17 lipca 2018

"Jak upolować pisarza" Sally Franson

Tytuł: Jak upolować pisarza
Autor: Sally Franson
Tłumaczenie: Joanna Dziubińska
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 384
Gatunek: Literatura obyczajowa, romans
Rok wydania: 2018

Hej Nat

Bywa tak, że opis i okładka zachęcają nas od razy do sięgnięcia po książkę. I tak samo było w tym przypadku. Nie znałam autorki, nie wiedziałam czego oczekiwać, ale opis mnie wciągnął, a okładka zachwyciła. No przecież lubię róż!

Casey jest kobietą ambitną i żywiołową, jak na dyrektorkę kreatywną w agencji reklamowej przystało. Wie na czym polega jej praca i jak to dobrze zrobić. Problemy zaczynają się w momencie, kiedy jej szefowa wpada na nowy pomysł. Do kampanii reklamowej ma zatrudnić pisarzy, ludzi tak odmiennych od tych, których normalnie zatrudnia, że mogą być problemy. Do teraz jej klientami były osoby z showbiznesu, pewne siebie, dość często ekstrawaganckie. A teraz? Musi się przerzucić na osoby spokojne, często zbyt zajęte życiem rodzinnym czy nauczaniem na uniwersytetach, a do tego stroniące od mediów. Komplikacje pojawiają się wtedy, kiedy do gry wchodzi przystojny pisarz.

Mówiąc skrótowo, pokazany jest marketing od środka. Ale... `Jak dla mnie było go za mało. Mieliśmy zobaczyć z innej strony jak to wygląda, jednak zobaczyliśmy, że każdy jest za coś odpowiedzialny, są tajemnice, nowe projekty, spotkania z pisarzami, jedne lepsze, drugie gorsze, ale nie widziałam w tym ni porywającego. Dopiero końcowa akcja mnie pochłonęła. Minusem by też początek, Wynudziłam się, tak po prostu się wynudziłam. Było zbyt dużo wspomnień jak na pierwsze strony, a dodatkowo na tamtą chwilę nie wydawały się potrzebne. Jednak to pomogło, ponieważ dało mi pełen obraz bohaterki.Całość historii jest dość lekka, czasami zbyt powierzchowna, ale wiesz co? Czytało mi się zaskakująco lekko. Znaczy się, kiedy już przebrnęłam przez początek pełen wspomnień, to wszystko poszło jak z płatka. Miałam w pewnym momencie zagwozdkę. Ponieważ stało się COŚ, zostało wystosowane oświadczenie, które zwiększyło COSIA, więc dlaczego ona nie mogła takiego oświadczenia wystosować? Nie rozumiem. No i zachowanie jej przełożonej też pozostaje dla mnie zagadką. Dlaczego zareagowała właśnie tak, a nie zupełnie inaczej?

Co do bohaterki, to była dla mnie neutralna. Z jednej strony polubiłam ją za kreatywność, sposób myślenia i przyjaźń, jednak z drugiej strony była trochę irytująca oraz lekkomyślna. Taka kombinacja jest niebezpieczna, ponieważ albo bohaterkę znienawidzimy, albo będzie neutralna, jak w tym przypadku. Rzadko się zdarza, że taką bohaterkę pokocham. Ale cóż, trochę było mi żal tego, co się stało z nią. Może gdyby tylko inaczej się zachowała w jednym albo dwóch momentach, to poszłoby to w zupełnie inną stronę. Casey chce dla wszystkich jak najlepiej, chce być jak najlepszą wersją siebie, do tego na poczekaniu wymyśla teksty bazujące na "Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą!". Właśnie ten filmik miałam w głowie, kiedy przemawiała, próbują przekonać Ellen, by ją reklamować. Chciałam jak najszybciej przeżyć ten kawałek. Mimo całej swojej przeszłości, dziewczyna nie jest typową bohaterką do polubienia. Jest specyficzna, ma wiele wad, wiele wkurzających elementów, a da się polubi dopiero pod koniec, kiedy przechodzi metamorfozę, jak każdy bohater książki. Ale nadal nie straciła talentu do przemówień o byciu zwycięzcą. A wiesz co mnie najbardziej wkurzało w niej? Została pokazana jako osoba pewna siebie, INTELIGENTNA i kreatywna. Tylko tej inteligencji zabrakło w kluczowych momentach. Nawet w trakcie czytania to mi wpadło do głowy kilka rozwiązań, które można by wprowadzić do książki, by polepszyć sytuację Casey. Ale nie, bo przecież ona musi cierpieć i się nauczyć i przeżyć Katharsis...

Co do reszty bohaterów, brakowało mi takiego większego poznania ich. Jak przyjaciółkę Casey poznaliśmy bliżej właśnie dzięki wspomnieniom, tak kompletnie nie poznałam jej współpracowników czy szefowej, a już o Benie nie wspomnę. Przecież to facet, z którym się umawiała! A nie dane nam było go konkretnie poznać!

Na wszelkich serwisach było zapisane, że jest to romans. A romans ma to do siebie, że wątek miłosny jest dość rozbudowany i widać go. A tu? Ukryty, pojawiający się co jakiś czas, jakby przez resztę czasu był schowany w komórce na miotły z naklejką "otworzy na Wielkanoc". A ja jestem miłośniczką romansów! I to wielką! I dlatego tak bardzo mnie boli, że nie zostało to rozbudowane, a potencjał został zmarnowany. Moje serduszko zabolało.

Ogólnie książka jest dla mnie takim paradoksem. Z jednej strony lekka, szybko się czyta, a z drugiej strony daje wiele do myślenia, jak nasze dzieciństwo i wczesne lata młodzieńcze działają na nas i kształtują naszą przyszłość. A nawet to, ze jeden impuls, jedna myśl potrafi zmienić nasze całe życie. Dlatego też warto przeczytać książkę dwukrotnie. Raz, by zrelaksować się przy szybkiej książce, a dwa, by pochłonąć to, co ona w sobie posiada. Co do samego stylu autorki powiem tylko tyle, że jest dość specyficzny. Jej wplatanie przeszłości dość często powoduje mętlik w głowie, ponieważ czytając czasami zdawałam sobie sprawę, że czytam wspomnienie, a nie teraźniejszość, jak robiłam to kilka sekund temu. Nie było tego rozróżnienia, co mi nie pasowało.

Koniec końców mogę polecić tę książkę. Może nie przypadnie Ci do gustu, ale warto. Chociażby dla okładki! Czyż nie jest cudowna?! I ten kolor! A wracając do samego czytania, idealnie się spisała na końcówkę migreny, kiedy jeszcze mój mózg nie do końca rozumiał świat go otaczający, ale potrzebował rozbudzenia. Tak więc tak, czytałam dwa razy. Też spróbuj.

Ściskam,
Agu

2 komentarze:

  1. Jak dla mnie, jest to pozycja "na raz" do której zbyt prędko nie wrócę... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie czytałam, ale zaciekawiłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń