15 lipca 2017

Ania, nie Anna / Anne with an e s01 e2




      Do drugiego odcinka przymierzałam się kilka dni. Chciałam na spokojnie, bez pośpiechu delektować się tym serialem. No i wreszcie mi się udało.

      Odcinek rozpoczyna się Mateuszem, który pędzi, by tylko spotkać się z Anią. A Ania? Chce gdzieś wyjechać, jak najdalej. Maryla w tym czasie panikuje w domu. To, co najbardziej mi się podobało w pierwszej połowie odcinka, to emocje. Emocje, które wprost wylewają się z ekranu. Smutek Ani aż czułam siedząc wygodnie w fotelu! I chociaż wiedziałam, że Mateusz ją znajdzie, to mogłam wczuć się w Anię. Genialna gra aktorska i genialnie stworzony scenariusz. Pomysłowość dziewczynki też znalazła tu swoje ujście. Wyobraźnia pozwoliła jej uciec od sierocińca, a miłość do książki zarobić na bilet. Pomysłowa, kreatywna i odważna. To w niej kocham. Nawet strach i smutek nie sprawiły, że się zmieniła. W trudnych sytuacjach pozostała sobą i to w niej cenię. Nadal twierdzę, że aktorka została idealnie dobrana do tej roli!

      Mateusz zaś sprawił, że moje serce zabiło mocniej. Ta rodzicielska miłość, która z niego bije, jest wręcz ujmująca. Szukał Ani nie patrząc na swój stan! A do tego nazwał ją córką przy ludziach! Po zaledwie kilku dniach on naprawdę traktuje ją jak córkę! I co najlepsze, on nawet nie zastanawiał się nazywając tak Anię. On to mówił prosto z serca. Aż się popłakałam. Naprawdę. Uwielbiam, gdy serial gra na moich emocjach. Maryla też zrobiła to doskonale. Byłam w szoku, że aż tak przeżywa wyjazd Ani! To, z jaką paniką mówiła, z jaką determinacją i desperacją próbowała jechać szukać Ani, sprawiło, że całkowicie zmieniłam o niej zdanie, a moje serce po prostu zmiękło.

      Druga połowa serialu była znacznie spokojniejsza. Maryla próbowała być dawną sobą, która niezbyt pokazuje emocje, co było w sumie słodkie. Wiedziałam, że gdzieś w jej środku kłębią się uczucia. Dużo uczuć.

      Fajnie, że znowu pojawiła się Diana i zostało ukazane stanowisko ludzi odnośnie Ani. Chyba wszyscy traktują ją jak sierotę, kogoś gorszego, a przecież to nie jej wina. I znowu Amybeth McNulty, czyli serialowa Ania, pokazała swoje umiejętności aktorskie, kiedy tytułowa bohaterka była załamana komentarzami ludzi. Ten smutek i desperacja aż z niej biły. Znowu zrobiło mi się żal i chciałam ją mocno przytulić.

      Najbardziej podobała mi się scena, gdy Maryla i Mateusz zaproponowali Ani, żeby wpisała się w rodzinną biblię, jednocześnie przyjmując ją całkowicie do rodziny. Kolejny raz w tym odcinku się wzruszyłam! To było coś pięknego. To niedowierzanie na twarzy Ani, to szczęście. Ale nie mogło to być takie zwyczajne. Samo podpisywanie się Ani było przezabawne. Cały jej charakter, cała jej osobowość zamknęła się w tym krótkim fragmencie. Kupiła mnie całkowicie.

      Jeszcze raz powtarzam, zdecydowanie polecam ten serial. Obsada wybrana idealnie, a do tego scenariusz i scenografia cudowna. Już wiem, że oglądnę całość!

3 komentarze:

  1. Hmmm... jakos omijalam ten film - sprawdze.
    Nie ogladam amerykanskich filmow za toooo uwielbiam brytyjskie i skandynawskie , zaluje iz kanadyjski Netflix jest ubogi , choc mozna znalesc kilka perelek.
    Tak samo jest z YT _____ blokowane sa filmy brytyjskie aaa o skadynawskim to mozna sobie pomarzyc ___ zyje w dziwnym kraju.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze wspomne , choc nie na temat ____ nie moge odpisac na Twoj komentarz na moim blogu , poniewaz wybija mnie z bloga, probowalam i nic ... jakas rada?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi pojawiło się okienko z możliwością odpowiedzi, może coś z bloggerem się dzieje?
      Ewentualnie myli się okienko opublikuj z wyloguj się, mi się tak działo kilkanaście razy :D

      Usuń