Miasto, w którym mieszka Mona, jest chronione przez potężnych czarodziejów, których magia zachwyca każdego. Monie do nich daleko, ponieważ jej magia ogranicza się do manipulacją ciastem, pilnowaniem, by się nie spaliło oraz ożywianiem go. Dlatego kiedy zostaje wrobiona, robi wszystko, by się uniewinnić, pomimo swoich zaledwie czternastu lat. Los sprawia, iż na jej drodze zostają postawione poważniejsze przeszkody, z którymi może sobie nie poradzić.
Kiedy człowiek czuje się beznadziejnie, świadomość, że wygląda tak, jak się czuje, stanowi pewne pocieszenie.Będę szczera. Podeszłam do tej książki z myślą, iż to jakaś bajka dla dzieci. Nie pomyliłam się za wiele, bo jest to pozycja skierowana do młodszych, ale i starsi znajdą w niej coś, co im się spodoba. Dlatego też zdziwiłam się, kiedy książka rozpoczyna się znalezieniem przez Monę trupa w jej własnej kuchni. Takiego prawdziwego, żywego, a raczej nieżywego trupa. I mimo to, ani na sekundę nie poczułam, żeby akcja zaczęła iść w mrocznym kierunku. Wręcz przeciwnie, nadal był utrzymany lekki styl. Ale wracając do fabuły, muszę przyznać, że nie czytam aż tyle książek skierowanych do młodszych, więc nie wiem co jest powiewem świeżości, a co wykorzystaniem popularnych schematów czy motywów, ale miałam wrażenie, że autorka bawi się, wtłaczając wszystkie akcje i akrobacje w fabułę. Z jednej strony mamy poważny problem jak próba morderstwa, samo morderstwo, ucieczka z domu, a z drugiej strony przeplatane jest to humorem, zabawnymi momentami, jak chlebowy cyrk, i też rozumowaniem przez dziecko świata. Bo nie ukrywajmy, czternastolatka to jeszcze dziecko, które nie do końca rozumie powagę intryg politycznych. A nie ukrywam, to właśnie one, pod przykrywką przygód Czarodziejki, są głównym napędem fabularnym. Brakowało mi trochę rozbudowania świata, przedstawienia systemu magicznego, co się z czym wiąże (jestem fanka fantastyki, uwielbiam czytać o magii w danym świecie, takie małe zboczenie), jednak rozumiałam, że skoro sama bohaterka mało co wiedziała o całej magii i tym co się dzieje na świecie, to skąd miałaby nam to przedstawić?
Muszę wspomnieć o jednym ważnym elemencie fabuły, a mianowicie humorze. Dowcipy lecące na lewo i prawo nie męczą, a wręcz przeciwnie, są miłym relaksem, który równoważny powagę sytuacji i sprawia, że nie ma się czym denerwować. Takie połączenie powagi i humoru idealnie pasuje do każdego wieku. Oj, zdecydowanie nie potrafiłam się nie uśmiechać, czytając tę pozycję. Nawet niektóre pomysły bohaterów były tak nierealne, tak durne, że aż śmieszne i działające w praktyce. Właśnie czegoś takiego mi brakowało! Nie, żeby myśleć jak rozwiązać problem, czy skomplikowane akcje, a właśnie tak absurdalne rozwiązania, które zaserwowała mi Mona. Bo co jest też ważne, Mona jest piekarzem i właśnie wokół tej dziedziny krążą wszystkie jej pomysły. Chyba nigdy się nie spotkałam, by bohater pochodził z niszy magicznej, by nie miał wielkich mocy czy potężnych umiejętności, tylko polegał na swoich “marnych” działaniach, a przede wszystkim na swojej pomysłowości. Byłam zachwycona ostatnią akcją w książce, jak dziewczynka poradziła sobie z całym tym majdanem, wykorzystując swoje umiejętności i wiedzę na najwyższym poziomie.
Bardzo byłam zadowolona, kiedy rozwiązania problemów były iście dziecinne! Główna bohaterka jest przecież dzieckiem, dlatego jej postępowanie było zgodne z wiekiem. I czasami wychodziły komiczne rzeczy, jak wielkie ciastka walczące w obronie miasta. Epickie pomysły! Już nie mówiąc o tym, że w tak młodej głowie “powstał pomysł” na stworzenie Boba, a dzięki magii, ożył on. Bo Bob, to zakwas. Ale nie taki zwykły zakwas, bo taki, co zżera szczury. I rośnie, jedząc dosłownie wszystko. Uśmiałam się po pachy, czytając o nim.
Nie można się smucić, jedząc babeczkę borówkową – jestem pewna, że to fakt naukowy.Mona jest postacią dość prostą, jak to bywa u dziecka. Chce być dobra w tym, co robi, nie lubi problemów, chce, by był pokój i jednocześnie chce bronić to, co dla niej ważne. Jest odważna,ale też nie zdaje sobie sprawy z powagi zagrożenia. Jest po prostu prostym dzieckiem, cieszącym się życiem. I właśnie jej oczami jest przedstawiony świat jak i historia. Jako, że dziewczynka głównie przebywała przy rodzinie, nie zna dokładnie świata, co da się odczuć, ale dzięki temu i my poznajemy go razem z nią.
Patyk za to jest bez magicznym chłopcem, którego urok to osobowość. Daje sobie radę w życiu kombinując ile się da. To on w dużej mierze pokazuje nam świat też na swój dziecinny sposób. Momentami może być denerwujący, ale mimo wszystko da się go lubić.
Jedyne do czego mogę się przyczepić, to czasami zbyt infantylne zachowanie dorosłych. Tego nie lubię w książkach dla młodszych. Świat przedstawiony oczami młodego bohatera jest w porządku, bo to wokół niego wszystko się kręci, to jednak dorośli nadal zostają dorosłymi i ich zachowanie nie powinno dziecinnieć, a tutaj zdarzyło się to kilka razy. Szkoda, no wielka szkoda. Jednak pomimo tego, bohaterowie poboczni zostali stworzeni naprawdę w porządku. Jest kilkoro specyficznych postaci, które dodają koloru tej książce, sprawiają, że nie tylko fabuła idzie do przodu, lecz i świat magiczny został pokazany trochę bardziej. A ich charaktery są zdecydowanie unikalne.
Miała na sobie brudne buty i skarpety nie do pary. Wydało mi się to takie smutne. No, oczywiście sama jej śmierć była smutna – prawdopodobnie, chyba że dziewczyna była okropną osobą – ale śmierć w niesparowanych skarpetkach z jakiegoś powodu zdawała się szczególnie smutna.“Wypieki defensywne” zdecydowanie przeniosły mnie do innego świata, może nie pełnego magii, lecz przepełnionego przygodą i ciastem. Magia tutaj odgrywa ważną rolę, jednak nie dominuje, aż do wielkiego finału, podczas którego to właśnie na niej wszyscy polegają. Mona i Patyk są genialnymi głównymi bohaterami, którzy nie pozwolili mi się ani przez chwilę nudzić. Świat przedstawiony oczami młodej czarownicy jest przystępny również i dla starszych. Wydaje mi się, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, czy to kolejną przygodę, może odrobinę wytchnienia bądź wesołość, której każdy potrzebuje. Ta książka jest takim polepszaczem humoru, który czyta się z ciepłą herbatką pod kocykiem, może nawet na głos dziecku.
Wciągnęła mnie od razu i nie chciała puścić. Mam nadzieję, że i Ciebie tak wciągnie.
Tytuł: Wypieki defensywne. Przewodnik dla czarodziejów i czarodziejek
Autor: T. Kingfisher
Tłumaczenie: Dominika Schimscheiner
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 336
Gatunek: fantastyka, literatura młodzieżowa
Rok wydania: 2020
0 komentarzy:
Prześlij komentarz