17 listopada 2019

Super szybki, super mądry, po prostu... super? czyli "Flash" sezon 1

Nazwa: Flash
Tytuł oryginalny: Flash
Rok produkcji: 2014
Gatunek: science fiction, akcja
Odcinki: 23x42 min
Twórcy: Greg Berlanti, Andrew Kreisberg, Geoff Johns
Kraj oryginalnej premiery: USA

Uwielbiam superbohaterów, tak więc nie było możliwości, bym nie obejrzała tego serialu. Postać Flasha kojarzyłam z animacji "Liga Sprawiedliwych", tak więc mniej więcej wiedziałam jakie ma umiejętności. Ale zaskoczyły mnie inne rzeczy. Zacznijmy od tego, że od superbohaterów nie wymagam, by byli idealnie. Wręcz przeciwnie. Doszukuję się wad, by byli jak najbardziej realni. I właśnie pod tym kątem zaczęłam oglądać ten serial.

Ale zacznijmy od początku. Barry Allen traci matkę w wyniku dość dziwnego zjawiska. Czerwone błyskawice w jego domu są na tyle nierealne i nierzeczywiste, że o śmierć kobiety posądzony zostaje ojciec chłopca, a z racji braku dowodów na niewinność, również skazany na więzienie. Przez to wszystko Barry wychowuje się w domu detektywa Westa, który ma córkę, Iris. Chęć uwolnienia ojca sprawia, że chłopak ma nieprzeciętny umysł. Logika, dedukcja oraz szybkie wyłapywanie szczegółów to zdecydowanie as w jego rękawie, czym prawdopodobnie zachwycił szefa komisariatu i od jakiegoś czasu tam pracuje. Wybuch w S.T.A.R. Labs spowodował u Barry'ego wiele zmian. Przede wszystkim śpiączkę, walkę o życie, by na końcu obdarzyć go super mocą, jaką jest prędkość. Od tego momentu Barry stał się strażnikiem miasta, znanym na początku jako smuga, by później przerodzić się we Flasha.

Jak dla mnie pomysł na całą fabułę jest naprawdę dobry. Na początku, kiedy Barry nie do końca kontrolował swoje moce, takie rzucanie przeciwnikami jest dobrym posunięciem. No przecież musiał jakoś zdobyć doświadczenie i ćwiczyć, a przecież bieżnia to nie wszystko. Tak samo logiczne było stopniowe zwiększanie ich trudności. Patrząc na to z "naukowego" punktu widzenia, ci wszyscy źli mieli tyle samo czasu, albo chociaż podobną ilość, na szkolenie swoich umiejętności co Barry. Jeśliby nie zapadli w śpiączkę, to Flash miał do dyspozycji laboratorium z gadżetami i wybitnymi naukowcami, dzięki którymi nadrabiał zaległości. Dziwi mnie jedynie to, że skoro pojawił się jeden złoczyńca, czemu od razu nie pojawili się inni? W chaosie najlepiej się łamie prawo, a wiadomo, że kiedy jest tylko jeden przeciwnik, to o wiele łatwiej go złapać, niż kiedy jest ich cała banda. No ale Flash musiał mieć jakieś szanse, więc pewnie dlatego się ograniczali.
Z drugiej strony fabuła podobała mi się pod kątem jej przebiegu do finału, jakie problemy się pojawiły,jak wprowadzali widza w błąd. Największym zaskoczeniem był moment, kiedy już prawie mamy rozwiązanie, jesteśmy przekonani, że to ta osoba jest odpowiedzialna za wszystko, a tu nagle niespodzianka, nowe sceny, nowe postacie, które wprowadzają taki zamęt, takie wątpliwości w naszą teorię, że sami nie jesteśmy pewni co jest dobre, a co złe. A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że to wszystko ma ciągłość logiczną i nic nie wzięło się z kosmosu! No po prostu mózg rozwalony!

Co do samego Flasha, to go uwielbiam. Jestem umysłem ścisłym, po studiach matematycznych, dlatego też jego zdolność dedukcji, obliczeń oraz znajdywania poszlak jest dla mnie czymś niesamowitym, fenomenalnym. Barry to taki chodzący ścisłowiec, dlatego też jest bliski memu serduszku. Do tego jest zakochany w Iris, jednak utknął w mitycznym miejscu zwanym friendzone. To było takie słodkie, kiedy próbował z niego wyjść. Ale wróćmy do jego charakteru. Barry, po otrzymaniu mocy, poczuł się odpowiedzialny za miastu. Już przedtem pomagał je chronić pracując w policji, jednak teraz miał więcej możliwości, więc nie przepuścił takiej okazji. I bardzo dobrze! Znaczy się bardzo dobrze, że miał podwaliny do tego. Byłoby dziwnie, gdyby był łobuzem i nagle, po dostaniu mocy, stał się bohaterem. A tak to działał zgodnie ze swoim charakterem i według swoich wartości. A to jest najważniejsze w bohaterze, mieć swój system wartości. Będę szczera, facet ma wady. Jest zapominalski, spóźnialski, a do tego szedłby na łatwiznę. No i nie przeszkadza mu poświęcenie własnego życia dla dobra innych, co teoretycznie nie jest wadą, jednak patrząc z perspektywy jego rodziny jest. No bo kto chciałby stracić syna/brata/ukochanego? Nikt. No a ten wariat pcha się gdzie tylko może, by pomóc ludziom. A jak nie daje rady, to się szkoli i znowu się pcha. Barry jest postacią przemyślaną, spójną i da się lubić, nawet bardzo.

Inni bohaterowie też nie są pozbawieni osobowości. Chociażby Cisco czy Caitlyn. Obydwoje są naukowcami, umysłami ścisłymi, jednak są zupełnie inni. Cisco jest luzakiem, który nie przejmuje się zbytnio światem, fascynuje się technologią i jest otwarty na nowe możliwości. Caitlyn natomiast jest osobą dość zamkniętą w sobie, która niezbyt lubi zmiany, wydaje się chłodna, chociaż to tylko pozory, lecz ma naprawdę złote serce. Joe West według mnie został wykreowany bardzo dobrze. Widać było, że jest dla Barry'ego ojcem, jednocześnie nie umniejszali roli ojca biologicznego chłopca. Według mnie trudno jest pokazać zestawienie dwóch ojców, jednego biologicznego, a drugiego adoptowanego, gdzie widać tą rodzicielską więź, ale jednocześnie nie da się pomyli który ojciec jest który. Każda z postaci drugo- i więcejpobocznych ma stworzoną historię, uniwersalny charakter. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Po prostu przyłożyli się, jeśli chodzi o kreowanie postaci.

Ogólnie mogę powiedzieć, że pierwszy sezon Flasha jest kawałkiem dobrego serialu o ludzkim superbohaterze. Wciąga nas w nowy świat, pokazuje go, opisuje, a dodatkowo nie przytłacza. Mimo tylu nowości czułam się luźno! Zdecydowanie polecam, chociażby ze względu na obecną jesień i długie wieczory. No bo jesienne wieczory i kopanie tyłków złym postaciom to idealne połączenie, prawda?

15 listopada 2019

Mamuśki w akcji, czyli "Dobre Dziewczyny" / "Good Girls" sezon 1

Nazwa: Dobre Dziewczyny
Tytuł oryginalny: Good Girls
Rok produkcji: 2018
Gatunek: Komediodramat, kryminalny
Odcinki: 10x45 min
Twórca: Jenna Bans
Kraj oryginalnej emisji: USA

Lista polecanych seriali na Netflixie jest zadziwiająca. Obok kompletnych gniotów potrafi wstawić coś naprawdę dobrego i tylko szczęście wie na co natrafimy. Tym razem dałam się ponieść. Szukałam czegoś lekkiego i koniecznie z lektorem, ponieważ miałam trochę prania do poskładania. No i tak zaczęłam oglądać "Dobre Dziewczyny". Pranie musiało poczekać, bo się wkręciłam już w pierwszym odcinku.

Kiedy pojawia się zbrodnia, zawsze jest jakaś przyczyna. Dlatego kiedy już na początku serialu trzy kobiety napadają na sklep to znak, że to większa akcja, a fabuła będzie skomplikowana. I nie pomyliłam się. Beth, Annie i Ruby to trzy mamy, które mają swoje problemy. Beth jest kurą domową, ma męża, który traci wszystkie oszczędności i zdradza pomimo posiadania z żoną czwórki dzieci. Annie to samotna matka, która walczy o opiekę nad córką z byłym mężem i jego nową, idealną żoną. Ruby to szczęśliwa żona policjanta i zatroskana matka, ponieważ jej córka poważnie choruje, a na leki nie starcza pieniędzy.Każda z nich ma powód, by złamać prawo. Jednak nikt nie przewiduje, że napad to dopiero początek ich problemów.

Cała fabuła skupia się pomiędzy tymi trzeba kobietami. Po napadzie okazuje się, że sklep był "po ochroną" gangu, który chce odzyskać skradzioną kasę. Co za tym idzie? Dziewczyny muszą znowu kombinować, ryzykować własne życie, a na dodatek nic nie mogą powiedzieć rodzinie, żeby nie narazić ich na niebezpieczeństwo. Wszystko było dokładnie zaplanowane, rozmieszczenie kamer, cały plan, nawet zaplanowały kwotę, jaka będzie w sejfie. Miały ukraść 30 tysięcy, czyli "drobne" jeśli chodzi o napady, a wyszło zdecydowanie więcej. Zaciekawione działalnością gangsterską i łatwą kasą postanawiają... Spróbować swoich sił w tym. Sprzymierzają się i to chyba ich największy błąd. Z jednej strony wszystko idzie fajnie, kobiety zarabiają, ale z drugiej... Jedno złe słowo i wszystko trafia szlag. A tu bardzo często coś idzie niezgodnie z planem. Każdy odcinek sprawia, że z lekkiej komedii, którym to było, przesuwamy się w stronę cięższych klimatów, wręcz kryminału. Najfajniejsze było to, że wszystko trzymało się kupy. Cokolwiek zrobiły kobiety niosło ze sobą konsekwencje. Nic nikomu nie uszło płazem, bo takie jest życie. Są jednak momenty, które przywodzą nas o dysonans poznawczy. Z jednej strony mamy postać, jej charakter, a z drugiej jej pewne zachowanie. I do tego mogłabym się przyczepić, gdyby nie to, że dokładnie przemyślałam jej powody. I szczerze? Z pozoru błąd logiczny tym błędem nie jest, a przynajmniej dla mnie. Konkretne przedstawienie postaci postawionych pod ścianą to jest to, czego tutaj nie brakuje.

Jeśli chodzi o bohaterów to jestem w nich zakochana. Widać, że był na nie pomysł. Niby trzy różne kobiety, ale jednak wszystkie matki, które rozumieją swoje problemy. Każda z nich ma wyrazisty charakter, który kształtuje się z odcinka na odcinek. Jest tak, że niektóre osoby są całkiem inne niż na początku sezonu i to mi się naprawdę podoba. Nic dziwnego, skoro spotkało je to, co spotkały. To musiało wpłynąć na ich życie, o czym nie zapomnieli twórcy serialu. Za to wielki plus. Zazwyczaj jak ogląda się programy typu "Waga" czy coś takiego i jest o jakimś zbrodniarzu, często są opinie o nim "to był taki dobry chłopiec". To samo można powiedzieć tu! O każdej kobiecie sąsiedzi powiedzieliby "to była dobra kobieta, niemożliwe, żeby to zrobiła".

Całość podchodzi trochę pod klasyczne zagrania. Z pozoru idealne rodzinki kryją w sobie coś mrocznego. Do tego odrobina komedii, no bo kobiety są w tym wszystkim nowe, więc jasne, że będą popełniać błędy i nie będą nieczułymi gangsterkami. Fajnej lekkości dodają też wątki obyczajowe, które nie zostały pominięte, ani potraktowane po macoszemu, a wręcz przeciwnie, dają napęd na całą akcję. Serial nie jest dla każdego, albo uderzy w gust, albo człowiek się przy nim wynudzi. Na szczęście, dla mnie do wyboru była tylko pierwsza opcja. Dwa dni i pochłonęłam całość. A widząc ostatni odcinek nie mogę się doczekać by się dowiedzieć, co będzie dalej! To jest zbyt popaprane!