23 listopada 2017

Rozmowa z... Dominiką Smoleń

Od jakiegoś czasu przekonuję się do polskich autorów, tak więc dzisiaj w "Rozmowy z..." mam zaszczyt gościć młodą dziewczynę, blogerkę z bloga "Nasz Książkowir". Dominika swoją pierwszą książkę, "Cena naszych pragnień", wydała w 2015 roku, a w ciągu najbliższych miesięcy do księgarń trafi jej kolejna pozycja "Bieg do gwiazd". Mam nadzieję przeczytać jedną z jej książek już niedługo!

Tak więc zapraszam do czytania.



Pisanie książki w młodym wieku nie jest zbyt dobrze postrzegane w otoczeniu. Jak było u Ciebie? Miałaś jakieś wsparcie? A może każdy Ci mówił, że to strata czasu?

Wiesz – pisanie nigdy nie jest według mnie stratą czasu, bo rozwija styl. „Cenę naszych pragnień” wydałam w wieku 18 lat, chociaż książka była napisana już wtedy, kiedy miałam 16 i czekała na swoją kolej, żeby mogła zaistnieć. Kiedy zaczynałam ją pisać, sporo osób mówiło, że nie mam szans na to, żeby w tak młodym wieku mieć debiut. W okolicy wtedy jedna dziewczyna, jakoś w wieku gimnazjalnym (ale to tak gdzieś ostatnia klasa), może rok starsza, także wydała swoją powieść – ale z pełnym finansowaniem rodziców i wiele osób mi mówiło, że ja inaczej pewnie też nie będę w stanie ujrzeć swojego dzieła w papierowej wersji. Cóż – udało się, co jest tylko przykładem, że nie warto się poddawać i nie warto porzucać marzeń.
Swoją drogą, niedawno usłyszałam od Cyrysi, że „Bieg do gwiazd” i „Cena naszych pragnień” są napisane w tak różny sposób, jakby pochodziły od dwóch różnych autorów. Cztery lata różnicy – tyle mi zajęło nauczenie się lepszego warsztatu i wyciągnięcie wniosków z krytyki, którą dostałam przy swoim debiucie (chociaż nie tylko była to krytyka!). Czy piszę idealnie? Nie, dalej mi sporo do perfekcji brakuje, ale takie słowa od tak cenionej blogerki mile połechtały moje ego.
Mam nadzieję, że moi czytelnicy także zauważą progres.


Z własnego doświadczenia wiem, że sny potrafią przynieść niesamowite pomysły do fabuły. Śniłaś może o swojej książce? A może jakaś sytuacja jest żywcem ściągnięta ze snu?

Nie tyle, że śniłam – bo moje sny raczej rzadko kiedy są na tyle rzeczywiste i realne, żeby się dało opisać – ale często tuż przed zaśnięciem przychodzą mi do głowy naprawdę dobre pomysły. Czasem jest to zalążek jakiejś sceny, innym razem dobry scenariusz na książkę. Oczywiście życia by mi brakło, gdybym miała to wszystko opisać, ale w końcu po to jest na świecie tylu pisarzy, prawda? Ja przynajmniej tak to sobie tłumaczę!


Tytuł dość często jest problematyczny. Jak na niego wpadłaś i na jakim etapie pisania książki to było?

Staram się przed pisaniem mieć główny zarys fabuły – przynajmniej odkąd napisałam „Cenę naszych pragnień” (znowu – wyciągnęłam jakieś wnioski z krytyki tego, że wiele wątków było potraktowanych po macoszemu). „Bieg do gwiazd” miałam więc wymyślony, zanim w ogóle przystąpiłam do pisania. Nie pamiętam dokładnie, jak to było przy „Cenie naszych pragnień”, ale wydaje mi się, że nie wymyśliłam go od razu, tylko kilkakrotnie zmieniałam (patrząc przy okazji w internecie, czy nie ma w Polsce podobnej nazwy powieści).


