12 września 2023

Wakacyjne zderzenie dwóch pisarskich dusz, czyli "Napiszę nam szczęście" Wiktoria Kotecka

Tytuł: Napiszę nam szczęście
Autor: Wiktoria Kotecka
Wydawnictwo: Nie powiem
Liczba stron: 358
Gatunek: literatura młodzieżowa, romans
Rok wydania: 2023

      Lato już minęło, zaczął się wrzesień i czas szkoły, jednak umysł wciąż został na wakacjach. Dlaczego więc nie wrócić do tych dopiero co minionych dni z typowo wakacyjną książką?
Jestem wdzięczna za ebooka od wydawnictwa Nie Powiem, mogłam chociaż przez chwilę znów poczuć się poniekąd beztrosko.

      Łucja to pisarka, która swój debiut już ma na koncie i szykuje się do wydania swojej drugiej pozycji. W dniu podpisania umowy poznaje Alexa, który nie tylko nie chce się odczepić, a wręcz do niej dąży. Kolejne, przypadkowe spotkanie rodzi z pozoru niewinną relację pomiędzy dwójką obcych sobie ludzi, która ma swój termin ważności. Łucja i Alex muszą zawalczyć, czy ten termin oznacza koniec, czy też nie.

Chciałabym dotrzeć gdzieś, gdzie wreszcie coś poczuję. Coś prawdziwego. By wiedzieć, że żyję.
      Przyznaję się bez bicia, że nie miałam żadnych oczekiwać co do tej książki. Szłam w ciemno z myślą, że ta okładka nic mi kompletnie nie mówi, ale jest ładna. Miałam nadzieję na coś lekkiego, przy czym nie będę musiała myśleć o własnych kłopotach, No i właśnie taką narrację od początku poczułam.
      Bardzo spodobało mi się, że tym razem główni bohaterowie nie byli z dwóch różnych światów, których nagle coś połączyło. Fakt, jestem fanką tego motywu, jednak miło przeczytać coś zgoła innego. Łucja i Alex to pisarze, obydwoje siedzą w tym świecie i rozumieją się pod tym kątem. Jednak obydwoje są zupełnie do siebie niepodobni. Ale zacznijmy od fabuły.
     Sam początek skupia się na Łucji, która właśnie podpisuje umowę na swoją drugą książkę. Pokazuje nam jak mniej więcej jest w jej domu, jak jest traktowana i ile musiała “walczyć”, by wyjechać i się promować. Cała ta sytuacja i nieporadność życiowa bohaterki sprawia, że zostaje “wysłana” do ukochanych Somin, by pracować przez miesiąc. Jak dla mnie to jest naprawdę dobry początek książki. Wiem jak mniej więcej było w domu Łucji, czego się spodziewać po jej zachowaniu, co może pójść nie tak. Tak samo motyw spotykania tego samego chłopaka jest nie tylko interesujący, ale i bardzo prawdopodobny ze względu właśnie na obracanie się w tym samym środowisku. To dało fajne zaczepienie do przekomarzania się, trochę podejrzliwości, trochę upartości. Ciąg dalszy w Sominach był zupełnie inny. Łucja nagle musiała robić coś konkretnie, miała obowiązki, musiała wziąć odpowiedzialność za wszystko, a jednocześnie odnaleźć w tym wszystkim siebie. Akurat ten ostatni aspekt jak dla mnie jest bardzo ważny. Ciężko jest odnaleźć siebie, kiedy jesteśmy rzucani na głęboką wodę i musimy sobie radzić sami. Bardzo łatwo się wtedy wypalić, pogubić. Trzeba być zdeterminowanym i wytrwałym, by dać radę. Bohaterka zaczęła się stopniowo rozwijać. Od zamkniętej w swoim świecie introwertyczki, która boi się zagadać do ludzi przeobraża się w pełnoprawnego pracownika mającego znajomych i imprezującego z nimi. Wszystko przebiegało naturalnie, nienachalnie, stopniowo, jednocześnie zaznaczając wszystkie wątpliwości i komplikacje. Bardzo, ale to bardzo mi się spodobało, że wszelkie zmiany w życiu były przez Łucję kwestionowane, analizowane, czy w ogóle ona im podoła, czy to nie jest dla niej za dużo. Sama jestem introwertyczką i doskonale to wszystko rozumiem. Jednak bywały momenty, kiedy nie podobało mi się to, co czytałam.
      Z pozoru można było powiedzieć, że to zwykła historia o wakacyjnej pracy i chłopaku, jednak pod przykrywką lekkości kryją się poważniejsze tematy jak poczucie samotności, odnajdywanie siebie, problemy rodzinne, traumy z przeszłości. Wszystko zapakowane tak, bym mogła jednocześnie dobrze się bawić i przemyśleć kilka kwestii. A jako iż Sama próbuję coś pisać, doskonale rozumiem Łucję, kiedy nie jest w stanie nic stworzyć.
      Jedyny zarzut do fabuły mam taki, że końcowa tajemnica była tu zupełnie niepotrzebna. Kompletnie nie pasowała do tego co się działo. Jakby autorce zabrakło pomysłu na to, co ma się dziać oraz zmartwień, trzymania czytelników w niepewności. Bardzo ładnym zakończeniem byłby festyn i kilka dni po, kiedy już to wszystko by się ustatkowało. Ewentualnie zamiana tajemnicy na coś innego, bo obecne zakończenie jest zaskakujące i nie wyobrażam sobie, by miało być inne. To jedno miało dokładnie to, na co zasługiwali bohaterowie. W innym przypadku miałabym wrażenie, że jest pisane na siłę, że na logikę jest ono niemożliwe, a tak to jedyne sensowne wyjście z tego wszystkiego.

-(...)Mnie inspirują chwile takie jak ta. Piszę to, co mroczne, ale coś musi mnie motywować i rozjaśniać rzeczywistość, żeby nie mieszała sie z moją twórczością. Dzisiaj podarowałaś mi to coś, dziękuję.
      Jeśli chodzi o bohaterów, to mam pewien problem. Wyjątkowo zacznę od drugoplanowych, ponieważ do nich mam największy żal. Zazwyczaj doceniam, kiedy są one dobrze stworzone, mają swoje osobowości, jednak tutaj… Ech… Współlokatorki Łucji mają zarys charakteru. Coś tam niby pokazują, ale koniec końców nie wiem jakie naprawdę są. Reszta współpracowników to npc, stoją, odbębniają swoje role i tyle. Jedynie dziadek Alexa ma stworzony taki dziadziowy charakter, a ciotka jest wredna bez powodu. Znaczy niby tam powód jest, ale niezbyt. Brat Łucji ma chyba najbardziej konkretny charakter, ale chyba dlatego, że jest ważny dla fabuły. Charakter. Nie brat. Wykorzystywany jest, by osiągnąć pewną sprawę, ale pomimo występowania tego brata, nie było go czuć. Wszystko wiemy z opowieści i wspomnień bohaterki. Co do rodziców, są zwykłymi rodzicami. Nic szczególnego, nic konkretnego. A szkoda. Ich wszystkich można by jakoś rozwinąć.
      No to teraz Łucja. Tutaj mamy pełną paletę zalet i wad tej dziewczyny. Jej osobowość jest dość skomplikowana, ale to normalne w wieku, gdzie hormony jeszcze buzują, a człowiek stara się dowiedzieć kim jest. Bo tak, pomimo 18 lat Łucja nie bardzo wie kim jest, nie przeżyła w życiu tego, czego chciała, czegoś jej brakuje i próbuje to odnaleźć. Dodatkowo została rzucona na głęboką wodę, a przy jej introwertycznym charakterze jest to dość problematyczne. I bardzo, ale to bardzo podobało mi się, że ona nie zmienia się ot tak za pstryknięciem palców. Dzięki współpracownikom oraz Alexowi powoli, bardzo powoli przechodzi metamorfozę. Mimo wszystko nadal zostały w niej niepewność i strach przed nieznanym. Właśnie te cechy też są powodem dlaczego dziewczyna momentami zachowuje się jak zachowuje i jak odbiera zachowanie innych, czemu je bagatelizuje i tak łatwo zapomina bądź przebacza. I tak jak Łucja jest pisarką, tak pisanie stanowi ważną część jej życia. Tutaj jej praco-hobby nie zostało zlekceważone, tylko cały czas daje o sobie znać. To, jak widzi krajobraz, jak ukazuje emocje, uczucia, to wszystko jest właśnie w tonie pisarskim. Zdecydowanie postać przemyślanie stworzona.
      Alex za to… Huh… To skomplikowane. Z jednej strony mamy delikatnego, wrażliwego chłopca pisarza, który pragnie mieć Łucję w swoim życiu, a z drugiej strony mamy straumatyzowanego, młodego dorosłego, który nie bardzo ma plan na swoje życie, a nieprzepracowana przeszłość bardzo daje o sobie znać, wręcz kontrolując jego zachowanie. I na początku mi się spodobał jako bohater, a tekst, że chce mieć alpakę trafił prosto do mojego serduszka. Jednak bywały momenty, kiedy jego zachowanie zmieniało się diametralnie, jakby to ktoś inny był w jego ciele. Jasne, tutaj odzywała się trauma, jednak nadal nie do końca mi pasowało jego zachowanie i jak później, “na trzeźwo” się ogarnął. A najbardziej to, że pozostało to bezkarne, jakby nic się nie stało. Czasami miałam wrażenie, że chłopak lgnął do Łucji, bo w jej życiu było tak dużo pozytywnych rzeczy, a mając ją przy sobie jakby chciał ją zniszczyć, bo miała właśnie za dobrze, bo on tego nie miał. Cóż, to efekt nieprzepracowanych traum i dzieciństwa.

Jeśli kiedykolwiek wrócę do wierszy, to w prawdziwych emocjach.
     To nie jest debiut autorki, wydała ona już jedną książkę pod pseudonimem, jednak patrząc na styl i na kreację wszystkiego mogłabym śmiało rzec, że to właśnie ta pozycja jest jej debiutem. Że od tego zaczęła. Widać trochę początkujący styl, jednak dający naprawdę duże nadzieje na coraz lepsze książki.
     Ogólnie pozycja całkiem dobra. Jest wakacyjnie, lekko, z poważniejszymi tematami podsuniętymi w kolorowej otoczce, jest romans, konflikt, zwrot akcji. Teoretycznie wszystko czego człowiek w książce potrzebuje. Końcowa tajemnica nie do końca mi pasowała do całej historii, jednak samo zakończenie mnie zaskoczyło. I nie wyobrażam sobie, by mogło to się inaczej potoczyć! Poleca głównie dla nastolatków, starszy czytelnik może się nie wczuć.