14 stycznia 2020

Nawet super człowiek może mieć problem czyli "Flash" sezon 2

Nazwa: Flash
Tytuł oryginalny: Flash
Rok produkcji: 2015
Gatunek: science fiction, akcja
Odcinki: 23x42 min
Twórcy: Greg Berlanti, Andrew Kreisberg, Geoff Johns
Kraj oryginalnej premiery: USA

Sezon pierwszy zakończył się osobliwością, którą bohaterzy mieli pokonać. Było wiele szkód, nie tylko w mieście, ale i w ludziach. I właśnie traumą po stracie przyjaciół zaczyna się drugi sezon. Życie stracili Eddie, narzeczony Iris, oraz Ronnie, ukochany Caitlin, więc całą gromada musiała sobie z tym poradzić. Dodatkowo osobliwość sprawiła, że pojawiły się przejścia do... kolejnych światów! A wraz z tym kolejni przeciwnicy i następny potężny wróg. Czyli niby to samo, ale nie do końca.

Zacznę od fabuły. Znowu jako przeciwnika mamy super szybkiego sprintera. Jak w pierwszym, sezonie mieliśmy konkretny powód, by Eobard pokonał Barry'ego, ta tutaj wydaje mi się, że chodzi głównie o chęć bycia jedynym sprinterem. Brakowało mi czegoś ambitnego, czegoś, co tak bardzo popychałoby antagonistę do działania, bo sama chęć bycia najszybszym jest jak dla mnie niewystarczająca. Mogli dodać jakąś tragedię, gdzie tylko najszybszy człowiek może ją powstrzymać, wtedy byłoby o wiele bardziej ciekawie, a tak... No nie byłam zachwycona całą sprawą Zooma. I ja wiem jaką on ma przeszłość, ale nadal nie wykorzystali tego odpowiednio. Za to same pionki Zooma były naprawdę ciekawe. Nowe możliwości, a dodatkowo sobowtóry z naszej ziemi tworzył na tyle fajną mieszankę, że po prostu kołowały Flasha. No bo przecież ma skopać tyłek znanej mu osobie, która do teraz była dobra i nie przejawiała oznak bycia złym? Jakim cudem? A no takim, że Ziemia-2 ma w tym udział!

W tym sezonie jest lekka powtórka z rozrywki, ale z całkiem nowymi elementami. Barry musi poradzić sobie ze śmiercią przyjaciół, a nie pomaga mu w tym obwinianie się o to. Cały czas ma wrażenie, że mógł tego uniknąć. Odtrąca wszystkich, chce być sam, by tylko nikogo więcej nie skrzywdzić. W tym momencie nie zachowuje się jak nieustraszony superbohater, ale jak człowiek. Jak praktycznie każdy człowiek w takiej sytuacji. Mimo, że to jest coś oczywiste, to nie raz o byciu człowiekiem zapominają twórcy serialu. Tutaj jest cała gama emocji i zachowań, które zdecydowanie pasują do sytuacji.
Kolejnym plusem było wprowadzenie tych samych ludzi z różnych światów. Dostałam jedną osobę z różnymi charakterami, która miała całkiem inne spojrzenia na świat. Och, a przy okazji pojawiła się Sokolica! Znaczy się Hawkgirl. Inaczej zapamiętałam ją z serialu animowanego. Ale wracając do fabuły, Barry stał się jeszcze bardziej ludzki, z wielkim bagażem emocjonalnym i doświadczeniem, które go zmieniło. To mogło ładnie zadziałaś, gdyby jego przeciwnik był głębiej rozrysowany, a tak... No spłycili go. Spłycili mi antagonistę, za co byłam wściekła! Dobry przeciwnik to podstawa, bo można zbudować fabułę właśnie wokoło jakiegoś konfliktu, by Barry miał dylemat, czy go pokonać, czy jednak mu pomóc. Ale nie! Poszli na łatwiznę. Oj wyklinałam ich, wyklinałam.
Dodatkowo w tym sezonie została rozwinięta jedna bardzo ważna sprawa. Rodzina Westów i jej przeszłość. Wreszcie pokazali co się wtedy stało i gdzie jest matka Iris! Nie spodziewałam się tego wszystkiego. Byłam pewna, że jej mama nie żyje, a tu niespodzianka! Przeszłość jest o wiele poważniejsza niż można było przypuszczać.
W tym sezonie pojawia się również crossover z Arrow! To dla mnie jeden z fajniejszych momentów, bo zestawienie w miarę optymistycznego Barry'ego i poważnego Olivera jest genialne. No i Felicity! Moja ukochana Felicity! Uwielbiam ją.

Barry przeszedł wielką przemianę. Wydarzenia z pierwszego sezonu odcisnęły na nim wielkie piętno, stracił zapał, odsunął od siebie wszystkich, by nie zostali skrzywdzeni, a do tego ma przed sobą kolejne przeciwności. Zwątpił w siebie, czuje się jak nieudacznik, bo nie ochronił najbliższych. I dla mnie to jest doskonały start dla Flasha. Ma cały sezon, wiele wydarzeń, by zmienić swoje myślenie i robi to! Powoli staje na nogi, zmienia się, ale jednocześnie pozostaje ludzki, a to w nim najbardziej uwielbiam.

Najwięcej problemów twórcy seriali mają z postaciami pobocznymi, które pojawiają się na przysłowiową chwilę. Są nijakie, oklepane, mdłe. A tutaj? Różnorodność charakterów i osobowości! A nawet, co się rzadko zdarza, głębokie dylematy przy postaciach jednoodcinkowych. Kreatorzy trzymają naprawdę wysoki poziom, jeśli chodzi o tworzenie ludzi. Podoba mi się również konsekwencja, jeśli chodzi o konkretne postacie. Podstawa charakteru zostaje taka sama, ale zmiany są. To znaczy, jak w życiu realnym. Każda osoba ma swój charakter, taki sam w tym sezonie jak w pierwszym, nie zmienili się diametralnie, nadal są sobą, ale jednak każda z nich dorosła, przeszła przemianę wynikającą z tego, co się działo. Widać wpływ zdarzeń na to, co się w nich dzieje.

Sezon drugi trzyma wysoki poziom, jeśli chodzi o kreację czy to bohaterów, czy fabuły. Przyjemnie się ogląda, prawie nie mogłam odejść od ekranu, żeby wiedzieć jak to się skończy. Żałowałam jedynie jak stworzyli antagonistę, tego zmarnowanego potencjału na coś genialnego, wyjątkowego. Mimo wszystko to naprawdę dobry sezon, a końcówka daje duże pole do popisu, jeśli chodzi o kolejne odcinki. Aj, już nie mogę się doczekać, aż dowiem się co tam się odwaliło i co to zmieni! Polecam! Zdecydowanie polecam!

0 komentarzy:

Prześlij komentarz