Czy przez pisanie zaniedbałaś swoje życie prywatne? Zapomniałaś jeść, albo spać? A może odwołałaś jakieś wyjście ze znajomymi, żeby pisać?

„Bieg do gwiazd” pisałam wieczorami, najczęściej po powrocie z uczelni, kiedy zamiast się uczyć i zrobić coś do jedzenia, po prostu siadałam do laptopa. Tak samo spędzałam dni wolne, szczególnie, że blogerki, którym na bieżąco podsyłałam rozdziały, żeby pisały mi swoje uwagi, dosyć mnie popędzały, przez co moja motywacja sięgała zenitu. Natomiast przy pisaniu „Ceny naszych pragnień” to zdarzyło się nawet, że przez prawie dwa tygodnie praktycznie nie opuściłam swojego pokoju (dlatego moja pierwsza wydana książka była napisana tak szybko). Ogólnie między „Ceną naszych pragnień” a „Biegiem do gwiazd” napisałam jeszcze „Gaming house”, ale jak na razie nie znalazłam jeszcze dla niego wydawcy. No i nie można zapomnieć o „Loarii”, którą naskrobałam mając 15 lat i zero pojęcia o tym, jak powinno się zabrać za pisanie książki – powieść jest dalej dostępna na wattpadzie, w niezmienionej formie, nawet bez poprawionych błędów (chociaż tyle, że nigdy nie miałam problemów z ortografią!).


Masz zamiar napisać coś więcej? A może już jakiś plan powstał?

Oczywiście, że mam zamiar napisać coś więcej – jak wspomniałam wyżej, próbuję wydać „Gaming house”, ale połowę jego kontynuacji także mam już napisane. Na moim dysku znajdzie się chyba z pięć rozpoczętych książek – każda ma około pięćdziesięciu napisanych stron. Planuje dokończyć wszystkie, ale jeszcze nie wiem, w jakiej kolejności. Wiadomo – w pewne dni mam ochotę napisać coś weselszego, w inne coś bardziej smutnego, a w jeszcze kolejne w ogóle wzięłabym się za fantastykę, a nie za obyczajówki.
Jedno jest pewne – o wszystkim będę informowała na bieżąco na swoim fanpejdżu na Facebooku.


Tęsknisz czasem za Oliwią ze swojej pierwszej książki? Może chciałabyś napisać ciąg dalszy?

Oczywiście, że tęsknię. To była moja pierwsza wydana książka i mam do niej ogromny sentyment. Tak samo zresztą, jak do Oliwii – odrobinę szalonej dziewczyny, która potrafiła się wplątać w najdziwniejsze sytuacje, ale z drugiej strony zawsze umiała tak samo jakoś się z nich wyplątać. „Cena naszych pragnień” nie była ideałem i teraz napisałabym ją lepiej i pewnie troszkę inaczej, ale nie żałuję tego, że jest ona moim debiutem – szczególnie dlatego, że fabuła mimo wszystko porusza jednak dosyć ciekawe wątki (pomysł powstał przy obserwacji otoczenia na stoku narciarskim – nie pytajcie mnie, jak wyszedł z tego taki romans). Wiele razy się zastanawiałam, czy napisać kontynuację, ale na razie uważam, że to by było chyba jednak zbyt dużo – może kiedyś do tego jeszcze wrócę, kto wie.
Natomiast wiele osób już teraz mnie namawia do tego, żebym napisała kontynuację „Biegu do gwiazd” – być może kiedyś się za to wezmę, ale nie z perspektywy Ady, tylko kogoś z jej przyjaciół.


Czy jest jakaś książka, która była dla Ciebie inspiracją?

Każda przeczytana książka jest w pewnym sensie inspiracją, bo zawsze coś z niej wynoszę, ale staram się iść swoimi ścieżkami, omijać te utarte i stworzyć coś bardziej swojego. Fanfików różnych książek mamy już pełno – poczynając od wzorowania się na „Zmierzchu”, a kończąc nawet na „Niezgodnej”. Czy mi się to w pełni udaje? Nie – ale zawsze w mniejszym, lub większym stopniu, bo niektórych schematów nie da się stworzyć na nowo, tylko na nowo można je opowiedzieć.


