15 czerwca 2020

Łucznicza Piękna i Blond Bestia, czyli "Dwór Cierni i Róż" Sarah J. Maas

Tytuł: Dwór Cierni i Róż
Seria: Dwór Cierni i Róż (1)
Autor: Sarah J. Maas
Tłumaczenie: Jakub Radzimiński
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 524
Gatunek: Fantastyka, literatura młodzieżowa
Rok wydania: 2016

Nawet nie wiem skąd mi się wzięło, że akurat teraz zacznę czytać Dwory. Mam tyle na liście, że mogłam wybrać cokolwiek. Jestem jednak przekonana, że maczał w tym palce discord Bestsellerek, jak i Uwu, która nie miała z kim fangirlować. No i przepadłam...

Feyra to młoda kobieta, była szlachcianka, której jedynym zadaniem jest utrzymanie rodziny przy życiu. Poluje, handluje, robi wszystko, by spełnić obietnicą daną matce, gdy ta była na łożu śmierci. Wszystko zmienia się w dniu, kiedy podczas jednego z polowań zabija wilk. Konsekwencje tego są wielkie, ponieważ w drzwiach chaty zjawia się Bestia, zabierając dziewczynę za mur, do magicznej krainy, gdzie ma żyć do końca swoich dni, już nigdy nie widząc swojej rodziny.

Na sam początek powiem, że dla mnie to fantastyczna wersja baśni "Piękna i Bestia". Mamy czyn do ukarania, dziewczynę zamkniętą w zamku, bestię, chwilę wolności, jak i wielką przemianę. Jednak najlepsze dla mnie jest to, że cała ta historia dzieje się w innym, od nowa wykreowanym świecie, pełnym magii, stworów i mitów. Sama próbuję coś pisać, więc wiem jak ciężkie jest stworzenie na nowo spójnego i logicznego świata fantastycznego, a w tym przypadku właśnie ten świat jest jedną z najmocniejszych stron. Całą książkę można podzielić na dwie części.
Pierwsza to typowa baśń z potworem. Feyra próbuje odnaleźć się w nowym otoczeniu, nowym życiu, przyzwyczaić się do świata, gdzie już nie musi polować, by przeżyć, gdzie może robić co tylko zechce, przy tym nie martwiąc się praktycznie o nic. Jednocześnie cały jej światopogląd ulega reorganizacji. Fae, stworzenia, którymi ludzie byli straszeni od małego, okazują się całkiem przyzwoici i mniej zabójczy. Autorka doskonale wykorzystała doświadczenie nabyte podczas pisania Szklanego Tronu, więc teraz jej słowa po prostu pożarły mnie w całości, nie pozwoliły na ani odrobinę wytchnienia. I miałam gdzieś, że byłam w pracy. Musiałam to przeczytać! Chociaż na początku miałam małe obawy, nowy świat oznacza zazwyczaj dużo opisów, by wszystko dokładnie wyjaśnić, jednak całość była dobrze wyważona. Nie nudziłam się, nie ziewałam, ani nie przysypiałam.
Druga część całkowicie różni się od pierwszej. Feyra jest poddawana próbom, by udowodnić swoją wartość i uratować świat. Byłam zadowolona jak to wszystko się odbywało. Z jednej strony Feyra wykonywała zadania bardzo błyskotliwie, ponadprzeciętnie, jednak rozwiązania nie przyszły ot tak, przez pstryknięcie palca. Za każdym razem podkreślane było jak bardzo stara się, ile robi, by wygrać, bardzo rzadko licząc na szczęście. W sumie tylko w jednym przypadku miała dość szczęścia i pomocy. To tutaj poznałam bohaterów z innej strony, wiele, ale to naprawdę wiele się działo, komplikując wszystko, co do teraz było planowane. No bo kurde miał być happy end, a dostałam świrniętą babę, która chce władać wszystkim bez litości, zmuszając do uległości Fae Wysokiego Rodu. I właśnie przez nią niektóre osoby zachowywały się całkiem inaczej niż w pierwszej części. Jakby zamiana miejscami dwóch osób o różnych osobowościach, lecz tym samym wyglądzie. A co mi się najbardziej podobało? Że wytłumaczenie tego zachowania było tak bardzo w charakterze tych postaci! I zakończenie. Zmiotło mnie z nóg. To co się tam odjaniepawliło, to nawet ja bym nie wymyśliła. I jasne, są sceny, które w tym tomie są niezrozumiałe, ale czytając dalsze losy wszystko staje się jasne jak tyłek świetlika w bajkach. Całość była o wiele bardziej brutalna, bezwzględna i pełna akcji. Chwile spokoju były rzadkością, co chwilę coś się działo.
Wątek miłosny pomiędzy Feyrą a Tamlinem w pierwszej połowie bardzo często wychodził na pierwszy plan, zgrabnie ukrywając momenty, kiedy nic ciekawego się nie działo. Dla niektórych to mogło być wkurzające i się nie spodobać, że akcja zatrzymała się i skupiła na emocjach, ale dla mnie, zagorzałej romantyczki, było to potrzebne, by całość miała jakiś sens, by pojawiły się silniki napędzające akcję. Bo dla mnie ta miłość to podstawa to drugiej połowy, akcji pod Górą. Dokładnie tak! Gdyby nie miłość i jej solidne fundamenty, nie byłoby logicznego sensu poświęceń Feyry.

