Calista, obdarzona magicznymi zdolnościami sierota, wraz z przyjacielem Gardym odnalazła “dom” w posiadłości barona. On, jako strażnik, ona, jako członkini jego haremu, próbują żyć spokojnie, jednak jej zdolności sprawiają, że baron wykorzystuje ją w grze politycznej. Te same zdolności powodują, że znajduje się w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie, by odnaleźć postać z przeszłości i ściągnąć na siebie kłopoty.
- Ale czy weźmiesz udział w... w uroczystościach?Całkowicie nowe uniwersum daje czysta kartę do zdobycia czytelników, czy też odbudowania sobie opinii po coraz to gorszych częściach innych serii. I w pewnym sensie właśnie tak przyjęłam ten tom i tę serię. Jako szansę na poprawienie swojego zdania o Jennifer Armentrout. A co dostałam? Porno. Nie romantasy. Porno. Zwyczajny erotyk w świecie fantasy. Muszę zaznaczyć na początku dwie rzeczy:
- Uroczystościach. - Zaśmiałam się. - Jakie to łagodne określenie.
Wyszczerzyła zęby.
- A jak powinnam to nazwać?
- Orgią?
1. “Dorastałam” na romansach paranormalnych, gdzie ten seks był obecny, ale stanowił element romansu, związku, uczucia.
2. Nie mam nic przeciwko seksowi bez uczucia, kiedy jest potrzebny do fabuły, albo bo tak działa świat, że seks jest walutą, przedmiotem, bądź ściśle powiązany z czymś.
Nie wiem, co próbowała zrobić Armentrout, ale jest pomiędzy tymi dwiema sprawami. Próbuje dodać uczucie do fabuły, ale jego do końca nie ma, więc seks z uczuciem nie ma prawa wystąpić (jest zalążek uczucia, ale no, jak można mówić o uczuciu z kimś, kogo dopiero się poznało? Chyba że liczyć fascynację albo pokrewne uczucia). A seks potrzebny do fabuły? Niby jest potrzebny, ale jedynie nieliczne momenty. Większość zbliżeń lub macanek jest niepotrzebna, dodana bo tak, to autorka miała ochotę. Miałam wrażenie, że te elementy zostały tam dodane, by książka miała więcej stron. Sama fabuła nie była długa. Zabrakło mi trochę akcji. Niestety, tutaj pojawia się ten sam problem co w “Krew i Popiół”. Jest zbyt dużo przemyśleń głównej bohaterki o facecie i seksie. Cały czas to samo i to samo i to samo… To szybko przestało być nudne, a zaczęło być irytujące. No bo ile można.
Jeśli chodzi o świat wykreowany, został pokazany oszczędnie. Autorka ograniczyła się do jednego miasta, a raczej posiadłości, dodając trochę opowieści o przeszłości. Tak więc nie dowiedziałam się za wiele. Co nawet mi nie przeszkadzało, bo na tak skromną fabułę wystarczało, żeby ją zrozumieć. Ale też fabuła nie była jakoś skomplikowana. Fakt, zawierała kilka ciekawych zwrotów akcji, ale, będę szczera, była nudna. Tak bardzo, że czytanie tej książki zajęło mi trzy miesiące. TRZY! To wiele o tym mówi.
Skupiając się na fabule mam wrażenie, że istniała ona jedynie dzięki scenom erotycznym. Bez nich stałaby raczej w miejscu. No ale wiecie, jest scena uczty, jest rozmowa. I co? I seks. Jest rozmowa barona i gościa. I co? I seks. PO CO?! Rozmowa pomiędzy dwiema postaciami może być ciekawa bez wciskania seksu wszędzie gdzie się da. Tylko trzeba tę rozmowę umieć napisać. Tego jest przesyt w książce! I w każdej innej tej autorki! Wiecie, można wiele wybaczyć książce, błędy, nijakie niektóre postacie, jeśli coś innego ciągnie akcję, jeśli coś innego jest mocną stroną. Wtedy może książka by zasługiwała na ocenę 4/10, ale w momencie, kiedy fabuła opiera się na seksie, rozmyślaniu o nim, zastanawianiu się, wspominaniu, rozmowie o nim w dziewięćdziesięciu procentach, to tej fabuły nie ma. NIE MA. To jest straszne, bo widać tam zalążki potencjału.