Bez czego nie wyobrażasz sobie pisania? Masz jakiś rytuał?

Bez słuchania nastrojowej muzyki. Powiem tak – nie wiem czemu, ale na młodej od ponad pięciu lat królują Łzy, przy niczym innym się tak nie wczuwam, jak przy głosie Ani Wyszkoni, która w piękny sposób potrafi przekazać różne emocje – od bólu, samotności, po miłość. Zdecydowanie nie jest to coś, o czym opowiadałabym swoim znajomym, ale swoim czytelnikom przecież mogę – może ktoś z Was także docenia Łzy i ładunek emocjonalny, jaki ze sobą niosą ich piosenki? Jeśli przynajmniej część tej atmosfery udało mi się przelać na kartki „Biegu do gwiazd”, to jestem szczęśliwym i spełnionym pisarzem, bo niczego innego autor chcieć raczej nie powinien.


Jak w trzech słowach opiszesz swoją nową książkę?

„Jedyna taka powieść” – bo to prawda. Nikt nie podjął się w Polsce tego, żeby z głównego bohatera uczynić osobę, która choruję na cukrzycę – a już na pewno nie zrobił to autor, który sam cierpi na tę przypadłość. Trzeba dodawać więcej?


Musisz zamienić bohaterów "Biegu do Gwiazd" w zwierzęta. Kto byłby czym i dlaczego?

To z jednej strony proste pytanie, bo niektórych bohaterów od dawna wiem, do czego porównać, ale z drugiej strony – niektórych nie jestem w stanie porównać do nikogo. Spróbuję jednak to uczynić:
Ada – główna bohaterka, przynajmniej według mnie, to taka larwa motyla, która od dłuższego czasu nie jest w stanie się z tej skorupy wyplątać i myśli, że nic się już nie zmieni i nic ją nie zaskoczy. Tu się jednak myli – jak bardzo, to musicie przekonać się sami.
Łukasz – już w jednej ze scen został porównany do kota. Nie mogę jednak wytłumaczyć dlaczego, bo to zepsuje niespodziankę całej damskiej części czytelników!
Adam – wilk. Piękny (chociaż właściwie to raczej przystojny), czasem trochę samotny, lubiący sobie radzić solo z własnymi problemami, a jednocześnie potrafiący walczyć o swoje tak zaciekle, jakby od tego zależało jego życie. Typowy Adam, jak nic.
Karolina – pies. Chociaż kłębią się w niej różne uczucia, to jest lojalna wobec tych, których kocha i z którymi się przyjaźni.
Lena – delfin, ze względu na jej towarzyskość, sympatyczność, pamięć i to, że potrafi sobie radzić z zawiłościami losu, które spotyka dosyć często.
Według mnie to najważniejsi bohaterowie „Biegu do gwiazd”. Z chęcią poznałabym typy czytelników, kiedy będą już po lekturze!


Wplatasz siebie w swoich bohaterów? Czy w nich możemy znaleźć jakieś Twoje cechy charakteru? Albo zainteresowania, ulubione rzeczy?

Tak, oczywiście, nie da się tego uniknąć. Czasem ktoś je mój ulubiony smak lodów, czasem ktoś słucha gatunku muzyki, którą uwielbiam, a czasem jakiś bohater ma mój kolor oczu, albo studiuje to samo, co ja. W „Gaming house” jest jedna postać, z którą bardzo się utożsamiam, ale połowa sytuacji, w których bierze ona udział, dla mnie są czymś całkowicie obcym, w czym pewnie nigdy nawet przez przypadek bym udziału nie wzięła. Może kiedyś się dowiecie o czym mówię – w końcu „Gaming house” także uda mi się wydać, zobaczycie!

0 komentarzy:

Prześlij komentarz