28 lipca 2023

Nie tykaj maku, bo trafisz do więzienia, czyli "Wojna makowa" Rebecca F. Kuang

Tytuł: Wojna makowa
Seria (tom): Wojna makowa (1)
Autor: Rebecca F. Kuang
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 640
Gatunek: fantastyka
Rok wydania: 2020

      O tej książce jest głośno już od dawna. Wszyscy się nią zachwycali, a ja nie wiedziałam dlaczego i… Szczerze mówiąc nie chciałam wiedzieć. No ale doszły do mnie słuchy, że ta książka jest brutalna i tu już mi się uszka podniosły, żeby jednak wpisać ją na listę “do przeczytania”. Na tej liście już niejedna pozycja się znajduje, więc co mi szkodziło? No ale nie mając nastroju na nic na Legimi pobrała pozycję i przepadłam.

      Rin, jako sierota wojenna, wychowała się w patriarchalnym świecie, gdzie jako kobieta musiała wręcz wywalczyć sobie drogę do lepszego życia. Dlatego też poświęca wszystko, by podejść do najtrudniejszego egzaminu, aby dostać się do akademii wojskowej. Jednak jej oczekiwania znacznie różnią się od tego, co dostał. Ciężka praca to nie wszystko, czym musiała się wykazać. Po skończeniu szkoły nadeszła wojna i wszystko, czego nauczyła się dziewczyna, musiała wykorzystać na froncie z bandą odlutków.

- Być odważnym jest łatwo. - W oczach Jianga zamajaczył ból. - Znacznie trudniej zrozumieć, kiedy trzeba od walki odstąpić. Przerobiłem już tę lekcję.
      Książka wręcz naturalnie dzieli się na dwie części. Pierwsza to czasy akademii, gdzie Rin szkoli się na wojownika, uczy, pokonuje własne słabości i odnajduje siebie. Z jednej strony poruszony zostały tematy znajomości międzyludzkich, przyjaźni, trochę typowego życia szkolnego pełnego plotek i dram. Z drugiej strony tutaj skupiamy się głównie na drodze dziewczyny do bycia świetnym wojownikiem. To jak z dosłownie nikogo staje się kimś, jak czerpie z otoczenia, z możliwości, by nadać swojemu ciału cechy chodzącej broni. Bo czym innym miałaby się stać w momencie, kiedy decyduje się na naukę pod skrzydłami Jiang Ziya. I chociaż niektórzy zarzucają, że ta część jest nudna, trzeba pamiętać, że tutaj Rin ma około piętnaście lat i nie interesuje się chłopcami czy dramatami, a desperacko pragnie nie tylko utrzymać się w akademii, co być najlepszą. Dlatego wszystko skupia się na jej rozwoju fizycznym jak i psychicznym, bo i on jest ważny. Muszę jednak zaznaczyć i jednocześnie pochwalić autorkę za wręcz naturalne przeskoki czasowe. Wielokrotnie zdarzało mi się widzieć “tydzień później” albo “od ostatniego spotkania minął tydzień”, a tutaj nawet nie zdałam sobie sprawy i już byłam na trzecim roku. I naprawdę doceniam to, że autorka nie wrzucała nam tu lekcji jako zapychaczy.
     Druga część dzieje się zaraz po szkole, kiedy państwo ogarnia stan wojenny. Rin musi ruszyć na front, co ją jednocześnie cieszy i przeraża. I w tym momencie bohaterka dostaje przydział do odlutków, szamanów, którzy walczą z pomocą bogów. Inni żołnierze nimi gardzą, są traktowani jako gorsi, wysyłani na niebezpieczniejsze misje, lecz jednocześnie mieli trochę więcej luzu. Zderzenie akademickiej nauki i rzeczywistości był gwałtowny. Stworzenie szamanów jako wyrzutków było nie tylko dobrym zabiegiem, dodającym kolejne wyboje do fabuły, lecz wynikiem historii. Jak ja się ucieszyłam, że tutaj odizolowanie i niechęć do tej grupy nie była wciśnięta na siłę, tylko wszystko toczyło się naturalnie, to wszystko było konsekwencją gry politycznej jak i wychowania. To pokazuje jak dopracowany został świat. Trzeba powiedzieć, że szamani byli “naczyniami” dla bogów bądź ich sił. I to właśnie było solą w oku całej reszty. Właśnie przez to byli odtrąceni i źle na nich patrzono. Bo warto zaznaczyć, że bogowie zostali przedstawieni jako kapryśne stworzenia, które traktują świat i ludzi jako zabawki. Wybić całe miasto? Tak, proszę, budzi mi się. I to była miła odmiana dla wszystkich tych ludzkich bogów.
      Ważną sprawą tutaj jest konsekwentność. Każda decyzja, każdy ruch miał swoje konsekwencje nie tylko w relacjach między bohaterami, ale również w tym jak funkcjonuje państwo. Plus konsekwencję widać w inspiracji. Autorka cały świat oparła na Chinach, lecz nie sięgnęła jedynie po kulturę czy tradycję, lecz również po historię. Wiele wydarzeń z książki ściśle nawiązuje do wydarzeń w historii Chin. I to dla mnie jest niesamowite tak dopasować wydarzenia, by były do siebie podobne, a jednak zupełnie inne.
      Jeśli chodzi o fabułę, muszę wspomnieć o jednej rzeczy. Wielu czytelników twierdzi, że to brutalna książka. Myślałam sobie “meh, mnie pewnie nie ruszy”. Och jak się myliłam. Są sceny, od których robiło mi się niedobrze, autentycznie myślałam, że zwymiotuję. Nie sądziłam, że aż tak mnie to uderzy. Podejrzewam, że jakieś dwa lata temu byłabym silniejsza, lecz odkąd zostałam matką jestem wyczulona na pewne aspekty i krzywdy, które w książce zostały przedstawione obrazowo. I chociaż idealnie wpasowywały się w fabułę i klimat chwili, tak obecnie nie potrafiłam pozostać wobec nich obojętna. I sam ten fakt, że wszystkie opisy były tak bardzo rzeczywiste, zasługuje na wielkie uznanie.

