11 stycznia 2020

Czerwony Żniwiarz jako Kotek, czyli "Jedną nogą w grobie" Jeaniene Frost

Tytuł: Jedną nogą w grobie
Seria: Nocna Łowczyni
Autor: Jeaniene Frost
Tłumaczenie: Anna Reszka
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 440
Gatunek: Fantastyka, fantasy, romans paranormalny
Rok wydania: 2010

Są takie serie, do których wracam wiele razy, które mogłabym czytać praktycznie cały czas, a czasami czytam same urywki, by poprawić sobie humor. I właśnie w takich smutnych dniach chwyciłam za kolejną część "Nocnej Łowczyni" Jeaniene Frost. Cat i Bones to para, która zawsze mnie rozwesela.

Pierwszy tom zakończył się w momencie, kiedy Cat, próbując ratować Bonesa, zgadza się na ofertę Dona i jedzie z nim, by stać się zabójczynią wampirów na zlecenie rządu. Druga część zaczyna się cztery lata później, kiedy to Cat jest szefową swojej grupy, mieszka daleko od rodzinnego domu (oczywiście matka jest odpowiednio blisko-daleko), a zlecenia po prostu się mnożą. Mimo tego całego czasu, uczucia co do ukochanego wampira nie gasną, a dziewczyna nie potrafi wejść głęboko w żaden związek. Wszystko zaczyna się komplikować, kiedy przyjaciółka Cat, Denise, bierze ślub. Nie tylko Catherine próbuje żyć w związku z człowiekiem, to jeszcze na owym ślubie pojawia się... Bones! I zabawa się zaczyna, zwłaszcza kiedy kolekcjoner rzadkości wchodzi do gry.

Cat stała się rzeźnikiem wampirów, sławetnym Czerwonym Żniwiarzem. Jej zadaniem jak i sposobem na niemyślenie o Bonesie jest zabijanie wampirów, przez co za jej głowę zostaje wyznaczona nagroda. Więc całe te łowy połączone z poszukiwaniem swojego ojca stanowiły naprawdę dobrą bazę pod historię. Chociaż na samym początku nie było Bonesa, nie było tej chemii pomiędzy nim, a Cat, to całość naprawdę dała radę. Wszystko było bardziej skupione na relacjach bohaterki z jej zespołem, a nawet pojawiło się nikłe randkowanie z człowiekiem i przygotowania do ślubu przyjaciółki Cat. Co do tego ostatniego, byłam trochę zdziwiona, że po tak krótkim czasie znajomości Denise brała ślub, ale jednak zdarzają się tacy ludzie. Kulminacja mojego napięcia spowodowanego brakiem relacji Cat-Bones nastąpiła właśnie na ślubie. O jak ja się tam zaczęłam śmiać! Nie dość, że Cat próbowałam ukryć miłość do Bonesa, Bones próbował podejść Cat, to jeszcze Justina zaczynała swoje tyrady na widok wampira, a wszyscy udawali, że nic się takiego nie dzieje. Jak dla mnie przepiękne zestawienie komedii i romansu. Ogólnie całość historii skupia się na polowaniu na ojca Cat jak i polowaniu właśnie na Cat. Ian, którego pół-wampirka miała zabić, okazał się kolekcjonerem rzadkich okazów, przez co chciał, by Cat należała do niego. I jeszcze zwinnie zostały wplecione kolejne misje dla rządu. Akcja jest napędzana przez prawie cały czas, dla mnie rzadko kiedy był odpoczynek od niej. Co chwilę coś się działo. Dość często taki zabieg bywa męczący, jednak tutaj całe to napięcie jest momentami rozładowywane żartami czy zabawnymi sytuacjami, dzięki czemu nie było tego uczucia "zbyt dużo".

Jeśli chodzi o Cat, widać że wydoroślała. Nie zachowuje się już jak nastoletnia maszynka do zabijania, a bierze życie na poważnie. Wie, że to nie jest zabawa, tylko jej praca i życie. Nadal jest bezczelna i nieufna, ale taki ma charakter i właśnie za to ją pokochałam w pierwszej części. Widać, że autorka konsekwentnie trzyma się wykreowanych bohaterów, nie zmienia ich sposobu bycia co część, tylko pozwala im dorastać, co tu idealnie pokazuje. Jeśli chodzi o sposób myślenia dziewczyny, nadal jest zakręcony i dziwny, ma własne priorytety i nie daje sobie w kasze dmuchać.

