz lepszy i przez niego wręcz muszę przeczytać kolejny tom! Polecam dla fanów romansów paranormalnych i SMUTów. Przemiło się czytało.