5 lipca 2017

Ania, nie Anna / Anne with an e s01 e1


      Pamiętam, jak jako dziecko czytałam "Anię z Zielonego Wzgórza". Dość chętnie czytałam tą książkę, ale już jej ekranizacje niezbyt mi pasowały. Gdy dowiedziałam się, że będzie kolejna ekranizacja przygód niesfornego rudzielca, byłam bardzo zaciekawiona.

      Już od początku widziałam, że naprawdę postarali się nad tym serialem. Dobrze dobrani aktorzy tylko dodają uroku całej produkcji. Do teraz Ania była grana przez śliczne dziewczynki, a tutaj? Mamy małego, niezbyt ładnego rudzielca z wielką ilością piegów. Byłam zszokowana widząc ją pierwszy raz. Ale szczerze? Podoba mi się to! Idealnie odzwierciedla bohaterkę z książki! A do tego jej kwestie! Gaduła jakich mało, której głowa buja w obłokach. No idealna Ania! Jak wpada w słowotok, ja po prostu padam ze śmiechu. Genialna! Jej przeprosiny były epickie, a rozmowa z chłopcem od siana? Uwielbiam!

      A Maryla i Mateusz? Mimo, ze w książce ich nie lubiłam, w serialu zdobyli moje serduszko. Maryla jako ta surowa, której serce powoli topnieje pod wpływem dziewczynki. Mateusz, który od razu polubił Anię i rozwala jej na odrobinę więcej niż jego siostra. Ani razu nie skrzywiłam się patrząc na nich, a to dobry znak.

      Co do fabuły, nie pamiętam jak dokładnie to było w książce (minęło kilkanaście lat), ale w tym odcinku całość trzyma się kupy. No po prostu wszystko wynika ze wszystkiego. A do tego otoczenie. Cudowne. Sama chciałabym mieszkać na takim Zielonym Wzgórzu! Przepiękna okolica, idealna jak na tamte czasy. A do tego te wszystkie rośliny, drzewa. Cudowne, spokojne miejsce.

      Przy spotkaniu z Dianą brakowało mi czegoś. Było go trochę za mało i za krótkie. Chciałabym zobaczyć jak Ania zachowuje się w towarzystwie mamy swojej nowej przyjaciółki. To byłoby ciekawe spotkanie, zwłaszcza, że Ania obiecała być spokojna i miła na tym spotkaniu. Podobała mi się ta retrospekcja, gdzie dziewczynki znęcały się nad Anią, ponieważ pokazywała gdzie leży problem i poniekąd dzięki niej rozumiałam zachowanie naszego rudzielca. Tylko skoro już zdecydowali się na pokazanie wspomnień, można było z tego wyciągnąć o wiele więcej. A oni z cytryny zamiast lemoniady, ukroili sobie plasterek do herbaty. I to mnie boli, ten niewykorzystany potencjał na to pierwsze spotkanie.

      Ogólnie jestem naprawdę mile zaskoczona co do tego serialu. Bardzo realny, z normalnymi aktorami, którzy naprawdę pasują do roli. Chyba niedługo przeczytam "Anię z Zielonego Wzgórza", żeby sobie przypomnieć i może porównać do oryginału?

      Zdecydowanie polecam.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz