Pięcioro studentów zostaje wybranych przez Annalise Keating by mogli odbyć stać w jej pracowni. Jako jedna z lepszych prawników, dostaje ciekawe i z pozoru przegrane sprawy, dzięki czemu studenci mogą poczuć się rzuceni na głęboką wodę, a przez to nauczyć się więcej niż przy “zwykłych” rozprawach. Jednak zbieg okoliczności sprawił, że cała szóstka została wplątana w morderstwo. Muszą oni nie tylko udowodnić swoją niewinność, lecz również wmanewrować sąd tak, by “znalazł” innego winnego i go osądził.
Już na samym początku zostajemy wrzuceni w sam środek akcji, ponieważ oprócz pierwszych zajęć na uczelni dostajemy sceny morderstwa. Normalnie serial sam zaspoilerował nam największą zbrodnię sezonu. I z pozoru mogłoby mnie to odstraszyć, jednak z drugiej strony chciałabym się dowiedzieć skąd, jak i dlaczego do tego doszło. No i co będzie dalej. Patrząc na bohaterów, którzy zaczynali semestr w szkole, można wyrobić sobie opinię, która nijak ma się do tego, co oni wszyscy zrobili w związku z morderstwem. Ba! To jak pokazanie kompletnie dwóch różnych osób o tym samym wyglądzie. I właśnie to mnie przyciągnęło. Od razu miałam pełno pytań jak “jakim cudem byli do tego zdolni”, “co ich skłoniło”, “co tam tak naprawdę się wydarzyło” oraz wiele, wiele innych. Niesamowicie było widzieć jak oni wszyscy się zmieniają, powoli dążąc do kierunku, który już znałam. W książkach robię to samo, czytam zakończenie bądź spoileruję sobie kolejne tomy czy historie bohaterów, by mieć jak najwięcej informacji i delektować się obserwowaniem drogi rozwoju bohaterów. Tutaj serial wyszedł mi naprzeciw, bo nie musiałam niczego szukać, rozwiązanie przyszło samo i zostało mi tylko patrzenie, jak bohaterowie powoli się staczają. Oczywiście niewiadomą było to, co się działo po Wielkim Wydarzeniu. Jednak największy mój głód został zaspokojony i bez problemu mogłam oglądać dalej.
Bardzo, ale to bardzo podobało mi się przedstawienie pracy w kancelarii. Mieliśmy jedną wielką sprawę oraz wiele mniejszych, zajmujących po odcinku. Dzięki czemu nie nudziłam się jedną sprawą przez kilka godzin, albo nie miałam wrażenia, że nic się z niczym nie łączy. Właśnie ta jedna główna sprawa łączyła wszystko, tworząc całość. Podobny motyw jest w moim ukochanym “Supernatural”, więc tym bardziej się ucieszyłam, że chociaż formułę serialu znam. Z każdym odcinkiem pragnęłam więcej. Klikałam “następny odcinek” jeden po drugim, nie przejmując się, czy to pora na obiad, czy jestem śpiąca. Ba! W nocy, podczas ciążowej pobudki, oglądałam odcinek albo dwa, bo by mnie coś trafiło, gdybym leżała i patrzyła w sufit, kiedy wiedziałam, że nie zasnę. Ten serial, ten sezon mnie uzależnił. Chciałam więcej i więcej i więcej.Sam serial jest dość przyjemny, w większości lekki, pomimo paru mrocznych i cięższych fragmentów, ale w moim odczuciu one nie rzutują tak bardzo na całość. Jedyny minus co do fabuły, to wszechobecne sceny erotyczne. Serial jest napchany erotyzmem i w pewnym momencie miałam dość. O wiele przyjemniej by mi się oglądało kolejne batalie sądowe.
Nowością dla mnie była postać, a dokładniej główna bohaterka, którą trudno polubić. Jak zazwyczaj producenci starają się, byśmy się utożsamiali z bohaterami, odczuwali to co oni, lubili ich, tak tutaj jest wręcz przeciwnie. Annalise Keating jest ponura, poważna, zimna, bezuczuciowa, dążąca do celów po trupach. A gdy tylko przestaje być prawniczką, staje się emocjonalna, uczuciowa, pełna kompleksów i problemów. Tak skrajne cechy w jednej osobie sprawiają, że jak już mamy nić sympatii do niej, kiedy tylko poczujemy litość, ona ubiera strój do pracy i od nowa ją nienawidzimy. Dla mnie to był powiew świeżości. A do tego ta gra aktorska. Viola Davis poradziła sobie fenomenalnie! Ani jednego złego słowa nie można powiedzieć o niej w tym serialu. Normalnie postać stworzona dla niej! Tak naturalnie jej to wyszło, tak perfekcyjnie, tak realnie, że oglądało się to z czystą przyjemnością.
Mieszane zaś uczucia miałam do piątki studentów. Raz byli spoko, raz dziwni. Fakt, była tam wielka rywalizacja, ponieważ ten, który się na stażu najbardziej przysłuży, dostanie statuetkę i zostanie zwolniony z egzaminu, przez co często kopali pod sobą wzajemnie dołki. Wiele ich wszystkich łączyło, a mianowicie fakt, że każdy chciał wygrać, być najlepszy. A jednocześnie każdy był inny.
Wes był wiecznie podejrzliwy, według mnie kombinował jak się da, nie lubiłam go. Kompletnie nie przypadł mi do gustu.
Connor był trochę żigolakiem, zdobywał informacje głównie dzięki podrywowi i seksie. I w sumie cała jego otoczka była w większości erotyczna. A jednak trochę go polubiłam. Wkurzał mnie, ale powoli się zmieniał na lepszego, więc patrzyłam na niego łaskawszym okiem.
Michaela za wszelką cenę udawała kogoś, kim nie jest. Chciała uchodzić za pannę z wyższych sfer, wżenić się w bogatą rodzinę i wyrobić sobie nazwisko. A jednak musiała zostać samodzielna i jakoś sobie radzić. Bywały momenty, kiedy jej współczułam, ale jednocześnie kibicowałam jej, żeby wszystko się udało.
Asher był dla mnie wrzodem na tyłku. Nie lubię takich osób, którzy uważają się za lepszych. Od samego początku nie mogłam na niego patrzeć. Chciał się wkupić w łaski innych i znaleźć znajomych, a jak jedni nie chcieli się z nim kolegować, kablował na nich innym. No świnia jakich mało.
Laurel, o dziwo, polubiłam. Nie wiem dlaczego. Miałam wrażenie, że nie wyróżnia się niczym szczególnym, po prostu jest. I chociaż pochodzi z bogatej rodziny jednocześnie da się to odczuć, tak samo jak nie pokazuje tego ostentacyjnie. Zwyczajnie zdobyła moje serduszko.
Przez cały sezon towarzyszyła nam jeszcze trójka dorosłych. Nate to policjant, kochanek Annalise, który z normalnego faceta, pod wpływem zdarzeń, zamienia się w typowego dupka. Z każdym odcinkiem lubiłam go coraz mniej. Fran to taki zakapior w garniturku na usługach Keating. Uroczy, czarujący, ale bez problemu zajmie się brudną robotą. Idzie go pokochać, oj tak. Bonnie za to wydaje się trochę takim przegrywem życiowym. Miałam wrażenie, że ona za chwilę zacznie przepraszać za to, że żyje. A jednocześnie chciała wyjść na taką szefową przy studentach. Za zbyt miałki kręgosłup nie polubiłam jej i zdecydowanie mogłabym oglądać serial bez niej.
Serial zaprezentował się znakomicie. Wciągająca fabuła, beznadziejne i desperackie przypadki prawnicze, a do tego intrygująca i wkurzająca bohaterka to silnik tej produkcji. Podwójna linia fabularna pokazująca już na początku największe wydarzenia może nie przypaść każdego do gustu, jednak w pewien sposób zachęca do oglądania. Pełno przeróżnych osobowości, których łączy jeden cel, zdobyć statuetkę i nie pisać egzaminu. Powstały w ten sposób wyścig szczurów był fenomenalną rozgrywką. Genialnie dobrana muzyka, cudowne zdjęcia gwarantowały odczucia estetyczne na wysokim poziomie. Do tego gra aktorska, za którą Viola Davis otrzymała kilka nagród, i majstersztyk gotowy. Ja się bawiłam świetnie, oglądając kolejne odcinki. Zdecydowanie nie żałuję czasu poświęconego temu serialowi. I polecam każdemu!
Nazwa: Sposób na morderstwo
Tytuł oryginalny: How to get away with a murder
Rok produkcji: 2014
Gatunek: dramat, kryminał
Odcinki: 15x około 45 min
Kraj oryginalnej premiery: USA
0 komentarzy:
Prześlij komentarz