Jedyny plus to ten sam, co w każdej książce autorki. Zakończenie. Jak większość książki bywa wolne, nudne i po prostu leniwe, tak końcówka leci na łeb na szyję, dając nam tyle akcji, jakby Armentrout chciała całość upchnąć na około stu stronach. Dopiero to sprawia, że mam ochotę czytać, ale to przecież bez sensu, bo wiem jak będzie wyglądać następny tom. Tak samo jak każdy inny. I znowu w kolejnym tomie będę chciała czytać dopiero końcówkę. Niestety, zakończenie na tyle mnie zainteresowało, że chcę przeczytać kolejny tom.
Zobaczyłam czerwień.Główni bohaterowie są siłą napędową serii. Tutaj Lis jest nijaka. Niby odważna, ale ta odwaga to głównie intuicja, która zmusza ją do działania, a nie prawdziwa odwaga. Niby silna psychicznie, bo przeżyła to, co ją spotkało, ale z drugiej strony nie była sama. Cały czas powtarza, że jej układ z baronem nie zawiera seksu, że jest faworytą tylko z nazwy, a jej myśli głównie krążą wokół seksu i w jej życiu jest nad wyraz dużo zbliżeń. Wkurzała mnie od pierwszej strony. Bo pomimo bycia płytką, jest irytująca. To się wyklucza, ale jednak to tutaj działa. Ojeju, naprawdę miałam nadzieję, że gdzieś po drodze ją zabiją albo zyska charakter, jednak nic z tego. Cały czas była taka sama…
Kapiącą na kamień.
Bryzgającą na blade kwiaty.
Krew.
Nasz główny facet jest typowym bad boyem. Bez emocji, zdolny do zabijania, moralnie szary, który wreszcie zaczyna coś czuć przy głównej bohaterce. Bleh. To jest wszędzie. Dosłownie wszędzie. Potężny wojownik o tajemniczej przeszłości, który nie zdradza swoich planów. On nawet nie miał podejścia do moich książkowych mężów! I jak ja miałam polubić chodzący schemat jakich wiele w większości średnich i słabych książek. I chociaż jego rasa mnie zaciekawiła, to cała otoczka wszystko zepsuła.
- Kiedy zostałaś sierotą?Czytając kolejną serię jednej autorki powinno się wiedzieć, czego się spodziewać. Miałam jednak nadzieję, że tym razem dostanę coś innego. Niestety. Pod przykrywką romantasy dostałam tandetny erotyk w świecie fantasy, który przypomina inne serie Armentrout. I tak jak one, dopiero ostatnie sto stron sprawiło mi przyjemność w czytaniu. Denne postacie, irytująca i płytka główna bohaterka, moralnie szary i schematyczny love interest nie pociągnęli fabuły, której ilość była jak w naparstku. Skromnie przedstawiony świat z nowymi rasami nie sprawił, bym poczuła się komfortowo czytając książkę. Ba, nie wciągnął mnie ani na chwilę. Jednak mistrzyni cliffhangerów sprawiła, że skumulowana akcja z całego tomu spakowana w ostatnie pięć-sześć rozdziałów przybrała taki obrót spraw, że przeczytam kolejne tomy tylko po to, by znowu złapać się na to samo.
- Kiedy się urodziłam? - Zaśmiałam się. - Albo wkrótce potem, jak przpuszczam.
Tytuł: Upadek i Gniew
Seria (tom): Przebudzenie (1)
Autor: Jennifer L. Armentrout
Tłumaczenie: Emilia Skowrońska
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 448
Gatunek: fantastyka, romantasy
Rok wydania: 2024
0 komentarzy:
Prześlij komentarz