8 kwietnia 2019

"Biuro M" Alek Rogoziński, Magdalena Witkiewicz

Tytuł: Biuro M
Autor: Alek Rogoziński, Magdalena Witkiewicz
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 360
Gatunek: Literatura obyczajowa, romans
Rok wydania: 2018
Hej Nat!

Dawno, dawno temu Alek Rogoziński miał dyżur na pewnym fanpage, nie pamiętam dokładnie jakim gdzie odpowiadał na pytania innych ludzi. Tak mi się spodobały jego odpowiedzi, że zaczęłam obserwować jego profil na Facebooku. Nawet nie wiem na co do końca czekałam, żeby przeczytać jego książkę, ale na pierwszy ogień poszedł duet z Magdaleną Witkiewicz.

"Biuro M" to historia Barbary i Jacka, którzy zaczęli pracę w biurze matrymonialnym. Specyficzni współpracownicy i zwariowana szefowa to tylko część tego, co ich czeka. Basia ma za sobą trzy niedoszłe śluby i Elwirkę, a Jacek usilnie szuka kobiety, chociażby na jedną noc. To wszystko sprawia, że ta praca nie będzie taka łatwa. A wszystko zaczęło się od tego, że obydwoje chcieli zacząć nowy etap w swoim życiu.

Komedia i biuro matrymonialne? To mogło pójść albo bardzo dobrze, albo bardzo źle. Tutaj na szczęście wszystko się tak zgrało, że wyszła istna komedia. I to w tym pozytywnym znaczeniu. Sama historia skupia się na perypetiach miłosnych naszej dwójki głównych bohaterów, pokazując to wszystko w lekko wyolbrzymiony sposób pomieszany z dużą dozą naturalności. No bo hej, to nie jest normalne, że jedna kobieta miała trzech narzeczonych o imieniu Michał (tańcowało trzech Michałów, bo dwóch było za mało?), a ze wszystkimi skończyło się przez jedną osobę, a mimo wszystko wyszło to bardzo realistycznie, jakby mogło się to zdarzyć każdemu z nas. Podobało mi się jak całkowicie różne osoby funkcjonują na podobnej płaszczyźnie. No i współpracownicy tej dwójki! Zielarz, który wyglądem przypomina mi lokaja z rodziny Adamsów, sama nie wiem dlaczego, wróżka, która na początku wydawała mi się starszą panią, a dopiero pod koniec ogarnęłam, że to babuleńka, która krzepę ma niczym nastolatek. Podobało mi się, że oprócz wątku głównego, okazana została mniej więcej praca, jak to wyglądało, kilku klientów, takie małe smaczki, które uspokajały akcję, ale jednocześnie nie były nudne i mnie nie uśpiły.

Co do bohaterów, to uwielbiam ich! Ona, kobieta po przejściach, z doświadczeniem byłych facetów, nie wierzy w miłość i podobnie uczucia, a małżeństwo to dla niej abstrakcja. Pracuje w biurze matrymonialnym, bo musi, bo potrzebuje pieniędzy, a jednak nie wierzy w całą tą instytucję. Jej jedyny facet w życiu to kot, co nie podoba się się jej mamie, która wręcz nie może się doczekać ślubu córki. Podoba mi się, że od początku do końca ma swoje stanowisko w sprawie miłości i się go trzyma, że nie poleciała na pierwszego lepszego bo tak, jak to często w książkach bywa. Jacek zaś to pechowiec. Po prostu pech się w nim zakochał, przez to nie może nigdzie zagrzać dłużej miejsca. Praca w biurze matrymonialnym to już ostateczna ostateczność, czyli pomysł zdesperowanej i załamanej pani z urzędu pracy, by jednak chłopaczyna gdzieś pracował. Największą siłą tych bohaterów jest właśnie ich naturalność, niezmienność, ale też i wielka różnorodność. Ta dwójka to jak ogień i woda, ale dają radę.

Cała historia nie jest jakoś skomplikowana, łatwo idzie się przej fabułę, przyjemnie odczuwa rozgrywane momenty, a nawet nie odczuwa się kolejnych stron, które znikają jak szalone. Ciepła, rodzinna atmosfera to tylko jedna z licznych cech tej książki, która przyciąga. Dodam do tego jeszcze naprawdę dobre, komediowe wstawki. Czytało mi się naprawdę przyjemnie. Aż nie wiem kiedy ja to zrobiłam! Po prostu zaczęłam, PUF, i nie ma, koniec! Nie opowiem więcej o fabule, ponieważ już od samego początku jest wiele niespodzianek, których po prostu nie chciałabym zepsuć, ale zdecydowanie polecam. Ten duet to gwarantowana dobra zabawa! A wiem, że na swoim koncie mają jeszcze jeden duet. Może już niedługo do niego zajrzę? Kto wie!

Ściskam
Aga