- Trwa wojna! - wycedził Kitaj. - Ewakuujemy cię, sędzio, ponieważ z bogom tylko znanego powodu zostałeś uznany za osobę kluczową dla bezpieczeństwa cesarstwa. Więc rób, co do ciebie należy. Uspokajaj ludzi. Pomóż nam utrzymać porządek. I nie pakuj, kurwa, czajniczków!
      Rin nie jest postacią, którą się kocha od pierwszych stron. Co to to nie. Ona stopniowo zdobywa naszą miłość, jednocześnie poznając siebie. Wydaje mi się, że pokochałam ją w momencie, kiedy zaakceptowała tym, kim jest. Wtedy mogła być wreszcie sobą bez żadnych przeszkód. Jakby nie patrzeć, Rin jest uparta, a do tego zdeterminowana do osiągnięcia swoich celów. Ma wielkie pokłady samozaparcia, lecz naiwnie wierzy w system, przez co nieraz dostaje po tyłku. Ale przede wszystkim jest realna, posiada wiele zalet, jednocześnie pokazując swoje liczne wady. Cały ten zbiór tworzy intrygującą bohaterkę, która stanowi idealny napęd do historii.
      Na uwagę zasługują również postacie drugoplanowe. Każda z nich ma nie tylko swój charakter, lecz stworzoną całą psychikę. To nie są postacie tła, co to to nie, one nie zostały stworzone, by odegrać rolę w historii Rin i zniknąć. One żyją, każda z nich na swoje własne przygody “za kadrem”, a do tego fabuła ma na nich realny wpływ. Bardzo mi się podobało, jak z pozoru podobne postacie w rzeczywistości różniły się od siebie diametralnie, bo wpływ miało wychowanie czy otoczenie.

Dzieci, którym wciska się do ręki miecz, przestają być dziećmi. Podobnie jak przestają być dziećmi wtedy, gdy ktoś uczy je zabijać, odziewa w mundury i posyła na front. Wtedy stają się żołnierzami.
     Przyznam jedno. To jest genialny debiut, gdzie autorka nie idzie utartą ścieżką tylko wali kijem na dzień dobry. Niektóre wątki były dla mnie naprawdę odważne, jak na osobę wydającą pierwszą książkę. I może to właśnie to zadziałało. Brutalność nie owijana w asekuracyjne słowa, szczerość i właśnie przede wszystkim odwaga. To mnie totalnie kupiło. Autorka korzysta ze znanych motywów, jak szkoła czy dorastanie, ale kreuje je w swoim stylu, doskonale dopasowując do stworzonego świata. Pomimo dużej ilości stron, czytało mi się szybko i nie odczuwałam, żeby to był jakiś “klocek”. Zdecydowanie polecam wszelki miłośnikom fantastyki. I już się nie dziwię, że książka została kilkukrotnie nagrodzona. Zasługuje na to!

1 komentarz:

  1. Stosunkowo niedawno zapoznałam się z tym cyklem i wywarł na mnie spore wrażenie.

    OdpowiedzUsuń