Feyra spodobała mi się od razu. Była charakterna, pyskata i sarkastyczna, czyli całkowicie zwracająca na siebie uwagę. Mimo wszystko prawie od razu wiedziałam jaki ma system wartości i do czego byłą zdolna, a czego by raczej nie zrobiła. Była... Ludzka, czyli dokładnie taka, jaki byłby człowiek w jej sytuacji. Jest jedyną żywicielką rodziny, przez co nie ma czasu na inne rzeczy, dlatego dopiero później odkrywałam co kocha, co lubi robić, chociaż wcześniej było o tym wspominane. Doceniam też to, że nie była najlepsza we wszystkim tak od razu, ale uczyła się jak robić wszystko najlepiej. Na przykład malowanie. Chociaż w przeszłości ozdabiała dom farbami, to na dworze Tamlina nie była wybitna, dniami malowała, by być coraz lepszą.
Tamlin za to był sprzeczny. Jakby grał kogoś, kim nie był, by dosięgnąć upragnionego celu. W drugiej części miałam ochotę wbić mu kość w tyłek, chociaż poniekąd rozumiałam jego postępowanie. Brakowało mi momentów, kiedy mógł być w pełni sobą, ale mimo to zakochałam się w nim. Był brutalny, ale jednocześnie delikatny, stanowczy, ale dawał poniekąd wolność Feyrze. Było w nim to coś, co mnie pociągało.
Rhysand za to był... Cholera, był tajemniczy. Intrygujący. Chamski, arogancki, bezczelny i wredny. Trudno mi go opisać nie zdradzając zbyt wiele, ale w tym tomie znienawidziłam go, by pod koniec książki zacząć go lubić. To taki typowy bad boy, który robi wszystko dla siebie, dla swojej przyjemności. Jego pomysły były dla mnie kompletnie nielogiczne, wręcz wchodzące w strefę fetyszu. I tak, tutaj znowu wszystko miało jakiś powód, oprócz oczywiście aroganckiej osobowości.

Jak już wspomniałam, całość bazuje na klasycznej baśni Piękna i Bestia, jednak nie wpada ona w pułapkę słodko-pierdzącej miłości, tylko wyciąga ze schematu co najlepsze, by stworzyć coś dobrego od samych podstaw. Bestia tylko z pozoru straszy po okolicznych ziemiach, bo to nie dokładnie jego się boją, tylko całej jego rasy. Za to Piękna nie jest zakochaną w książkach mądra kobietą, tylko dbającą o przeżycie rodziny łowczynią.
Książka pochłonęła mnie od pierwszych stron. Po prostu zostałam wepchnięta w ten świat. Początek jest dobrym wprowadzeniem. Akcja rozwija się powoli, dostajemy czas na poznanie nie tylko historii i rodziny bohaterki, ale i realiów, w których przyszło im żyć. jednocześnie było to na tyle wciągające, że chciałam wiedzieć coraz więcej. Naprawdę nie mogłam się doczekać co będzie dalej, jakie przygody się tam odbędą i aż żałuję, że nie mogę przeżyć ponownie pierwszego czytania tej książki. Wiem, że to jest jedna z tych książek, do której będę wracać bardzo często. Czytajcie to. Po prostu czytajcie i kochajcie jak ja!

0 komentarzy:

Prześlij komentarz