Bones. Ach, Bones. Moja ty miłości! Nadal jesteś tak samo wredny, uparty i przebiegły, czyli prawie w ogóle się nie zmienił. Została powiększona chyba jedynie jego miłość od Cat, ale przecież bez niej nie byłby taki... Taki Bonesowaty! Chociaż do historii wpada dopiero na ślubie Denise, to od początku robi to, co udaje mu się najlepiej, prowokuje Cat. Jak ja mu od początku kibicowałam, to nawet nie masz pojęcia! Gdyby mógł, to by pewnie tego doktorka zabił gołymi rękami tylko dlatego, że odważył się dotknąć jego ukochaną, ale skoro ona tak uparcie nie chciała z nim być, to świadomie flirtował z, tak mi się wydaje, pustakiem. I był tak bezczelnie zadowolony z reakcji Cat! O mamo! Ja tego faceta po prostu uwielbiam, zwłaszcza za opiekuńczość w stosunku do pół wampirki, która jest jeszcze większa niż w pierwszej części. W sumie nie widzieli się cztery lata, chciał mieć pewność, że tym razem ona nie spierdzieli. I tu widać rozwój obydwóch postaci. Bones stał się bardziej wyrozumiały, chociaż nadal stanowczy i uparto-upierdliwy, a Cat dała im szansę, zaczęła myśleć poza schematami i nie stawia już matki na piedestale. Idealne połączenie istnieje, to ta dwójka!

W tej książce mamy wprowadzone dodatkowe postacie jak Don, Tate czy Cooper, a nawet cała drużyna Cat. Każdy z nich jest wyjątkowy, inny, każdy miał rozpisany charakter tak, żeby wszyscy nie tworzyli zielonej mazi cieknącej z uszu, a zestawienie prawdziwych ludzi, których można spotkać w życiu realnym. Jednak nie polubiłam Tate'a. Zbyt zazdrosny, zbyt niemiły dla Bonesa i w ogóle. Taki typ, co nie rozumie słowa "nie" i nawet po dwudziestu latach po ślubie będzie męczył dziewczynę, że jednak z nim będzie mu lepiej.
Za to Cooper, proszę ja ciebie, to amant idealny! I poleci dobry tekst, i zadba o dziewczynę, a dodatkowo jest przezabawny. Od razu znalazł nić porozumienia z naszym zazdrosnym wampirem, przez co nie wszystkie sytuacje, gdzie Bones był w pracy Cat, były sztywne czy nieprzyjemne.
Don za to był formalistą, bardzo sztywny, niezbyt uczuciowy, ale dało się go lubić. Wkurzał mnie dość często niemiłosiernie, ale był do przeżycia, zwłaszcza patrząc, że był szefem.
Tutaj mamy również trochę więcej opowiedzianą przeszłość Crispina, ponieważ pojawia się Mencheres, stworzyciel Iana, który jest stworzycielem Bonesa. Tutaj miałam pewien problem, ponieważ zazwyczaj był pokazany jako ten sztywny, potężny wampir z czasami ludzkimi odruchami. I ja wiem, że w świecie wykreowanym przez autorkę autorytet i pozycja to najcenniejsza rzeczy dla wampira zaraz po jego potędze, ale mimo wszystko można było go czasami zmiękczyć. Przez dużą część czasu nie dzielił się z nikim planami ani przyszłością, a szkoda, bo by fajnie można było wciągnąć jeszcze bardziej naszą dwójkę bohaterów w ten zwariowany świat.
No i na sam koniec został Ian. Egoistyczny, zadufany w sobie, wredny, bezczelny, z wielkim ego wampir, który kolekcjonuje rzadkie okazy. Flirciarz jakich mało, amant i wielbiciel kobiet. Tak, to idealnie go opisuje. Jest jak wrzód na tyłku, który boli, ale mimo wszystko stanowi część nas i się do niego przyzwyczailiśmy. Nie poznałam go jeszcze aż tak, żeby zapałać do niego innym uczuciem niż chęcią pokazania mu soczystego środkowego palca i tańczenia na jego resztkach, to jednak wydaje się, że przy bliższym poznaniu może okazać się całkiem znośny.

Jak zazwyczaj drugi tom serii jedzie na fali pierwszego, tak tutaj ta część śmiało toruje sobie sama drogę. Dobrze zrobiona fabuła, ładnie zszyte wątki i różnorodni bohaterowie to dobry przepis na książkę. Dodatkowo ten humor, który uwielbiam u autorki, i burza emocji oraz uczuć dopieszczają wszystko, bym mogła się po prostu rozpływać, czytając kolejne linijki. Wystarczył mi dzień, niecały jeden dzień, bym mogła skończyć tę część. Nie mogłam się po prostu oderwać! I tak, potem przekartkowałam sobie jeszcze kilka razy, wracając do ulubionych momentów. Jak dla mnie to trochę bardziej romans paranormalny niż czysta fantastyka, bo wiele skupia się właśnie na emocjach naszej dwójki, ale właśnie to uczucie jest motorkiem działań i u Cat, i u Bonesa. Bardzo przyjemnie się czyta, szybko, więc na taką pogodę, jaka jest teraz, a pada deszcz i jest zimno, będzie akurat.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz