29 czerwca 2020

Królowe nigdy nie zaznają szczęścia, czyli "Nastoletnia Maria Stuart" sezon 1

Nazwa: Nastoletnia Maria Stuart
Tytuł oryginalny: Reign
Rok produkcji: 2013
Gatunek: dramat, historyczny, romans
Odcinki: 22x42 min
Twórcy: Laurie McCarthy, Stephanie SenGupta
Kraj oryginalnej premiery: USA

Informacja, że Netflix usuwa Reign dwudziestego ósmego marca skłoniła mnie do szybszego sięgnięcia po ten tytuł. Dawno, dawno temu, bo chyba jakieś 3 lata, obejrzałam pierwsze trzy odcinki i obiecałam sobie, że do tego wrócę. No i wróciłam.

Maria Stuart przebywa obecnie w klasztorze. Jednak podczas śniadania jedna z zakonnic zostaje otruta, co świadczy o tym, że ktoś chciał zabić młodą królową. W obawie o jej życie dziewczyna zostaje przewieziona na dwór Francji, gdzie zamieszkuje rodzina królewska wraz z młodym Franciszkiem, który został z nią zaręczony w wieku 6 lat. Jednak nie wszyscy są przychylni temu małżeństwu, a zwłaszcza Katarzyna, królowa Francji. Próbuje ona pozbyć się Marii, zachowując jednocześnie swoją pozycję. Maria próbuje odnaleźć się w nowym otoczeniu, dbając w tym samym czasie o swój lud i poddanych. Nie brakuje tu również intryg, zwrotów akcji, konfliktów politycznych jak i przepowiedni jasnowidza.

Już od początku wiedziałam, że to nie będzie wierne odwzorowanie historii, tylko opowieść o młodej królowej, inspirowanej życiem prawdziwej Królowej Szkocji. Sezon pierwszy skupiał się głównie na intrygach zamku jak i emocjach Marii. Głównym silnikiem fabuły było pokazanie spiskowego życia w zamku jak emocji młodej dziewczyny. No i głównie przez to cały serial jest bardziej skierowany dla młodszej widowni niż dorośli. Polityka jest ważna w historii, to ona zmusza do działania, wywiera presję na bohaterach, jest po prostu tłem wszystkich wydarzeń. Niejednokrotnie oglądałam planowania czy pertraktacje, gdzie na szali wisiało dobro ludu Szkocji, jednak... Można powiedzieć, że to wszystko zostało obsypane emocjami. Nawet jeżeli toczyły się rozmowy o wysłanie armii do kraju Marii, to miałam wrażenie, że to jest walka o uczucia, a nie o zachowanie niepodległości. Jak dla mnie plusem było wplecenie do fabuły przepowiednia Nostradamusa. Dało to mały watek fantastyczny, ale niesamowity silnik wydarzeń i usprawiedliwienie działań bohaterów.

Jeśli chodzi o Marię, bo mam mieszane uczucia. Jej charakter dopiero się kształtował, więc nie miała stałego zachowania podczas podobnych sytuacji. Na samym początku Maria była zagubiona i było to widać jak na dłoni. Chciała dobrze, chciała po swojemu, ale nie do końca znała zasady panujące na dworze. Mimo wszystko jakby czuła potrzebę pokazywania, że ma nad wszystkim kontrolę. Wiem, że odpowiedni odbiór królowej przez poddanych jest ważny, bo od tego zależy szacunek i brak buntów, ale zabrakło mi delikatności w tym, wyczucia. Mimo wszystko z każdym odcinkiem była coraz lepsza, odnajdywała się i uczyła na własnych błędach. Widać było, że czuje się coraz lepiej we władzy i powoli rozumie jak postępować ze wszystkim.
Franciszek za to skradł moje serce. Rozważny łobuz o złotym sercu, dbający o swoich ludzi jak i o Marię. Naprawdę podobał mi się jego stosunek do swojej przyszłej żony. Cały czas był sobą. Nawet jeśli miał trudne wybory, wybierał zgodnie z własnym charakterem. Nawet jeśli rozkazał innym coś, z czym personalnie się nie zgadzał, pokazane było jak to odczuwa, jak na to reaguje. I to był jego największy atut. Został pokazany ze wszystkich stron, jako mężczyzna, władca ludu, król, zakochany, człowiek, a nie tylko wydający rozkazy.
Sebastian za to był... Dziwny. Nie skradł mojego serca, nie do końca go rozumiałam, ale doceniałam jego czyny. To jak dbał o Marię czy brata świadczyło o jego dobroci. Mimo wszystko nie zdobył mojego serca. I co z tego, że miał swój charakter, działał logicznie, skoro nie miał tego czegoś, czego szukam u facetów? No nie. Po prostu nie.
Za to charakterna była królowa Katarzyna. Cały sezon spiskowała, knuła i rozkazywała w całym zamku. Jej dążenie do celu było jak cięcie nożem od tyłu. Proste i krwawe, a do tego nie widać kto to był. Była szczera w swoim zachowaniu, jak kogoś nie lubiła, pokazywała to. Miała swoje priorytety, których się trzymała i za które walczyła. Nie przejmowała się przeciwnościami, zawsze starała się znaleźć drogę do ich ominięci, by tylko się nie poddać. Tak, jest to postać to znielubienia przez jej zachowanie względem Marii, syna czy interesom Szkocji, ale patrząc na całą jej osobowość, pozycję i historię wszystko ma swoje powody. Nic nie robiła bez przyczyny.
Damy dworu od początku były dobrze przemyślane. Każda z nich była inna, miała swój odrębny charakter, ale jako gruba działała jednomyślnie, doradzając Marii. Nie zostały one zesłane na dalszy plan, wzywane jedynie podczas rozmów, ale wpleciono je w życie dworskie, wprowadzając powiew świeżości. Chociaż z drugiej strony dzięki jednej z nich został wprowadzony drugi trójkąt miłosny, który bardziej mnie ekscytował niż wybory miłosne Królowej Szkotów. Naprawdę bardzo, ale to bardzo podobało mi się jak poprowadzono ich historie, zwłaszcza mając na uwadze fakt, że żadnej z nich nie oszczędzono i każda z nich wiele przeszła.

Serial sam w sobie nie był zły. Fakt, miał swoje gorsze chwile, ale zdecydowanie więcej miał tych lepszych. Większość sezonu połykałam, ignorując czas zewnętrzny. Jednak było parę wątków, które można by pokazać inaczej, bardziej interesująco. Jak już wspomniałam, dobrym pomysłem było wprowadzenie lekkiego powiewu fantastyki, czyniąc ten serial czymś więcej niż suchym pokazaniem przeszłości, czy typowego romansu. Polecam Ci bardzo serdecznie, jeśli lubisz seriale kostiumowe, suknie są tam przepiękne! Chociaż nie były odwzorowane w stu procentach na te z szesnastego wieku, to miały w sobie ten pazur. Sama chciałabym mieć jedną z nich w swoim rozmiarze. Ale wracając do głównego wątku. Oglądnij! Nie oczekuj czegoś wybitnego, po prostu oglądnij!

0 komentarzy:

Prześlij komentarz